Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antyjedenastka 1. kolejki Lotto Ekstraklasy [GALERIA]

red
Za nami 1. kolejka Lotto Ekstraklasy sezonu 2017/2018, a co za tym idzie również pierwsze rozczarowania oraz porażki. Nie wszyscy weszli w nowe rozgrywki tak jak sobie tego zażyczyli, niektórzy głowami i formą pozostali jeszcze na wakacjach. Kogo w ten weekend oceniliśmy najniżej?
Za nami 1. kolejka Lotto Ekstraklasy sezonu 2017/2018, a co za tym idzie również pierwsze rozczarowania oraz porażki. Nie wszyscy weszli w nowe rozgrywki tak jak sobie tego zażyczyli, niektórzy głowami i formą pozostali jeszcze na wakacjach. Kogo w ten weekend oceniliśmy najniżej?
Za nami 1. kolejka Lotto Ekstraklasy sezonu 2017/2018, a co za tym idzie również pierwsze rozczarowania oraz porażki. Nie wszyscy weszli w nowe rozgrywki tak jak sobie tego zażyczyli, niektórzy głowami i formą pozostali jeszcze na wakacjach. Kogo w ten weekend oceniliśmy najniżej?

Jakub Szmatuła (Piast Gliwice)
Jego zespół nie przegrał, a sam Szmatuła wyciągał piłkę z siatki tylko raz. Jednak to on, a nie Seweryn Kiełpin czy Jakub Wrąbel został przez nas wybrany do prestiżowego grona 11 najsłabszych zawodników kolejki. W starciu z Cracovią nie miał wielu okazji do interwencji – ba strzały Pasów można policzyć na jednej ręce, natomiast tych groźnych praktycznie nie było. Doświadczony golkiper postanowił więc pomóc swoim rywalom, dzięki czemu Sergei Zenjov delikatnym oraz niepozornym strzałem zdołał zdobyć gola w swoim debiucie.

Deleu (Cracovia)
Kto jak kto, ale Brazylijczyk miał sporo szczęścia. I to wcale nie ze względu na trafienie do naszej antyjedenastki. Gdyby tylko Konstantin Vassiljev zdołał wykorzystać rzut karny, właśnie obrońcę można byłoby winić za brak punktów. A tak tylko napędził kibicom trochę strachu prowokując jedenastkę. W innych sytuacjach też szło mu dosyć opornie. Właśnie jego stroną toczyła się większość akcji gliwiczan, to tamtędy szarżował Sasa Zivec, urywał mu się Maciej Jankowski i dopóki mógł także Gerard Badia.

Artur Jędrzejczyk (Legia Warszawa)
Nie rywale z wielkich europejskich aren, a Igor Angulo będzie śnił się Jędrzejczykowi w najgorszych koszmarach. Hiszpan robił w sobotę co chciał kompletnie nie bacząc na wolnego defensora Legii. Reprezentant Polski był wolny, zupełnie nie nadążając za kolejnymi kontratakami. Zawinił przy obu bramkach napastnika zabrzan, zabrakło go również przy trzecim trafieniu. Gdy już pojawiał się we własnym polu karnym, tam również łatwo dawał się oszukiwać przez przeciwników. To zdecydowanie nie był mecz Jędrzejczyka.

Kamil Słaby (Bruk-Bet Termalica Nieciecza)
W ubiegłym roku nie tylko wywalczył wraz z kolegami z Sandecji awans, ale także swoją solidną postawą przykuł uwagę kibiców oraz dziennikarzy. Transfer do Bruk-Betu wywołał spory rozgłos w mediach oraz opinie jakoby nazwisko nie odzwierciedlało jego piłkarskich umiejętności. Debiutu w Lotto Ekstraklasie nie może jednak zaliczyć do udanych. I nie chodzi tutaj tylko o fakt, że to właśnie jego zagranie w polu karnym zadecydowało o wygranej Jagiellonii. Słaby nie radził sobie z rajdami skrzydłem rywali, kolejnymi atakami, nie powstrzymywał ich także przed dośrodkowaniami w pole karne. A białostoczanie naprawdę nie rozgrywali meczu życia.

Dominik Furman (Wisła Płock)
O tym, że do utraty pracy przez Marcina Kaczmarka przyczynił się właśnie pomocnik Nafciarzy hucznie było w internecie. Decyzja o zwolnieniu szkoleniowca, który między innymi wywalczył z Wisłą awans do Ekstraklasy okazała się bardzo kontrowersyjną. W meczu z Lechią Dominik Furman miał udowodnić kibicom, że było warto. Swej misji nie wykonał, a wręcz przeciwnie – swoimi dwiema de facto głupimi (bo w środku pola) faulami postawił kropkę nad „i” przy zwycięstwie gdańszczan. Wcześniej też się nie popisał – przy golu Mateusza Matrasa jedynie przyglądał się przelatującej nad nim piłce, a i w innych sytuacja nie pomagał swoim partnerom z linii defensywy.

