Andrzej Iwan: Wisła jest słabsza niż w poprzednim sezonie, Cracovia również

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Kolejne derby Krakowa zaplanowano na koniec września. Czy oba krakowskie kluby uporają się do tego czasu ze swoimi problemami?
Kolejne derby Krakowa zaplanowano na koniec września. Czy oba krakowskie kluby uporają się do tego czasu ze swoimi problemami? Anna Kaczmarz
Były piłkarz Wisły Kraków, dzisiaj ekspert telewizyjny Andrzej Iwan jasno stawia sprawę. Jeśli nie będzie wzmocnień, to „Białą Gwiazdę” czeka walka o utrzymanie w ekstraklasie, a Cracovia nie powtórzy dobrego wyniku z poprzedniego sezonu.

- Jak ocenia pan start Wisły w nowym sezonie?
- Jeśli chodzi o dorobek punktowy, to zupełnie nie jestem zaskoczony. Tak przewidywałem przed sezonem, że po dwóch meczach Wisła będzie miała jeden punkt. Różnica jest tylko taka, że myślałem, że „Biała Gwiazda” zremisuje ze Śląskiem i przegra w Gdańsku z Lechią. Nie do końca natomiast mówiąc szczerze podoba mi się to, co dzieje się wokół klubu, czy nawet w nim samym.

- Co konkretnego ma pan na myśli?
- Chciałbym wreszcie usłyszeć, jaki jest realny pomysł na budowę Wisły. Ostatnio przeczytałem w „Przeglądzie Sportowym” wywiad z p.o. prezesa Piotrem Obidzińskim i szczerze mówiąc z takiego tekstu więcej chciałbym się dowiedzieć o tym, jak ma wyglądać Wisła, niż o tym jak ratował hotel na Zanzibarze. Kilka miesięcy temu słyszeliśmy przecież, że taki klub jak Wisła musi na siebie zarabiać, że jak będzie normalnie we władzach, to kolejki sponsorów się ustawią. Minęło jednak kilka miesięcy i ja tych kolejek nie widzę. I martwi mnie to bardzo, żeby nie powiedzieć, że po prostu wkurza. A to niesie za sobą konsekwencje również dla drużyny, bo jak ją budować silną, jak nie ma pieniędzy?

- Obecna kadra pańskim zdaniem nie gwarantuje odpowiedniej jakości?
- Jeśli popatrzeć na papierze, to może jeszcze nie wygląda to aż tak źle, ale już na starcie jest dużo kontuzji, a kadra jak się okazuje, wcale nie jest zbyt szeroka. Myślę, że trzeba o tym było myśleć już wcześniej, przynajmniej kilka miesięcy temu. Już pod koniec poprzedniego sezonu.

- Piotr Obidziński mówi, że przy obecnej sytuacji finansowej klubu trzeba czekać na okazję last minute.
- Na last minute to można jechać na wakacje na Zanzibar do tego hotelu, co go prezes ratował. A mówiąc poważnie, to takie transfery też kosztują i wcale nie muszą być tańsze od zrobionych z odpowiednim wyprzedzeniem. Wiem, że sytuacja klubu nie jest łatwa, ale nie podoba mi się, że prezes zwraca się do wierzycieli z przesłaniem, żeby nie przychodzili po swoje pieniądze, bo Wisła upadnie. Taki przekaz nie jest dobrze odbierany, proszę mi wierzyć.

- Jeśli chodzi o samą grę, myśli pan, że jest szansa na poprawę, przede wszystkim w ofensywie?
- Trzeba pamiętać, jak duże straty personalne poniosła Wisła zimą. Latem odszedł jeszcze Marko Kolar, a jak do tego dodamy te liczne kontuzje, o których mówiliśmy wcześniej, to trudno liczyć na fajerwerki. W obronie jest poprawa, chłopaki grają ofiarnie i pod tym względem można liczyć na ciułanie punktów. Choć uważam np., że taki Lukas Klemenz lepiej spisywałby się jako stoper półlewy, a nie półprawy. A co do ofensywy to… Ech, żal mi trochę Maćka Stolarczyka, bo co ten chłopak ma zrobić? Ma taki materiał ludzki, jaki ma. Nie ma kto kreować gry, choć jakieś przebłyski wśród ofensywnych zawodników są.

