Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3 liga. Sławomir Majak, trener Siarki Tarnobrzeg: Trening na zachodzie nie różni się od tego w Polsce [WYWIAD]

Damian Wiśniewski
Damian Wiśniewski
Damian Wiśniewski
W rozmowie z nami Sławomir Majak opowiada o swojej karierze piłkarskiej i planach na pracę w trzecioligowej Siarce Tarnobrzeg.

Długo pan się zastanawiał nad podjęciem pracy w Siarce?
Dostałem telefon od prezesa Dziedzica, ale ten temat pojawiał się już kilka, albo i kilkanaście dni wcześniej. Wtedy nie było jednak jeszcze do końca sprecyzowane, kto będzie trenerem Siarki. Przyjechałem do Tarnobrzega, a sama rozmowa była w sumie bardzo krótka i owocna. Doszliśmy do porozumienia i w taki sposób zostałem szkoleniowcem tego klubu.

Blisko od roku nie trenował pan żadnego zespołu, co pan robił w tym czasie?
Nadrabiałem zaległości domowe, jednak nikogo nie satysfakcjonuje siedzenie w domu. Nie po to mimo wszystko człowiek się kształcił, żeby potem siedzieć bezczynnie. Wszystko to było jednak również spowodowane sytuacją epidemiczną w Polsce, ruchy na stanowiskach trenerskich w klubach przez to też były ograniczone. Ta przerwa spowodowała również, że mogłem nabrać większego dystansu do tego wszystkiego i teraz z większą ochotą przystąpię do pracy.

Ostatnio prowadził pan KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski. Można było osiągnąć w tym klubie więcej?
Z reguły staram się nie wypowiadać na temat moich byłych miejsc pracy. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że nie będziemy dłużej kontynuować współpracy. Uważam, że sportowo z drużyną się obroniliśmy, jednak po przeprowadzonych rozmowach podjęliśmy decyzję o tym, żeby zaprzestać kontynuacji mojej pracy. Punktowo osiągnęliśmy niezły wynik. Później w klubie zaszły zmiany w pionie trenerskim, wzmocniono bardzo kadrę zawodnikami doświadczonymi na wyższym poziomie i wydawało się, że wynikowo powinno to wyglądać znacznie lepiej. Objęcie funkcji szkoleniowca przez Tadeusz Krawca nie podreperowało sytuację, jednak to wciąż chyba nie jest to, na co czekali kibice i właściciele klubu.

Gdy spojrzymy na pańskie cv trenerskie, to możemy zauważyć, że 21. raz zaczyna pan pracę w nowym zespole. Dużo to, czy mało?
W większości przypadków było to, mówiąc kolokwialnie, podwójne, lub potrójne wejście do tej samej rzeki. Wspominałem to już w jednej z rozmów - niektóre kluby obejmowałem awaryjnie w czasie sprawowania w danym klubie innego stanowiska i docelowo miała to być praca tymczasowa.

Co uważa pan za swoje największe osiągnięcie piłkarskie? Nagrodę piłkarza roku, kilkadziesiąt występów w reprezentacji, czy może występy w lidze niemieckiej?
Na pewno najważniejszy był fakt grania z orzełkiem na piersi. Dla każdego piłkarza granie w barwach narodowych danego kraju stanowi najwyższą wartość. To ogromne wyróżnienie. Zostanie piłkarzem roku to też nie była przypadkowa nagroda. Mistrzostwo Polski z Widzewem Łódź, występy w Bundeslidze, to wszystko również jest dla mnie bardzo ważne. Uważam, że moja kariera piłkarska potoczyła się fajnie, dobrze i mogę się chwalić swoimi osiągnięciami. Być może mogłem osiągnąć więcej, ale trzeba doceniać to, co się zdołało zrobić, bo nie każdemu się to udaje.

