Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Mandziara, prezes Lechii: Odpuściliśmy transfer Kadara i postawiliśmy na Gersona [WYWIAD]

Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki
Adam Mandziara, prezes Lechii Gdańsk
Adam Mandziara, prezes Lechii Gdańsk Przemysław Świderski/Polskapresse
- Musiałabym kłamać, żeby mówić, że nas nie stać. Ale też patrzymy na budżet. Nie chcemy również, żeby były za duże dysproporcje w zarobkach pomiędzy zawodnikami. Dlatego właśnie odpuściliśmy Tamasa Kadara, ale też i innych piłkarzy - mówi prezes Lechii Gdańsk, Adam Mandziara.

Andrea Anastasi zostaje w Lotosie Treflu Gdańsk na dłużej!

Jest Pan zadowolony z jakościowej zmiany gry Lechii w pierwszym wiosennym meczu z Wisłą Kraków?
Nasza gra dobrze wyglądała. Widać było, że trener Jerzy Brzęczek ma swoją strategię i opracował dobrą taktykę. I wszyscy zawodnicy ciągną teraz grę zespołu.

Tym razem można mówić, że ruchy transferowe były trafione?
Wiedzieliśmy, gdzie jest nasza pięta Achillesa. I na tych pozycjach musieliśmy reagować. Mam nadzieję, że w następnych meczach będzie tak samo dobrze jak z Wisłą.

Największą sensacją było sprowadzenie Sebastiana Mili. Młodszych zawodników można sprzedać, fundusze inwestycyjne odzyskają zainwestowane środki i obie strony mogą zarobić. Mila tego Lechii nie da.
Sprowadzamy zawodników, żeby tworzyć drużynę. To cel, który nam przyświeca. Wcześniej do Lechii trafiali nie tylko młodzi zawodnicy. Przychodzili też starsi, ale nie dali drużynie tego, czego oczekiwaliśmy. Trzeba było trochę zmienić kierunek. Wybraliśmy do drużyny Jakuba Wawrzyniaka, Grzegorza Wojtkowiaka i Sebastiana Milę. I te wybory już się sprawdzają.

Skąd wzięliście ponad milion złotych na ten transfer?
Realizacja tego transferu to zasługa także samego Sebastiana, który poszedł na pewne ustępstwa, ale nie będę wchodził tu w szczegóły. Mogę powiedzieć, że jego menedżer też zszedł z prowizji i razem doprowadziliśmy do tego, że Sebastian może grać w Gdańsku. A jaka była reakcja kibiców na powrót Mili do Lechii, wszyscy widzieli.

Szukaliście środkowego obrońcy i do wyboru mieliście Gersona albo Tamasa Kadara. Węgier miał chyba lepsze CV, ale poszedł do Lecha. Co zdecydowało, że wybraliście Brazylijczyka?
Warunki finansowe Kadara nie mieściły się w naszym budżecie i odpuściliśmy ten transfer. Równolegle rozmawialiśmy z Gersonem i jesteśmy absolutnie przekonani, że może nam pomóc. Wiemy, że ma problem z barkiem, ale ryzyko, jakie podjęliśmy, jest wkalkulowane. Nawet jeśli coś się stanie i potrzebna byłaby operacja, będzie ona wiązała się co najwyżej z krótką przerwą w grze. I nadal będę uważał, że warto było podjąć to ryzyko, bo to dobry zawodnik.

Ile dziś wynosi zadłużenie Lechii?
Mniej niż wcześniej wynosiło. Pan Franz Josef Wernze spełnił wszystkie swoje zobowiązania. Umowy inwestycyjne zostały podpisane. Pracujemy nad tym, żeby dług, który Lechia miała już wcześniej, zbić do końca tego sezonu.

Czyli dług nie rośnie z każdym okienkiem transferowym?
Nie. Tak jak mówiliśmy, transfery są robione przez umowy inwestycyjne, a w nich również druga strona ponosi ryzyko.

Dziś mówi się, że kluby w Polsce muszą liczyć pieniądze wydawane na transfery. Z wyjątkiem Legii Warszawa i Lechii Gdańsk. Faktycznie macie aż tak duże możliwości finansowe i stać was na wielu piłkarzy?
Musiałabym kłamać, żeby mówić, że nas nie stać. Ale też patrzymy na budżet. Nie chcemy również, żeby były za duże dysproporcje w zarobkach pomiędzy zawodnikami. Dlatego właśnie odpuściliśmy Kadara, ale też i innych piłkarzy. Swoją drogą to dziwię się, jak Lech mógł przystać na tak wysokie oczekiwania finansowe Węgra...

Polscy piłkarze już widzą, że Lechia może dobrze zapłacić...
Tak, ale już pokazaliśmy kilku zawodnikom, że nie oznacza to, że zapłacimy zawsze i każdą cenę. Były propozycje nie do przyjęcia. Jak ktoś myślał, że przyjedzie do Gdańska tylko po pieniądze, to drzwi się przed nim szybko zamykały.

Ile czasu dajecie sobie, żeby Lechia zagrała w europejskich pucharach?
Pan Wernze kiedyś określił ten cel na 2-3 lata. Spokojnie musimy na to pracować, żeby powoli iść w górę. Jak będzie taka możliwość, to oczywiście zaatakujemy, ale działamy spokojnie. Tak samo jak nikt w klubie nie panikował, kiedy zajmowaliśmy 13. miejsce po pierwszej rundzie.