- Ma pan kogoś konkretnego na myśli?
- Choćby Michała Maka. On zbiera trochę krytyki po tych dwóch pierwszych meczach, a ja uważam, że nie do końca na nią zasłużył. To jest przebojowy chłopak, potrafi wygrywać pojedynki na skrzydle. Potrafi urwać się obrońcy. Z tym, że jak on to już zrobi, to musi mieć do kogo dośrodkować, ktoś musi wchodzić w pole karne. A kto ma wchodzić? Później krytyka spada na „Maczka”, że wrzuca do nikogo, a to jest tak, że skrzydłowy ma pewne automatyzmy. Minie obrońcę i wrzuca. I nie jego winą jest, że w polu karnym jest kilku obrońców i zaledwie jeden, góra dwóch wiślaków. Trzeba powiedzieć sobie wprost, Wisła była w pierwszych meczach bardzo uboga, jeśli chodzi o grę ofensywną. Ja np. wciąż więcej spodziewam się po Kamilu Wojtkowskim. Powiem szczerze, że irytuję się patrząc na grę tego chłopaka, bo uważam, że ma duże możliwości, a w tym układzie personalnym powinien już nadawać ton grze, regulować jej tempo i przede wszystkim posyłać dokładne, otwierające podania. A tego jest stanowczo za mało w jego grze. Za wolno podejmuje decyzje. Odnoszę wrażenie, że czasami za bardzo kocha piłkę i wręcz uwielbia ją mieć przy nodze.

- W meczu ze Śląskiem w pole karne wchodził jeszcze Paweł Brożek, który nie mógł się jednak doczekać na dokładne podania. W Gdańsku już nawet tego nie było, bo Brożek złapał kontuzję i nie zagrał, a Krzysztof Drzazga wypadł słabo.

- Trudno się nie zgodzić. A co do Pawła, to trzeba pamiętać, że on ma swoje lata. Po takim meczu, jak ze Śląskiem, w który włożył naprawdę mnóstwo sił w upale, to baterie siadają… Paweł przy tym od dwóch lat przygotowuje się praktycznie do zakończenia kariery. Gra, bo taka jest potrzeba, bo jest wiślakiem z krwi i kości i chce pomóc. Chwała mu za to, ale dla trenera nie jest to komfortowa sytuacja, że musi opierać grę ofensywną akurat na zawodniku, który swoje najlepsze lata ma już za sobą.

- Czyli pańskim zdaniem sprowadzenie napastnika powinno być dla Wisły priorytetem w tym momencie?
- Łatwo powiedzieć… Znalezienie skutecznego napastnika to wcale nie jest łatwa sprawa. Z tej perspektywy trochę się dziwię, że w Wiśle nie postarali się o zakontraktowanie Marcina Robaka, gdy on rozstał się ze Śląskiem Wrocław. Ja oczywiście wiem, że on jest jeszcze starszy od Pawła, ale to jest taka „żyła”. Silny jak tur chłopak. Dałby radę i swoje by jeszcze strzelił. Myślałem też o tym, żeby Wisła ściągnęła z Bruk-Betu Vladislavsa Gutkovskisa. Mam informacje, że chłopak chętnie wróciłby do ekstraklasy. Jak jednak widać, sytuacja ekonomiczna nie pozwala na takie ruchy i sam jestem ciekaw, czy uda się zakontraktować kogoś konkretnego do ataku. Oby, bo jak nie, to…