Michał Kopczyński (Legia Warszawa)
To nie był dzień warszawian. Pojechali do Zabrza w roli faworytów i szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Przy pełnych trybunach okazali się słabsi od beniaminka. Również w środku pola, gdzie Kopczyński łatwo dawał się ogrywać rywalom. Jego próby cofnięcia się do linii defensywy nie przynosiły większych efektów, a i w ataku okazał się nieskuteczny. Próby konstruowania ataków na połowie Górnika nie należały do udanych.

Fran Velez (Wisła Kraków)
Mówi się, że zwycięzców się nie sądzi. Rzeczywiście zespół Kiko Ramireza rozegrał w piątkowy wieczór bardzo dobre zawody. Błyszczał Carlitos, błyszczał Petar Brlek, natomiast debiutujący w barwach Białej Gwiazdy Fran Velez nieco zawiódł. Sprowadzony z Hiszpanii zawodnik stanowił sporą zagadkę i nie zrobił najlepszego pierwszego wrażenia. Niewidoczny w środku pola, nie stawiał większego oporu nieśmiałym atakom rywali. W ofensywie też nie osiągnął zbyt wiele – niecelny strzał oraz kilka wymian podań z partnerami.

Łukasz Madej (Śląsk Wrocław)
Podobno pojawił się na boisku w Gdyni, lecz na dobrą sprawę ciężko było go tam znaleźć. Nie gwiazdorzył – unikał kamer jak mógł, a w konsekwencji nie pokazywał się również przy piłce. Uwagę kibiców zwracał jedynie podczas niepotrzebnych fauli na przeciwnikach. W środku pola nie pokazywał nic. Nieaktywny w ofensywie, w przeciwieństwie do sparingowych starć, tym razem nie był nawet bliski wpisania się na listę strzelców.

Nicki Bille Nielsen (Lech Poznań)
W żaden sposób nie chcemy odbierać zasług Michałowi Gliwie, który w dobrym stylu przypomniał się kibicom Ekstraklasy, a tylko powiedzieć, że Duńczyk nie utrudniał mu zbytnio pracy. Nicki Bille Nielsen zaprezentował się słabo. Po prostu. I wszelkie jego wymówki, że długo pozostawał poza treningiem wcale nas nie przekonują. Nieskuteczny, wolny oraz niepotrafiący się porozumieć z kolegami. Nie jest to optymistyczny obraz przed nadchodzącym w czwartek rewanżem z FK Haugesund, ani kolejnymi ligowymi meczami.

Łukasz Zwoliński (Pogoń Szczecin)
Powrót z półrocznego wypożyczenia, nowy sztab szkoleniowy, nowy sezon, nowe rozdanie. Łukasz Zwoliński miał wszystko, aby przekonać do siebie Macieja Skorżę i dobrze wejść w nowe rozgrywki. Szansa o tyle duża, że napastnik wyszedł na murawę już w pierwszym składzie. Czy ją wykorzystał? Raczej nie, tak jak nie skorzystał z żadnej z wykreowanych przez partnerów sytuacji. Defensorom Wisły udało się całkowicie go zneutralizować, w wyniku czego nie sprawiał większego kłopotu debiutującemu między słupkami Julianowi Cueście. Patrząc na skład Portowców i brak większej konkurencji, okazja na naprawę pozostawionego po sobie wrażenia już w sobotę.

Arkadiusz Piech (Śląsk Wrocław)
To mógł być naprawdę piękny powrót na boiska Lotto Ekstraklasy. A przynajmniej takiego oczekiwali kibice Śląska. Odchodził z Polski jako solidny napastnik, również zagranicą nie wyglądał źle. Zupełnie inaczej niż w starciu z Arką Gdynia, w którym pokazał naprawdę niewiele. Podobnie zresztą jak cały zespół Jana Urbana. Bez większego pomysłu w ofensywie, gdynianie nie narzekali na nadmiar pracy w obronie. Nieliczne próby napastnika nie zmierzały w światło bramki. Spory falstart drużyny z Wrocławia. Czy w przyszły weekend zaprezentują się już z lepszej strony?

Rezerwowi: Seweryn Kiełpin (Wisła Płock), Igors Tarasovs (Śląsk Wrocław), Przemysław Szymiński (Wisła Płock), Robert Pich (Śląsk Wrocław), Kasper Hamalainen (Legia Warszawa), Mateusz Szwoch (Legia Warszawa), Abdul Aziz Tetteh (Lech Poznań)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24