Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Jankowski: Zagłębie Lubin nie będzie się dalej osłabiało. Mamy pomysły na wzmocnienia

Piotr Janas
Artur Jankowski
Artur Jankowski FOT. Piotr Krzyżanowski
Nowy prezes Zagłębia Lubin Artur Jankowski mówi nam o kulisach podjęcia pracy na Dolnym Śląsku, transferach, decyzjach personalnych i najbliższych celach. Deklaruje także, że kadra pierwszego zespołu nie będzie dalej uszczuplana.

Co przekonało Pana to pracy w Zagłębiu Lubin? Dlaczego wziął Pan udział w konkursie na nowego prezesa?

Z piłką jestem związany od lat, mogę powiedzieć, że to niemal całe moje życie. Przez długi okres pracowałem w Górniku Zabrze, jako prezes, a potem wspierałem swojego następcę. Miałem też pewien okres czasu w piłce ręcznej, ale nawet wtedy działem w piłkarskich tematach Górnika. Działam w Komisji Rewizyjnej Polskiego Związku Piłki Nożnej i cały czas jestem członkiem zarządu Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Swoją drogą zawsze dobrze współpracowało mi się z Dolnośląskim Związku Piłki Nożnej, więc kiedy pojawiła się szansa, by zasiąść za sterami Zagłębia Lubin, klubu z bogatą historią, dwukrotnego mistrza Polski z jedną z najlepszych w kraju akademii, to postanowiłem wziąć udział w konkursie. Mam doświadczenie w pracy na tym stanowisku i cieszę się, że jestem w tym projekcie.

Pierwszego dnia w pracy na stanowisku prezesa zarządu Zagłębia spędził pan sporo czasu w siedzibie KGHM-u, na rozmowach z władzami właściciela klubu. Rozmowy były trudne, czy szybko udało się znaleźć porozumienie?

Nie mogę powiedzieć, żeby były trudne, bo wywodzę się z biznesu. Długo pracowałem w warunkach korporacyjnych i wiedziałem, że po drugiej stronie stołu mam profesjonalistów z jednej z największych firm w Polsce. Ludzi, z którymi ustalę: co mogę, w jakich ramach i za ile. To całkowicie normalne przy współpracy ze spółkami skarbu państwa, byłem na to gotowy. Udało nam się wypracować pewien model współpracy na linii klub - właściciel i wszyscy liczymy na owocną współpracę.

Jednym z Pana długoterminowych zadań będzie poprawa frekwencji na Stadionie Zagłębia, która obecnie jest jedną z najniższych w lidze. Ma Pan na to jakiś pomysł?

Przede wszystkim trzeba zastanowić się, dlaczego na mecze KGHM Zagłębia Lubin przychodzi mało osób. Nie będę pierwszym prezesem, który mierzy się z tym problemem, moi poprzednicy także się z nim borykali. Mamy pomysły, może będzie trzeba wdrożyć pakiety lojalnościowe dla naszych fanów i inne udogodnienia, zachęcające ludzi do przychodzenia na stadion. W końcu nie chodzi o to, żeby podnieść frekwencje o 10 proc. i chwalić się tym jak jakimś wielkim sukcesem. Nie na tym przecież rzecz polega, by zamiast powiedzmy 3 tys. kibiców przychodziło 3300, bo to nie jest istotna zmiana, na jakiej nam zależy.

A nie ma Pan wrażenia, że jedynym skutecznym sposobem na przyciągniecie widza na trybuny w tej lidze jest po prostu efektowna gra i wyniki?

Takie myślenie jest pułapką. Nie może być tak, że przyciągniemy kibica tylko na mecz Legią Warszawa, Lechem Poznań czy Śląskiem Wrocław w przypadku Zagłębia Lubin, a w starciach z mniej atrakcyjnymi rywalami trybuny znów będą świecić pustkami. Albo przegramy jeden czy drugi mecz i na trzecim nikogo nie będzie. Idealna sytuacja jest taka, że kibic przychodzi na każde spotkanie, bez względu na rywala i wyniki, bo jest ze swoim klubem na dobre i na złe. To jednak wielowątkowy i złożony temat, nad którym musimy się pochylić.

