Augustyn: Zimą pytał o mnie Śląsk

Świętopełek Glegoła/Gazeta Wrocławska
Błażej Augustyn mógł wzmocnić Śląsk w przerwie zimowej
Błażej Augustyn mógł wzmocnić Śląsk w przerwie zimowej Dariusz Gdesz/Polskapresse
- Zimą pytał o mnie Śląsk. Miałem przejść za darmo i zarabiać mniej - mówi Błażej Augustyn grający we włoskiej Catanii wychowanek Strzelinianki Strzelin, który ma za sobą także epizod w juniorach Śląska.

Olimpijski medal Kłaka pomoże Jackowi Gaworskiemu

Przede wszystkim jak Pana zdrowie? Kontuzje chyba przystopowały nieco karierę.
Rzeczywiście, problemy zdrowotne pokrzyżowały mi trochę plany.Najgorsze, że poważna kontuzja przyszła w momencie, kiedy naprawdę byłem w dobrej formie (zerwanie więzadeł krzyżowych i uszkodzenie łękotki skutkujące dwiema operacjami w ciągu pół roku - przyp. ŚG). Od tamtej pory jest już lepiej, choć w listopadzie musiałem przejść artroskopię kolana związaną z uszkodzeniem łękotki. To oznaczało kolejny miesiąc przerwy w treningach. Teraz wszystko jest już dobrze i trenuję na pełnych obrotach.

Przełoży się to na powrót do pierwszej jedenastki Catanii?
To nie takie proste. Moja pozycja w drużynie nie jest w tej chwili bardzo mocna. Chłopaki robią kawał dobrej roboty, tracą mało bramek, wygrywają mecze. W takiej sytuacji nawet kiedy dobrze prezentujesz się na treningach, trener nie będzie zmieniał obrońców z pierwszego składu.

Chodziły głosy, że zimą mógł Pan zmienić klub, by grać częściej. Były propozycje z polskiej ekstraklasy?
Tak, pojawiały się takie oferty, ale były problemy z dogadaniem szczegółów kontraktu. Poza tym trochę bałem się, że powrót do Polski może wiązać się z tym, że już nigdy nie będę miał okazji zagrać w tak mocnej lidze, jak Serie A. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że tutaj menedżerowie czy trenerzy dużo przychylniej patrzą na zawodników występujących w Serie B, niż na tych z ligi polskiej. Nic nie jest jednak przesądzone, wiele kwestii będzie się rozstrzygało dopiero latem.

Podobno była nawet oferta od mistrzów Polski...
Śląsk bezpośrednio ze mną nie rozmawiał, ale wiem, że kontaktował się z menedżerem ostatniego dnia okienka transferowego. Nie dogadaliśmy się w kwestiach finansowych. Nie chciałem kolosalnych pieniędzy, zgodziłem się na sporo niższe zarobki niż mam w tej chwili w Catanii, do tego przeszedłbym do Wrocławia za darmo - dla WKS-u to jednak nadal było za dużo.

Czyli wszystko rozbiło się o pieniądze?
Nie tylko. Muszę też spojrzeć na moją przyszłość. Mam 25 lat, jestem po kilku operacjach. Przechodząc do ligi polskiej, wiele ryzykuję. Jakieś niepowodzenie czy ciężka kontuzja i Serie A może już nigdy w moim życiu się nie pojawić. Teraz nie gram, ale jak tylko dostanę szansę i uda mi się ją wykorzystać, to wszystko może obrócić się o 180 stopni. Dlatego zdecydowałem,że poczekam spokojnie do czerwca i znajdę klub, który będzie mnie chciał i w którym dostanę szanse grania. Gdzie to będzie, okaże się w lipcu. Temat ligi polskiej też oczywiście jest, tylko na poważniejszych warunkach niż miałem w Legii jako 19-latek.

Sentyment do Śląsk pozostał?
Oczywiście, chciałbym jeszcze kiedyś w Śląsku wystąpić! Grałem w barwach WKS-u w juniorach, później niestety życie potoczyło się inaczej (przenosiny do SMS-u Łódź - przyp. ŚG) i nie mogłem w drużynie pozostać, mimo starań trenera Łukasza Becelli. W moim rodzinnym Strzelinie każdy młody chłopak marzy o tym, by grać w Śląsku. Ja nie byłem w tym względzie wyjątkiem. Moje związki z Wrocławiem są wciąż silne. Mam tu wielu kolegów. Jeśli jest możliwość, to zawsze staram się zobaczyć jakiś trening czy mecz. W Strzelinie często ludzie pytają, kiedy w końcu wrócę, bo bardzo by chcieli, żeby ktoś od nas wskoczył do składu WKS-u.

To do kogo najczęściej Pan dzwoni?
Dobry kontakt mam z Jarkiem Fojutem, często do siebie dzwonimy. Kiedy jestem we Wrocławiu, czasem widuję się z Darkiem Sztylką. Znam też Mateusza Cetnarskiego, Mariusza Pawelca i oczywiście Tadzia Sochę, z którym chodziłem do szkoły. W zasadzie każde święta spędzam z Maćkiem i Sebastianem Wiluszami oraz z Tomkiem Milewskim - byłymi zawodnikami Śląska. Przyjaźnimy się do dziś. Nie mogę też pominąć trenerów Barylskiego i Becelli, których bardzo dobrze wspominam jeszcze z juniorów.

Dużo zawdzięcza Pan trenerom z czasów juniorskich w Śląsku?
Znakomicie wspominam ich pracę. To oni dali mi wiarę we własne możliwości, nauczyli piłkarskich podstaw. Mieli wyśmienite podejście do pracy z młodzieżą, zawsze mogliśmy na nich liczyć.

To dlaczego przeniósł się Pan z Wrocławia do Łodzi?
Trener Becella starał się o stypendium dla mnie, 500-600 zł, z uwagi na to, że byłem reprezentantem Polski, ale Śląsk bardzo z tym zwlekał. Niby byli pewni, że zostanę, ale w tym momencie skontaktował się ze mną UKS SMS Łódź i zaproponował współpracę. Oprócz darmowej szkoły, internatu czy sprzętu sportowego oferowali też świetne warunki treningowe. Mnie jednak najbardziej interesowało to, że współpracowali z Feyenoordem i Boltonem. Jak każdy chłopak miałem marzenia, a tam one wydawały się trochę łatwiejsze do realizacji. Wystarczy zagrać dobry mecz, gdy przyjadą obserwatorzy z zagranicy. I tak się stało. Zainteresowały się mną oba kluby. Najpierw Feyenoord, ale ja byłem zachwycony ligą angielską. W końcu trafiłem na tygodniowe testy do Boltonu. Pojechałem, zostawiłem tam kawał zdrowia i to zaprocentowało,bo zostałem w Anglii.

Co chciałby Pan jeszcze osiągnąć? Jakie są ambicje Błażeja Augustyna?
Grać w dobrej lidze - Serie A czy Premier League, i być podstawową postacią swojej drużyny. Marzenia są pewnie większe, ale trzeba być realistą. Czas zweryfikuje moje możliwości.

Czytaj cały wywiad w Gazecie Wrocławskiej!

Gazeta Wrocławska

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24