Grając w Widzewie zdobył pan mistrzostwo Polski, zagrał w Lidze Mistrzów. Jak pan wspomina tamte lata?
To była zupełnie inna piłka nożna pod względem warunków finansowych i infrastruktury. Nie ma tego co porównywać do tego, co się dzieje w tej chwili pod względem warunków treningowych. Gdzieś powoli w Polsce dobijamy do tych standardów zachodnich, z czego trzeba się cieszyć. Cały czas jednak jestem zdania, że biorąc pod uwagę nasz poziom, to warunki finansowe, zwłaszcza w ekstraklasie, są jeśli chodzi o zarobki za wysokie. Czasami rozdajemy pieniądze za darmo, poziom sportowy do tego nie dorasta.

Wcześniej w Zagłębiu Lubin zagrał pan przeciwko AC Milanowi, w którym grali tacy piłkarze jak Desailly, Maldini, Weah. Co pan czuł mierząc się z takimi gwiazdami futbolu?
Do tego na ławce trenerskiej był słynny Fabio Capello. Strasznie duże, znane na całym świecie nazwiska zawodników znanych na całym świecie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że byliśmy kopciuszkiem i jedziemy na mecz z tym rywalem po najniższy wymiar kary. Sama możliwość grania w europejskich pucharach przeciwko zespołowi, który wtedy był jednym z najlepszych na świecie, to fajna pamiątka.

Pan chyba miał nawet jedną niezłą sytuację do strzelenia gola na San Siro.
Na San Siro i w rewanżowym meczu u siebie. Nie było mi jednak dane zdobyć bramki. Życzę jednak każdemu zawodnikowi w Polsce mierzenia się w europejskich pucharach z taką drużyną, jaką był wtedy Milan.

Jako piłkarz odnosił pan bardzo dobre wyniki, dla wielu piłkarzy Siarki może być pan inspiracją.
Mamy w kadrze Siarki dużo młodych zawodników, więc to faktycznie może być dla nich przykład, że wywodząc się z małego środowiska można coś osiągnąć w piłce, a nie ukrywajmy, że w dzisiejszych czasach jest to bardziej ułatwione, niż to miało miejsce wcześniej, w moich czasach.

Przed panem i przed Grzegorzem Opalińskim Siarkę trenował Ryszard Komornicki, a piłkarze wspominali później, że widać było w jego treningach fakt, że lata spędził w piłce za granicą. Czy pan też planuje pokazać im coś specjalnego?
Piłka nożna jest wszędzie taka sama. Inaczej się ją wymawia, ale trening na zachodzie nie różni się bardzo od treningu w Polsce, choć oczywiście na pewno będą jakieś różnice, jak zestawimy sobie trzecią ligę w Polsce i Bundesligę niemiecką. Nie wiem, co mógł wprowadzić trener Komornicki...

Chodziło być może o filozofię pracy.
Być może tak, o zachowanie na boisku. Warsztat treningowy pewnie bardzo się nie różnił. U mnie pewne rzeczy pewnie będą bardziej lub mniej znane, ale nie przewiduję wielu nowinek.

W Widzewie Łódź trenował pan pod okiem Franciszka Smudy, który znany jest z ciętego języka. Opowie pan jakąś anegdotę z nim związaną?
Wielokrotnie słyszę to pytanie. Oczywiście, były jakieś charakterystyczne zwroty dla trenera Smudy, ale były to początki jego pracy w Polsce i język, jakim się posługiwał, nie był w pełni odpowiedni, ale brało się to między innymi z tego, że trener długo pracował w Niemczech i bardziej szukał tych słówek. Czasami wychodziły z tego komiczne sytuacje. My jednak nie przywiązywaliśmy do tego większej uwagi, proszę mi wierzyć. Trener miał swoją filozofię, wiedział czego chce od zawodników. Zresztą, miał takich piłkarzy, którym nie trzeba było powtarzać niczego dwa razy. Mieliśmy prostą filozofię gry, co było widać u nas na boisku. Zarówno w lidze polskiej, jak i w pucharach nikogo się nie baliśmy. Filozofia, którą nam zaszczepił, działała bardzo dobrze.