- To co się stanie?
- To trzeba sobie powiedzieć szczerze, że przy obecnej kadrze Wisłę czekać będzie walka o utrzymanie w ekstraklasie. Nie ma co opowiadać w tym miejscu bajek, robić sobie nadziei, że ta drużyna powalczy o coś naprawdę dużego. Proszę przeanalizować, jak wyglądają inne zespoły w tej lidze. Dla mnie na ten moment, z tym składem personalnym nie ma mowy o górnej ósemce dla Wisły. Jeśli nic się nie zmieni, to „Białą Gwiazdę” czeka walka o pozostanie w ekstraklasie i to bardzo trudna walka. Przykro mi to jako wiślakowi mówić, ale nie będę kibicom opowiadał bajek, mydlił oczu, bo każdy, kto na chłodno ocenia sytuację, dojdzie do takich samych wniosków.

- Przenieśmy się na drugą stronę Błoń. W Cracovii niby wszystko jest - pieniądze, transfery, duże apetyty, a start sezonu „Pasom” nie wyszedł. Cztery mecze za nimi i ani jednej wygranej. W dodatku przyjechał ŁKS z zawodnikami, którzy jeszcze w większości nie pokazali się na boiskach ekstraklasy i ograł drużynę Michała Probierza.
- Dla niektórych może piłkarze ŁKS-u są anonimowi, ale to bardziej dla tych, co kiepsko orientują się w realiach. Część z tych chłopaków grała w młodzieżowych kadrach i naprawdę sporo potrafią. A co do Cracovii, to musimy pamiętać o jednej, dla mnie kluczowej sprawie - z tego zespołu odeszli Javi Hernandez i Airam Cabrera. A to są ludzie, którzy zrobili Cracovii wynik w poprzednim sezonie. To jest dla „Pasów” ogromne osłabienie. Cracovia w meczach z DAC Dunajska Streda radziła sobie przyzwoicie, ale czegoś brakowało. W mojej ocenie brakowało choćby jednego z tych piłkarzy, bo skuteczność wołała o pomstę do nieba. Co do meczu z ŁKS-em, to oczywiście można „gdybać”. Gdyby „Pasy” wykorzystały jedną, drugą sytuację przy wyniku 0:0, to spotkanie potoczyłoby się może inaczej. Ale nie wykorzystały, a ŁKS zrobił swoje. Żal mi też było tego biednego Pestki. Wyglądało to tak, że Michał Probierz postawił na niego pod presją mediów, może prezesa. A później „rzuca mu wędkę” i wychodzi na to, że Pestka był głównym winowajcą porażki. A tak na pewno nie było. Uważam, że Cracovia musi poszukać jeszcze wzmocnień do przednich formacji.

- Rafael Lopes czy Pelle van Amersfoort pana nie przekonują?
- Lopes wygląda jeszcze na takiego piłkarza, który swoje może strzelić w sezonie. Holender zupełnie mnie natomiast na razie nie przekonuje.

- W Cracovii zapowiadają, że znów chcą powalczyć o europejskie puchary. Jest to pański zdaniem realne?
- To są zapowiedzi na wyrost! Przynajmniej przy tym składzie, który tam obecnie mają. Oceniam, że przy tej kadrze Cracovia, biorąc pod uwagę poziom całej ligi, do pierwszej ósemki powinna awansować. Nie wydaje mi się jednak, żeby była w stanie powalczyć o czołowe lokaty. Chyba, że w zimie zrobią takie jakościowe transfery. Tak, jak to zrobiono w poprzednim sezonie, gdy najpierw wystartowali fatalnie, a później Michał Probierz wykonał kawał dobrej roboty. Przy obecnej kadrze, jeśli Cracovia będzie w pierwszej ósemce, to przy Kałuży powinni być zadowoleni, bo osłabienia w postaci straty wspomnianych Cabrery i Hernandeza są jednak bardzo duże.

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Andrzej Iwan: Wisła jest słabsza niż w poprzednim sezonie, Cracovia również - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24