Rozmawiał Pan na ten czy też inne tematy z poprzednim prezesem?

Prawdę mówiąc jeszcze nie, ale znam się z Mateuszem Dróżdżem z PZPN-u, rozmawialiśmy kilka razy i mam o nim dobre zdanie. Na pewno prędzej czy później zamienię z nim kilka zdań, bo po co tracić czas na analizowanie czegoś, co chwilę wcześniej zrobił mój poprzednik?

Tak, ale przed prezesem Dróżdżem także postawiono zadanie poprawienia frekwencji, a za jego kadencji ta - paradoksalnie - pogorszyła się.

Nie znaczy to jednak, że jego pomysły czy założenia były błędne. Być może podjęte działania nie były najlepsze? Trzeba się nad tym wspólnie zastanowić. Na pewno musimy ściągać widzów w inny sposób, niż samymi wynikami. To możliwe, co pokazuje przykład Wisły Kraków.

Jak z Pana perspektywy wygląda klub, który Pan przejął? Co zaskoczyło pana na plus, a co trzeba poprawić?

Nie lubię takiego myślenia. Każdy kto przychodzi na czyjeś miejsce od razu mówi, że będzie zmieniał, że wszystko co było dotychczas jest złe i do poprawy. Oczywiście, są tematy wymagające drobnych korekt, ale właśnie drobnych korekt, a nie gwałtownej rewolucji. Zagłębie pod względem organizacyjnym i mówiąc to, mam tu na myśli zarówno pion sportowy jak i akademię, wygląda bardzo dobrze. Na pewno na plus zaskoczyło mnie zaangażowanie osób pracujących na rzecz klubu. To dało mi pozytywnego kopa na samym starcie, kiedy skupiałem się na poszczególnych rozmowach i obserwacjach. Podsumowując - sama organizacja wywarła na mnie dobre wrażenie.

A pod względem sportowym? Zagłębie zimuje na 10. miejscu w tabeli. Przed sezonem mówiło się nie tylko o górnej 8., ale wręcz o walce o włączeniu się do walki o europejskie puchary.

Ocenianie przeszłości na którą nie miało się żadnego wpływu jest moim zdaniem kompletnie bezcelowe. Po co to robić? Trzeba skupić się na tym co jest tu i teraz, na realizacji celu krótkoterminowego, jakim jest awans do górnej ósemki. Nie chcę teraz rozmyślać, czy źle oceniono potencjał zespołu na starcie sezonu, albo czy popełniono jakieś błędy. Jesteśmy na 10. miejscu, do czołowej ósemki tracimy 2 pkt. i na tym się skupiamy.

Patrząc z boku wydaje się, że bez transferów się nie objedzie. Widzi Pan potrzebę wzmocnienia drużyny?

Oczywiście, ale nie chcę mówić o ilości transferów czy nawet o pozycjach, bo to zawsze ma wpływ na negocjacje z kandydatami do gry w naszym klubie. Bardzo chwalę sobie współpracę z trenerem Martinem Ševelą. Dobrze się rozumiemy, patrzymy w tym samym kierunku. To na nim spoczywa obowiązek realizacji celu, czyli awansu do TOP 8. Jeśli powie, że potrzebuje do tego czterech nowym piłkarzy, to dostanie czterech nowych piłkarzy. Jeśli uzna, że wystarczy mu jeden, to będzie jeden. Oczywiście wszystko musi się mieścić w naszych możliwościach finansowych, o czym trener wie.

Tylko kto za te transfery będzie odpowiadał? Jedną z Pana pierwszych decyzji było zakończenie współpracy z dyrektorem sportowym Michałem Żewłakowem. Nie udało się znaleźć wspólnego języka?