A jaka będzie filozofia gry Siarki?
Każdy by chciał grać wysokim pressingiem, strzelać dużo goli i wysoko wygrywać. Wszystkich rzeczy jednak pogodzić się nie da. Jestem nowym trenerem w klubie, dopiero sobie wszystko analizuję. Wiemy, na jakim miejscu w tabeli jest Siarka i że nie grozi jej ani awans ani spadek do czwartej ligi. Na pewno będziemy chcieli zaprezentować coś innego, pewnie zmienię nieco ustawienie taktyczne. Plan jest taki, żeby zdobyć jak najwięcej punktów i zająć jak najwyższe miejsce w tabeli. Po pierwszej analizie moim marzeniem jest, znając realia, załapanie się na pudło. Strata siedmiu punktów to nie jest na takiej przestrzeni meczów do rozegrania dużo. Jeśli to będzie poparte fajną grą dla kibiców, oby byli wpuszczeni na trybuny, to będziemy się z tego powodu bardzo cieszyć. Dalsze plany są do rozpatrzenia na najbliższe miesiące. Wiadomo, że Siarka Tarnobrzeg chciałaby wrócić na poziom centralny i taki jest nasz cel, ale to dopiero na przyszły sezon.

Planuje pan jakieś ruchy na rynku transferowym?
W tej chwili analizuję sobie jednak zespół. Jeśli nie będzie wielkich ubytków, a odszedł na razie tylko Paweł Wolski, to raczej nie będziemy się rozglądać za kimś nowym. Pewnie skupimy się na tej kadrze, jaką mamy, choć jeśli pojawi się ktoś ciekawy w odpowiednim wieku, czyli młodzieżowca, to postaramy się go sprowadzić.

Pana poprzednik często wskazywał na problemy ze skutecznością. Położy pan szczególny nacisk na ten element gry na treningach i podczas poszukiwania nowych zawodników?
Po pierwsze musimy odnaleźć balans między tym, co się dzieje w obronie i tym, co się dzieje w ataku, bo to było chyba ostatnio nieco zachwiane. Nie lubię słowa "balans", ale tutaj jest odpowiednie. Ja, jako były piłkarz ofensywny, oczywiście będę przykładał wagę do tego, co się dzieje przednich formacjach, ale nie odżegnuję się od gry w obronie. Jak się nie traci bramek, to się nie przegrywa. Oczywiście, wszystko będzie uwarunkowane od tego, jak będziemy wyglądali po okresie przygotowawczym.

W kończącym się roku Siarka miała tak naprawdę dwa połączone okresy przygotowawcze, przedzielone przez pandemię. Zawodnicy dostawali więc różne obciążenia i musimy to wszystko ze sztabem szkoleniowym dobrze przeanalizować. Nie możemy przetrenować piłkarzy. Chcemy grać dobrze, aspekty defensywne i ofensywne rozłożyć po równo, ale mamy nadzieję przede wszystkim strzelać dużo goli bo to sól piłki.

Mamy dwóch napastników, którzy grali jesienią, czyli Arkadiusza Gajewskiego i Dawida Bałdygę, a nie wykluczamy, że będą oni grali na boisku obok siebie.

Zna pan bardzo dobrze realia trzeciej ligi. Zaskakuje pana miejsce Siarki i wysoka przewaga Wisły Puławy nad grupą pościgową?
Każdy by chciał, żeby miejsce w tabeli było wyższe. Aspiracje były chyba większe i nikt się nie spodziewał, że Wisła Puławy aż tak wszystkim odskoczy. Nie wiem, czy w planach Siarki już w tym sezonie była walka o awans, raczej miała to być ewolucja, a nie rewolucja. To chyba kwestia przyszłego sezonu, choć to też nie będzie łatwe. Nawet jeśli awansuje Wisła Puławy, to za rok walczyć będzie Stal Stalowa Wola, groźne będzie KSZO, ktoś może spaść z drugiej. Ta grupa i tak będzie trudna.