Jaki jest budżet klubu?
Trochę ponad 30 milionów złotych.

Po ewentualnym odejściu Grupy Lotos znacząco się zmniejszy?
Nie. Przy tej okazji może sprostuję jedną rzecz uparcie podawaną w mediach, że z Lotosu wpływa do nas 10 mln złotych. Nie wiem, skąd to się wzięło. Na mocy umowy sponsorskiej klub dostaje od Grupy Lotos 5 mln rocznie. Resztę dostaje Akademia Piłkarska Lechii Gdańsk, a my tych pieniędzy w ogóle nie widzimy. Mamy z Lotosem ważny kontrakt do czerwca 2016, a skoro Lechia idzie do przodu, to raczej powinno to być przyjęte pozytywnie przez firmy, które z nami współpracują.

Grupa Lotos została głównym sponsorem reprezentacji Polski. Nie obawia się Pan, że to początek rozwodu z Lechią?
To pokażą następne rozmowy. Grupa Lotos zawsze była fair wobec nas. Pan prezes Paweł Olechnowicz czy pani Jowita Twardowska zawsze postępowali w porządku, czekamy na rozmowy i wierzę, że znajdziemy dobre rozwiązanie. To nie musi być koniec współpracy, może odbywać się ona na innych zasadach niż do tej pory. Wiele też zależy od tego, jakie zapisy ma Lotos w kontrakcie z PZPN. Panowie Wernze i Olechnowicz znajdą na pewno właściwe rozwiązanie.

Od początku jednak nie było specjalnej chemii między obecnymi właścicielami i zarządem Lechii a Grupą Lotos?
Jesienią dużo się o tym mówiło, ale fakty są takie, że na spotkaniach pomiędzy panami Wernze i Olechnowiczem była zawsze bardzo dobra atmosfera.

Lechia zacznie korzystać z młodych zawodników z "Biało-zielonej przyszłości z Lotosem"?
Jak najbardziej - mamy takie plany. Andrzej Juskowak ma nadzór nad Akademią Piłkarską Lechii Gdańsk, jest przy nas Jarek Bieniuk jako łącznik i uważny obserwator młodych talentów. Oni się tym zajmują i mam nadzieję, że ci najlepsi będą od pewnego wieku trenować z pierwszym zespołem Lechii, a potem grać w pierwszej drużynie.

Co przesądziło o tym, że wreszcie zdecydował się Pan zostać prezesem Lechii?
Wypowiedzi panów Olechnowicza i prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Obaj sugerowali, że powinienem wziąć odpowiedzialność za kierowanie Lechią. Nigdy przed nią zresztą nie uciekałem, jak tylko ułożyłem własne sprawy, zakończyłem dawne zobowiązania, przyjąłem na siebie tę funkcję.

Jest Pan w stanie doprowadzić do współpracy z akcjonariuszami mniejszościowymi?
Mieliśmy różnicę zdań z pojedynczymi osobami z grona akcjonariuszy mniejszościowych, ale to wcale nie oznacza, że tej współpracy nie ma. Wspólnie przecież pracujemy nad powiększeniem kapitału i oddłużeniem Lechii. To jeden z celów, który chcemy zrealizować do 30 czerwca 2015 roku.

To kiedy ich przedstawiciel wejdzie do zarządu?
To nie jest pytanie do mnie. My powołaliśmy dwóch członków zarządu zgodnie ze statutem. Nie możemy podejmować decyzji za akcjonariuszy mniejszościowych.

Przed Lechią obchody 70-lecia klubu. Macie spore plany na lipiec?
Mamy i nie tylko na lipiec. W tym akurat miesiącu planujemy turniej 3x45 minut, w którym zagrają "każdy z każdym" dwie drużyny i Lechia. Odbyłby się on 11 lipca. Planujemy też ciekawy dla kibiców mecz towarzyski 29 lipca.

Jakich zespołów możemy spodziewać się w Gdańsku?
Jesteśmy w trakcie rozmów. Jak podpiszemy umowy, to wszystko ogłosimy. Mogę powiedzieć tylko, że będą rywale zagraniczni.

Benfica Lizbona, a może ktoś z Bundesligi?
Wszystkie opcje są możliwe. Kluby z Bundesligi są w Gdańsku mile widziane. Do końca lutego albo na początku marca chcemy mieć już wszystko dopięte i wtedy ogłosimy, z jakimi zespołami zagramy.

Na koniec wróćmy jeszcze do meczu z Wisłą Kraków i Pana rozmowy z sędzią Szymonem Marciniakiem w przerwie spotkania, którą można było obejrzeć w Canal+. Prezesowi wypada tak się zachować?
Rozmawiałem z sędzią Marciniakiem już telefonicznie na temat tego zdarzenia. Przeprosiłem za to, w jaki sposób to się odbyło. Każdy ma lepsze i gorsze dni. On też to przyznał i dla nas sprawa jest zakończona. Zawodnicy przynajmniej mogli się przekonać, że stoimy za nimi. Wszyscy, którzy mieli wątpliwości, czy zależy mi na Lechii, też dostali odpowiedź przez to spontaniczne zachowanie. Jest presja, duże oczekiwania kibiców i mnóstwo pracy przed nami. A ten mecz był dla nas bardzo ważny.

Sędzia Marciniak mówił, że czuć od Pana alkohol...
To jakaś absolutna głupota. Zresztą już wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie ma żadnego problemu.

Dziennik Bałtycki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24