Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Wisła Kraków grała z Parmą. To wtedy „Misiek” rzucił z trybun nóż w głowę Dino Baggio

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Jacek Kozioł/Archwium
To był jeden z najlepszych meczów w całej historii Wisły Kraków. 20 lat temu „Biała Gwiazda” podjęła naszpikowaną gwiazdami światowego formatu Parmę i zremisowała przy ul. Reymonta 1:1. Niestety, w historii Wisły był to również jeden z najczarniejszych dni. To właśnie wtedy z trybun w głowę Dino Baggio poleciał nóż rzucony przez chuligana „Miśka”. Wisła zapłaciła za to ogromną cenę, została wykluczona z europejskich pucharów w kolejnym sezonie. Znakomity zespół, który w 1999 roku wygrał ligę z przewagą aż siedemnastu punktów nad drugim Widzewem Łódź, nie dostał szansy walki o Ligę Mistrzów.

Misiek, Metal, Szogun, Master. To oni kiedyś stali na czele ...

Był pochmurny dzień 20 października 1998 roku, gdy Wisła przystępowała do rywalizacji z Parmą w II rundzie Pucharu UEFA. Na stadionie zjawił się komplet, 10 tysięcy widzów, ale kibice oglądali mecz nie tylko z trybun. Okupowali m.in. jeden z okolicznych budynków, z dachu którego śledzili zmagania na boisku. Krakowianie wcześniej wyeliminowali bez większych problemów walijskie Newtown, turecki Trabzonspor i słoweński Maribor. Tym razem jednak na ich drodze stanęła niezwykle mocna ekipa. Grali wtedy w Parmie: Gianluigi Buffon, Lilian Thuram, Fabio Cannavaro, Juan Sebastian Veron, Dino Baggio czy Enrico Chiesa, by wymienić kilka najgłośniejszych nazwisk. A jednak wiślacy nie przestraszyli się i to mimo fatalnego początku.

– Nie mieliśmy żadnych kompleksów w stosunku do Parmy – wspomina kapitan Wisły w tamtym okresie Tomasz Kulawik, który strzelił zresztą dla „Białej Gwiazdy” gola. – Podeszliśmy do tego spotkania na takiej zasadzie, że nie mamy nic do stracenia. Mecz nie zaczął się dla nas dobrze, bo Chiesa włożył głowę między mnie i Artka Sarnata i piłka wpadła do siatki. Później graliśmy jednak naprawdę dobrze, wyrównaliśmy, mieliśmy szanse na kolejne gole.

Wisła grała bez kompleksów, bo takie nastawienie zaszczepił w niej ówczesny trener Franciszek Smuda. Marek Konieczny, który był wtedy kierownikiem drużyny, wspomina: – Jurek Kowalik pojechał przed meczami z Parmą oglądać Włochów w Serie A. Wrócił, napisał raport na kilka stron. Smuda wziął to wszystko, popatrzył i… wyrzucił. Stwierdził, że Parma go nie interesuje, bo to Wisła ma grać swoją piłkę. Ma ruszyć na nich pressingiem od początku i tyle.

– Tak było – potwierdza z uśmiechem „Franz”. – Wiem, jaką pakę miała wtedy Parma, ale my też mieliśmy świetny, dobrze poukładany i dojrzały zespół. To kogo mieliśmy się bać? W Krakowie byliśmy lepsi, do wygranej nie zabrakło wiele. Nikt później Parmie nie napsuł tyle krwi, co my, a przecież oni zdobyli Puchar UEFA w tamtej edycji.

Rzeczywiście, Wisła rozgrywała świetne spotkanie, i rzeczywiście była zespołem po prostu lepszym. Mogła wygrać, gdyby grała skuteczniej, bo sytuacji było kilka. Nie przez przypadek Zbigniew Boniek mówił po zakończeniu spotkania: – Byłem dzisiaj dumny, że jestem Polakiem. Wisła zagrała rewelacyjny mecz i powinna wygrać co najmniej 2:1. Nie stało się tak, ale wcale nie jest powiedziane, że tak nie stanie się w meczu rewanżowym. Krakowianie w Parmie wcale nie są pozbawieni szans!

„Zibi”, wypowiadając te słowa, nie wiedział jeszcze, że nie o samej grze będzie się mówiło głównie w kontekście tego meczu. W drugiej połowie z trybun poleciał wspomniany nóż, który trafił w głowę Dino Baggio. Większość kibiców, obecnych na stadionie, w ogóle nie zauważyła tego zdarzenia. Owszem widać było, że Baggio podbiega do linii, że jest opatrywany, ale takich zdarzeń jest przecież w czasie meczu wiele. Włoch spokojnie dograł zresztą cały mecz do końca. Piłkarze Wisły wiedzieli jednak, że stało się coś bardzo złego.

– W czasie samego meczu nie widziałem tej sytuacji, ale już na boisku między sobą rozmawialiśmy, że Rysiek Czerwiec odrzucił ten nieszczęsny nóż – wspomina Kulawik. – Wiedzieliśmy, że będą konsekwencje i one rzeczywiście były, bo Ryśka zawiesili przed rewanżem. Mieliśmy też świadomość, że możemy zostać wykluczeni z pucharów.

– Wiedzieliśmy, że coś tam poleciało z trybun, ale z boku boiska nie widzieliśmy dokładnie co – wspomina z kolei Konieczny. – Zamieszanie zrobiło się dopiero po końcowym gwizdku, bo Włosi wpadli do delegata, przyprowadzili Baggio, któremu zdążyli już obandażować całą głowę, choć rana nie była specjalnie głęboka. Wykorzystali sytuację, choć trudno się im z drugiej strony dziwić. Sprawa została opisana w protokole i wiedzieliśmy, że bez kar się nie obędzie.