Miejsce Wisły chyba nie jest zaskakujące. Nie po to, zatrudnia się takiego trenera jak Mariusz Pawlak, żeby potem być w środku tabeli. Jego celem miał być awans i Wisła na pewno będzie jednym z głównych, o ile nie jedynym kandydatem do awansu. Dla nich awans to wszystko, albo nic, biorąc pod uwagę zainwestowane środki. Jeśli chodzi o nas, to strata jest duża i nie ma sensu kopać się z koniem. Teraz jest pora na wypracowanie swojego stylu gry, a zmierzyć się z walką o awans będzie czas w przyszłym sezonie. Choć nie będzie on łatwy. A wziąć uwagę należy, że żyjemy w czasie pandemii i to wszystko może wyglądać inaczej, niż sobie teraz wyobrażamy.

Mówi pan, chciałby pan awansować na podium. Jeśli się to nie uda, to jaka lokata będzie pana satysfakcjonować?
Marzeniem jest trzecie miejsce, bo siedem punktów na 20 spotkań to nie jest duża strata. Jeśli jednak będziemy w pierwszej piątce, to też będę zadowolony. Zespół jest w lekkiej przebudowie, ale musimy zrobić postęp. Jeśli po pierwszej rundzie jesteśmy na ósmym miejscu, więc jeśli to poprawimy, to postęp będzie widać po samej lokacie w tabeli. Dałoby to też sygnał dla sponsorów i miasta, że możemy w przyszłym roku powalczyć o awans.

Uważa pan, że będziecie w stanie się na poważnie włączyć w walkę o drugą ligę w przyszłym sezonie?
Myślę, że tak. Jeśli się podpisuje kontrakt z trenerem na półtora roku, to po to by dać mu dwa okresy przygotowawcze, żeby dać mu szansę. Umowa jest także z opcją przedłużenia o rok, co pokazuje, że zarząd mi zaufał i widzi perspektywę dalszej pracy w klubie. Zrobimy wszystko, by tego zaufania nie zwieść. Nie przychodzę do Siarki, by grać o środek tabeli, ale mówię oficjalnie, że w przyszłym sezonie chcę grać o awans.

Będzie pan wprowadzał jakieś zmiany w sztabie szkoleniowym?
Na tę chwilę nie ma żadnych zmian. Sztab, który pracował z trenerem Opalińskim zostaje do mojej dyspozycji. Zaufanie i lojalność między mną i współpracownikami muszą być poparte ciężką pracę i myślę, że praca będzie dobrze wykonana. Po pierwszych spotkaniach z członkami sztabu szkoleniowego myślę, że ta współpraca będzie się bardzo dobrze układać.

Na koniec wrócę jeszcze do pana kariery piłkarskiej. Jaki był najciekawszy mecz, w którym pan zagrał? Czy było to starcie z Legią Warszawa z 1993 roku, kiedy pana Widzew Łódź w końcówce meczu wyszedł ze stanu 0:2 na 3:2 i został mistrzem Polski?
Było wiele fajnych meczów w reprezentacji, czy Lidze Mistrzów. Ten wspomniany przez pana mecz z Legią na pewno był wyjątkowy, ja strzeliłem pierwszego gola dla Widzewa w tamtym spotkaniu. Grając w Hansie Rostock zdobyłem bramkę dającą nam wygraną i utrzymanie w lidze. Moim ulubionym, choć przegranym 0:2, był mecz w reprezentacji Polski przeciwko Anglii. Grałem wówczas po tej samej stronie boiska, co David Beckham. Utkwił mi ten mecz w pamięci. Graliśmy przeciwko topowym piłkarzom na świecie.

Rozmawiał Damian Wiśniewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24