Z 2010 roku kibice zapamiętają bowiem nie tylko osiem miesięcy oczekiwania na zwycięstwo biało-czerwonych, ale przede wszystkim tak zwane afery alkoholowe - ich bohaterami byli Sławomir Peszko i Maciej Iwański (po meczu z Australią) oraz Michał Żewłakow i Artur Boruc (w drodze powrotnej z USA).
Efektem tych wydarzeń były karczemne medialne awantury i publiczne pranie brudów z udziałem szkoleniowca i winowajców, a oliwy do ognia dolewały moralizatorskie wypowiedzi osób postronnych. Fatalna atmosfera wokół reprezentacji współgrała z jej wynikami, oraz kąśliwymi komentarzami na temat sensu wypadów za Ocean, doboru pozaeuropejskich rywali czy wypowiedzi samych kadrowiczów (np. słynne " musimy pamiętać, że mecz trwa nie tylko 90 minut, ale też czas, jaki doliczy sędzia" autorstwa Jakuba Błaszczykowskiego po meczu z Ukrainą ).
W zamieszaniu i chaosie selekcjoner informował też, że proces selekcji zostanie przedłużony jeszcze o kilka miesięcy. Nie powinno to jednak dziwić, skoro Smuda jest konsekwentnie niekonsekwentny. Najnowszym tego przejawem jest pomysł z powołaniem do kadry Manuela Arboledy, a przecież sam Smuda podkreślał, że w kadrze powinni grać tylko zawodnicy, którzy mają polskie korzenie. Zresztą i bez tego lista testowanych zawodników jest wręcz absurdalna.
- To my w ogóle mamy reprezentację? - zdziwił się niedawno w wywiadzie Orest Lenczyk. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to zdziwienie jest najlepszym podsumowaniem roku w wykonaniu biało-czerwonych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?