Chcę wyraźnie zaznaczyć, ze to była nasza wspólna decyzja. Michał nie został zwolniony, rozwiązaliśmy umowę za porozumiem stron i nie jest to żadna kurtuazja. Rozstaliśmy się w miłej atmosferze, nasze relacje wciąż są bardzo dobre, Michał zostawił nam wiele tematów, które nadzorował. Część z nich dalej realizujemy. Nawet teraz pracuję nad transferem, przy którym były już dyrektor Żewłakow miał swój udział. Moją pierwszą decyzją, po konsultacji z trenerem i dyrektorem akademii, było włączenie do pierwszej drużyny najlepszych juniorów z zespołu U-18 (Mateusz Kizyma, Jakuba Siga i Dominik Więcek-przyp. PJ). To chłopcy, którzy od początku przygotowań do rundy wiosennej są w treningu z pierwszym zespołem i pojadą na obóz. Z tym nie ma żadnych dyskusji.

Nie wchodzi Pan trochę w kompetencje trenera takimi decyzjami?

Absolutnie, przecież bez zgody trenera takich decyzji by nie było. Gdyby nasz szkoleniowiec nie chciał zabrać tych chłopaków, bo uważałby że jest na to za wcześnie, że nie czas i miejsce, to pewnie starałbym się go do tego nakłonić, ale tak nie było. Trener wręcz przyklasnął tej decyzji i jest zadowolony, że nasi młodzi wychowankowie będą mogli polecieć z pierwszym zespołem na zgrupowanie.

Czyli nie będzie nowego dyrektora sportowego? To Pan będzie teraz przeprowadzał transfery?

Tego nie powiedziałem. Taka jest potrzeba chwili, ale transfery do i z klubu zawsze są tematem, który trzeba przedyskutować w szerszym gronie i ostatecznie prezes musi je zatwierdzić. Rozpisaliśmy konkurs na nowego dyrektora sportowego, rozmawiamy z kandydatami, ale nazwisk na razie zdradzać nie będę. W każdym razie na pewno będzie to Polak.

A odejście Macieja Dąbrowskiego do ŁKS-u i rozwiązanie kontraktu z Asmirem Suliciem to decyzje starego zarządu, czy już Pan postawił na nich swój stempel?

Postawiłem swój stempel. Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej dla każdej ze stron. To ambitni piłkarze i nie dziwię się, że chcieli grać, a u nas wyglądało to tak, a nie inaczej, dlatego nie chcieliśmy ich blokować. Zdajemy sobie sprawę, że kadrę będzie trzeba uzupełnić i gdybyśmy nie mieli na to pomysłu, to nie wydalibyśmy zgody.

Istnieje możliwość, że odjedzie ktoś jeszcze? Damjan Bohar, Filip Starzyński?

Mam nadzieję, że nie. Nikogo nie zamierzamy już oddać i chcę, aby wszyscy piłkarze z obecnej kadry, plus ewentualnie nowi zawodnicy, polecieli na zgrupowanie. No, oczywiście są piłkarze, którzy mają wpisane w kontrakty klauzulę odstępnego i jeśli ktoś te kwoty nam wpłaci, to wtedy nie będziemy mieli nic do powiedzenia, ale na tę chwilę ci którzy są - zostają.

Jak musiałby skończyć się ten sezon, by uznał go Pan za udany?

Nie chcę się silić na wydumane deklaracje. Najpierw cel krótkoterminowy, czyli pierwsza ósemka. Co będzie dalej? Zobaczymy, ale jestem dobrej myśli.

ROZMAWIAŁ - PIOTR JANAS

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Artur Jankowski: Zagłębie Lubin nie będzie się dalej osłabiało. Mamy pomysły na wzmocnienia - Gazeta Wrocławska

Wróć na gol24.pl Gol 24