Były właściciel raczej nie zainwestuje w ŁKS

Dariusz Kuczmera / Dziennik Łódzki
Daniel Goszczyński śledzi sytuację w ŁKS
Daniel Goszczyński śledzi sytuację w ŁKS Krzysztof Szymczak/Dziennik Łódzki
- Oczywiście, że wiem, jaka jest dziś sytuacja w ŁKS, bo nie sposób nie interesować się losami klubu, w którym zostawiłem kawał życia. Boli mnie to, że znów są problemy - mówi Daniel Goszczyński, który jednak nie zamierza włączać się w ratowanie sytuacji w klubie.

- Właśnie przekroczyłem granicę, teraz będę tydzień w kraju - powiedział nam były właściciel ŁKS Daniel Goszczyński, gdy wczoraj po południu zatelefonowaliśmy do niego. - Prowadzę interesy na południu Chin i nie mam powodów do narzekań. Oczywiście, że wiem, jaka jest dziś sytuacja w ŁKS, bo nie sposób nie interesować się losami klubu, w którym zostawiłem kawał życia. Boli mnie to, że znów są problemy. Za taki stan rzeczy podziękujmy kibicom. Mnie nie chcieli, rzucali we mnie kamieniami, mają to, o czym marzyli. Twierdzili, że gdy odejdę, sponsorzy do ŁKS będą pchać się drzwiami i oknami. A to nie takie proste.

Osoby, które bardzo dobrze życzą Danielowi Goszczyńskiemu, twierdzą, że przy sprzyjających okolicznościach mógłby znów zainwestować w ŁKS. - Nigdy nie mów nigdy, ale z drugiej strony dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi - kwituje krótko Daniel Goszczyński. - ŁKS sobie poradzi. To jest normalny klub, którego prowadzenie można nazwać jednym słowem: samograj. Pod jednym warunkiem, że zarządzający klubem nie będą słuchać tak zwanych pseudodoradców. Ja, niestety, posłuchałem i każdy wie, jak to się skończyło.

Daniel Goszczyński twierdzi, że po raz kolejny ŁKS przezwycięży kryzys, chociaż nie jest pewny czy z Andrzejem Grajewskim. Jego zdaniem środki, którymi dysponuje biznesmen, nie są wystarczające na załatanie budżetowej dziury w ŁKS.

A piłkarze, nasłuchując wieści z frontu walki o inwestora, przygotowują się do meczu z Lechem w Poznaniu. Widzewiacy "napoczęli" Jose Marię Bakero, ełkaesiacy w sobotę o 18 mogą przybić gwóźdź do trumny hiszpańskiego trenera Lecha. To byłaby słodka zemsta Ryszarda Tarasiewicza. We wrześniu 2010 roku jego Śląsk przegrał z Lechem 1:2, później z Widzewem 2:5 i trener stracił posadę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24