O tym, że z trybun poleciał nóż, poinformowała włoska stacja RAI kilkadziesiąt minut po zakończeniu spotkania, opatrując to jednocześnie wymownymi obrazkami. Wątpliwości nie było żadnych, a scena, w której leci z trybun rozkładający się „butterfly” jest dobrze znana. Wiadomo było, że na Wisłę musi spaść kara, w Krakowie wierzono jednak, że nie skończy się najgorszym. Liczono na karę finansową, ewentualnie mecz lub kilka przy zamkniętych trybunach. UEFA była jednak bezlitosna. W połowie listopada ogłoszono, że „Biała Gwiazda” zostanie wykluczona na rok z europejskich pucharów. Pierwsze przekazy wyglądały zresztą jeszcze bardziej groźnie – mowa była bowiem aż o pięciu latach! Dopiero później okazało się, że kara obejmuje pierwszy sezon w przeciągu pięciu lat, w którym Wisła awansuje do europejskich pucharów. Wiślacy o tym dowiedzieli się po meczu w Szczecinie, gdzie akurat 4:0 ograli Pogoń.

– Pamiętam dokładnie ten wieczór – mówi Kulawik. – Wygraliśmy wysoko w Szczecinie, ale nikt się nie cieszył. Wszyscy byliśmy przybici informacją, że nie zagramy w pucharach. Przez dobre kilka tygodni były nawet obawy, że Tele-Fonika się wycofa, że to koniec tej Wisły. Stało się na szczęście inaczej, ale nie mam wątpliwości, że cała sytuacja spowodowała koniec tej konkretnej drużyny. Zdobyliśmy co prawda w świetnym stylu mistrzostwo, ale później było wiele zmian i wielka szansa na Ligę Mistrzów, jaka wtedy była, przeszła nam koło nosa.

– Uważam, że mogliśmy tę Parmę wtedy przejść, a cała ta sprawa z nożem skomplikowała wszystko – mówi z przekonaniem Smuda. – Zawiesili nam Ryśka Czerwca przed rewanżem, co było ogromną stratą, bo on był wtedy w niesamowitej formie. Nawet bez niego niewiele brakowało, żebyśmy we Włoszech zremisowali 2:2 i przynajmniej na boisku ich przeszli. Szkoda było jak cholera tego zespołu. To była orkiestra, która sama grała. Niby kara obejmowała rok, ale był to rok straconej szansy. Boguś Cupiał był załamany, bo jemu marzyły się przede wszystkim sukcesy w Europie. Trzeba go było przekonywać, żeby wytrzymał, że rok jakoś klub przetrwa i odbije sobie wszystko w przyszłości. Prawda jednak jest taka, że ten zespół w pełni gotowy do walki o Ligę Mistrzów był właśnie wtedy, po tym świetnym sezonie. Do dzisiaj żałuję, że nie było szansy powalczyć.

Wisła jeszcze starała się w UEFA zmniejszyć karę lub ją zawiesić. Pisała odwołania. Dokumenty w tej sprawie przygotowywał m.in. Konieczny. – Powoływaliśmy się na podobnie zdarzenia w Zachodniej Europie, gdzie nie wyrzucano drużyn z pucharów, a jedynie nakładano karę jednego, dwóch meczów przy zamkniętych trybunach – wspomina „Koniu”. – W tym samym czasie tak potraktowano m.in. Fiorentinę. Dla nas jednak litości nie było. Odwołania nic nie pomogły.

Wisła odcierpiała rok, później wróciła do europejskich pucharów, w których rozegrała jeszcze wiele świetnych spotkań. Do dzisiaj jednak można żałować, że latem 1999 roku o Ligę Mistrzów zagrała nie ona, a wicemistrz Polski, łódzki Widzew. Tę szansę odebrał jej kibol, który za swój czyn odsiedział 6,5 roku w więzieniu. Życie do tego wszystkiego dopisało jednak tak niesamowitą puentę, jakiej nikt w 1998 roku by nie wymyślił. Bo kto by wpadł na pomysł, że z człowiekiem, który doprowadził do jednej z największych kompromitacji klubu w jego dziejach, zarząd Towarzystwa Sportowego Wisła będzie w przyszłości robił interesy, jak z szanowanym biznesmenem… Ot paradoks losu…

20.10.1998. Stadion przy ul. Reymonta.
Wisła Kraków – AC Parma 1:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Chiesa 2, 1:1 Kulawik 68.
Wisła: Sarnat – M. Zając, B. Zając, Węgrzyn, Kaliciak (68 Matyja) – Pater, Czerwiec, Bukalski, Kulawik – Frankowski, Dubicki. Trener: Franciszek Smuda.
Parma: Buffon – Thuram, Sensini, F. Cannavaro – Vanoli, Dino Baggio, Fiore, Veron (90 Mussi), Fuser – Crespo (46 Balbo), Chiesa (83 Stanić).


Paweł M. znów złapany. Czy tym razem Wisła Kraków wreszcie zareaguje? [KRONIKA ZDARZEŃ]

WISŁA KRAKÓW, kadra na sezon 2018/2019. W jakim składzie Wis...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Jak Wisła Kraków grała z Parmą. To wtedy „Misiek” rzucił z trybun nóż w głowę Dino Baggio - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24