Bełchatów wywozi komplet punktów z Jaworzna, dwa gole Michała Maka

Mateusz Herman, psz
Michał Mak zdobył dwie bramki z GKS-em Tychy
Michał Mak zdobył dwie bramki z GKS-em Tychy Dariusz Śmigielski/Dziennik Łódzki
W spotkaniu ostatniej z pierwszą drużyną 1. ligi, zgodnie z oczekiwaniami wygrał faworyt. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, a bohaterem bełchatowian został Michał Mak.

Przed tym spotkaniem widać było ogromną mobilizację w tyskiej ekipie, która chciała pokazać się z lepszej strony swoim kibicom chcąc urwać punkty liderowi z Bełchatowa. Co prawda ta sztuka się nie udała, ale zgromadzeni fani jednej i drugiej drużyny oglądali ciekawe widowisko zwieńczone czterema bramkami.

Wspierani przez swoich kibiców tyszanie w pierwszej odsłonie zaprezentowali się z dobrej strony tworząc kilka składnych akcji. Groźnie było także po zagraniach gości. W 8. minucie Mateusz Mak dośrodkował piłkę z rzutu rożnego do swojego brata Michała. Ten uderzył jednak nad poprzeczką. Kilka minut później z lewej strony pola karnego rywali faulowany był Łukasz Małkowski. Sam poszkodowany dośrodkował piłkę w pole karne bełchatowian i ze sporymi problemami wypiąstkował ją Podleśny. Wraz z upływającym czasem doping wśród kibiców wzmagał się.

W 12. minucie podopieczni trenera Żurka mogli objąć prowadzenie. Debiutujący w wyjściowym składzie Mateusz Grzybek zagrał w tempo do wychodzącego na czystą pozycję Dawida Dzięgielewskiego, ten wbiegł w pole karne, ale na jego drodze w ostatniej chwili stanął golkiper „brunatnych”.

Obie drużyny walczyły o każdy centymetr boiska, ale nadal brakowało skuteczności. Lider z Bełchatowa atakował, ale nie mógł sforsować defensywy tyskiego zespołu. Gospodarze po raz kolejny stworzyli sobie dogodną sytuację w 33. minucie. Z rzutu wolnego piłkę w światło bramki uderzył Patrik Čarnota, ale golkiper bełchatowian wypiąstkował piłkę przed siebie.

W końcówce pierwszej połowy kibice również nie mogli narzekać na brak emocji. W 42. minucie gospodarze wywalczyli rzut rożny, piłkę dośrodkował Małkowski, ale strzał głową Masternaka okazał się minimalne niecelny.

Gorąco pod bramką „Trójkolorowych” zrobiło się 46. minucie. Michał Mak przejął futbolówkę w środkowej strefie boiska i zgrał ją do zamykającego akcję Patryka Rachwała. Ten próbował mocnym strzałem pokonać Misztala, ale bez skutku.

W drugiej połowie oba zespoły starały się zaskoczyć rywala. W 50. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Paweł Smółka, ale piłka po jego uderzeniu poszybowała powędrowała nad bramką strzeżoną przez Podleśnego.

W 59. minucie kibice doczekali się pierwszej w tym spotkaniu bramki. Piotra Misztala płaskim strzałem zza pola karnego zaskoczył Kamil Wacławczyk. Gospodarze nie otrząsnęli się jeszcze po pierwszym trafieniu, a kilka minut później stracili już drugą bramkę. Michał Mak zgubił tyską defensywę, znalazł się sam na sam z Misztalem i mocnym strzałem ulokował piłkę w siatce.

Wraz upływem czasu goście coraz bardziej kontrolowali przebieg spotkania i wydawać by się mogło, że tyszanie już się nie podniosą. Nadzieję w serca tyskich fanów wlał jeszcze Paweł Smółka. W 80. minucie Adrian Chomiuk dośrodkował piłkę z prawej strony do będącego w polu karnym Smółki, który z kilku metrów pokonał Podleśnego.

Trener Żurek mobilizował swoich podopiecznych do bardziej odważnej gry, ale nie przyniosło to pożądanego efektu. Drużyna z Bełchatowa w końcówce spotkania grała bardzo mądrze i nie pozwoliła już gospodarzom na zbyt wiele.

W 85. minucie rezultat meczu ustalił Michał Mak, który wykorzystał podanie Prokićia. Swoją szanse miał jeszcze Čarnota, który wpadł w pole karne bełchatowian zdołał uderzyć futbolówkę, ale ta nie znalazła drogi do bramki.

Kolejna szósta porażka tyszan w tym sezonie stała się faktem. Na pewno nie byliśmy aż tak słabym przeciwnikiem, żeby przegrać 1:3, ale niestety popełnione przez nas błędy Bełchatów skrzętnie wykorzystał - podsumował spotkanie z GKS, napastnik tyszan Krzysztof Bizacki. - Każdy z nas zostawił na boisku dużo zdrowia, szkoda, że nie zdobyliśmy punktów. Mam nadzieję, że kibice widzieli, że próbowaliśmy walczyć – dodał strzelec jedynej bramki dla gospodarzy Paweł Smółka.

Wyróżniającymi się zawodnikami w tym meczu byli bracia Mak Mateusz i Michał. Ten drugi ma na swoim koncie już dziewięć bramek i bez wątpienia wyrasta na gwiazdę pierwszoligowych rozgrywek. Kilka ciepłych słów należy się również tyszanom, ale tylko za pierwszą część gry, gdyż druga połowa w ich wykonaniu była jak zwykle słabsza. Należy również docenić doping i oprawę tyskich kibiców, którzy licznie stawili się na trybunach Stadionu Miejskiego w Jaworznie i byli dwunastym zawodnikiem swojej drużyny. W drużynie z Bełchatowa debiut zaliczył młody golkiper Damian Podleśny, który był pewnym ogniwem swojego zespołu.

Trener Żurek ma nad czym myśleć, gdyż syndrom „drugiej połowy” trwa nadal, a jego podopieczni po raz kolejny w tym sezonie stracili decydujące bramki w drugiej odsłonie. Z dorobkiem 23 punktów GKS Bełchatów umocnił się na pozycji lidera wyprzedzając o trzy oczka Olimpię Grudziądz natomiast GKS Tychy nadal zajmuje ostatnia pozycję. W następnej kolejce 12 października GKS będzie podejmował na własnym boisku Energetyka ROW Rybnik. Natomiast „Trójkolorowi” w Jaworznie zagrają z Wisłą Płock.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24