Boniek: Derby Łodzi jak derby Rzymu i Turynu

Bogusław Kukuć
- Nie tylko dla Widzewa był to priorytetowy mecz ligi, który można było tylko porównać wtedy do meczów z Legią w Łodzi. Przed tymi meczami nie musieliśmy się się specjalnie nakręcać, mobilizować. Także ŁKS robił wszystko, by z nami nie przegrywać - wspomina dawne derby Łodzi Zbigniew Boniek, były piłkarz Widzewa.

DERBY ŁODZI - wszystko o meczu Widzewa z ŁKS

Jest takie słowo "derby". Z czym ono się kojarzy Zbigniewowi Bońkowi?
To jest wyjątkowy mecz, który podnosi adrenalinę kibiców jednego i drugiego klubu w mieście. Nakłada też dodatkowe stresy i odpowiedzialność na piłkarzy, którzy występują w tym wyjątkowym spotkaniu. W mojej piłkarskiej karierze magię meczów derbowych poznałem w Łodzi, jako piłkarz Widzewa. Kiedy jako dziewiętnastolatek przyjechałem z Bydgoszczy do Łodzi, to miasto żyło jeszcze wydarzeniem, jakim była wtedy sensacyjna wygrana beniaminka Widzewa i to na stadionie przy al. Unii z ŁKS 2:1. Nie chodziło wtedy tylko o to, że Widzew zwyciężył pierwszy mecz w ekstraklasie od 27 lat, ale głównie o to, że pokonał lokalnego rywala, którego bramki bronił słynny Jan Tomaszewskim. Do legendy przeszedł nawet zakład między strzelcem karnego Tadziem Błachną, a bramkarzem ŁKS.

A swoje pierwsze derby Łodzi pamiętasz?
Oczywiście. Po latach nawet pamięć się zaostrza. Bo pamiętam nawet, że debiutowałem w ekstraklasie w Widzewie przegranym meczem z Szombierkami w Bytomiu. Pamiętam też swojego pierwszego gola w Widzewie, co pomogło w pokonaniu ROW Rybnik. Ale to nie było to samo, co gol strzelony drużynie ŁKS, kiedy wygraliśmy aż 3:0. Wtedy pierwszą bramkę zdobył Andrzej Możejko, a ja z wolnego podwyższyłem na 2:0. Wtedy poznałem smak derbów.

Ale Widzew notował też niepowodzenia w meczach z ŁKS. Jak je odbieraliście?
Na szczęście nie były one częste i nawet do dziś się uważa, że Widzew potrafi wyjątkowo mobilizować się na derby. Ma zresztą dodatni bilans, do czego się dołożyłem. W następnym moim widzewskim sezonie ŁKS uniknął porażki, gdy Widzew był gospodarzem, ale na rewanż zmobilizowaliśmy się i wygraliśmy 1:0 po golu Błachny, który, jak to się dzisiaj mówi "miał papiery na derby". Ale pamiętam też wpadkę z ŁKS. Mieliśmy wtedy na głowie dwumecz z Manchester City. Po rewelacyjnym remisie 2:2 w Anglii czekał nas rewanż na stadionie przy al. Unii, bo tam graliśmy pucharowe spotkania. To zaprzątało nasze umysły. Byliśmy przecież drużyna fajną, waleczną, ale mało doświadczoną, choć z pierwszym w historii klubu tytułem wicemistrza Polski. To nasze zaabsorbowanie debiutem w pucharach wykorzystał umiejętnie ówczesny trener ŁKS Leszek Jezierski, pod wodzą, którego w Widzewie debiutowałem w ekstraklasie. Na cztery dni przed meczem z Manchester City ŁKS wygrał z nami 2:1. Wtedy trochę nas uspokoiło prowadzenie, jakie zdobył Zitko Rozborski. Ewenementem było też to, że spotkanie prowadził łódzki sędzia pan Karolak. Oczywiście nie muszę dodawać, że rewanż wygraliśmy i to aż 3:0. Chyba nawet zdobyłem bramkę i ustaliłem wynik. Pamiętam wtedy miny Tomaszewskiego i Terleckiego. Derby Łodzi były nawet tematem rozmów na zgrupowaniach reprezentacji. Wiem, że wielu reprezentantów łódzkim kadrowiczom ich zazdrościło.

Wiele derbów Łodzi było zaciętych, kończyło się remisami.
Bo przyznać trzeba, że nie tylko dla Widzewa był to priorytetowy mecz ligi, który można było tylko porównać wtedy do meczów z Legią w Łodzi. Przed tymi meczami nie musieliśmy się się specjalnie nakręcać, mobilizować. Także ŁKS robił wszystko, by z nami nie przegrywać. Pamiętam, że przy drugim mistrzostwie Widzewa w sezonie 1981/1982 oba mecze z ŁKS wygraliśmy i to pomogło nam w wyprzedzeniu Śląska. Ogółem mam bardzo dobry bilans meczów z ŁKS i wiele miłych wspomnień.

Później zamieniłeś te emocje na inne, czyli derby Turynu, a następnie Rzymu.
Kiedy w 1982 roku po mistrzostwach świata wyjechałem do Włoch i grałem w Juventusie, byłem też zaskoczony specjalnym traktowaniem meczów z Torino, klubem, który miał sukcesy w Serie A przed Juve i w tamtym czasie miał bardzo dużo sympatyków w mieście. W stolicy Italii klimat spotkań między lokalnymi rywalami Romą i Lazio jeszcze bardziej mi przypominał świętą wojnę Widzewa i ŁKS. Tam kibice też nie wybaczali słabszej dyspozycji w takim meczu. Tak jest zresztą do dziś. W Serie A największym prestiżem cieszą się derby Mediolanu między Interem, a AC Milan. Często decydujące o tytułach mistrza.

A kto wygra poniedziałkowe derby Łodzi?
To trudne pytanie. Za Widzewem przemawia własny stadion, gdzie dawno nie przegrał, zaskakująco udany start do rozgrywek i kilka co najmniej dobrych meczów, jakie odnotował trener Mroczkowski. Ale znam i cenię Michała Probierza, który pewnie wykorzysta to, że Saganowski, Szałachowski, Mięciel, Kaczmarek zdobywali już gole z Widzewem i nastawi odpowiednio drużynę, której wyjątkowo potrzeba punktów. Szkoda tylko, że kibice gości nie będą mogli obejrzeć meczu. W wiosennym rewanżu to fani Widzewa pewnie nie dostaną zgody na oglądanie meczu przy al. Unii. To nie jest dobrą reklamą miasta, które bez nowoczesnego stadionu zaczyna odstawać nie tylko od ośrodków, w których rozgrywane będą finały mistrzostw Europy. To poważna rysa na łódzkich derbach. Tym się chwalić nie można, a raczej wstydzić.

Może w przyspieszeniu budowy stadionu w Łodzi pomoże poseł Jan Tomaszewski?
Życzę tego Tomkowi. Może uda mu się zbudować takie stadionowe lobby, łączące kilka politycznych opcji. To nawet niezły pomysł.

Rozmawiał Bogusław Kukuć / Dziennik Łódzki

Widzew Łódź - ŁKS Łódź LIVE! - relacja na żywo w poniedziałek w Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24