Chelsea - Arsenal LIVE! Bitwa o Londyn

Grzegorz Ignatowski
Już dziś o godzinie 13:45 usiądziemy wygodnie w fotelach i na ponad 90 minut zawiesimy wzrok na telewizorze, w którym będzie transmisja z bitwy o Londyn. Mistrz Anglii, Chelsea, podejmie na własnym stadionie trzeci zespół poprzedniego sezonu, Arsenal. Emocje na najwyższym poziomie, jak zawsze w starciach tych dwóch drużyn, są gwarantowane.

Zazwyczaj przy okazji meczów Chelsea z Arsenalem piszemy, że jest to mecz na szczycie Premier League. Tym razem jest inaczej. "The Blues" po fatalnym starcie zajmują dopiero 17 pozycję w tabeli i potrzebują punktów jak ryba wody. Owszem, podopieczni Jose Mourinho zwyciężyli w Lidze Mistrzów z Maccabi, ale to zdecydowanie za mało, żeby mówić o jakimś przebudzeniu. Jednak z rywalem o klasie Arsenalu ciężko będzie się przełamać bowiem w takim meczu o zwycięstwie decydują detale. A jak zauważa sam Jose Mourinho, po kilku niekorzystnych wynikach, te detale nie są mocną stroną drużyny ze Stamford Bridge.

Przegrywasz mecze, ma to na ciebie wpływ. Możesz powiedzieć, że nie, ale tak nie jest. Tracisz wtedy pewność siebie. Nie chcesz piłki, boisz się jej. Piłka wpada w pole karne i wtedy twój strach jest największy. Jesteś przed bramkarzem i boisz się oddać strzał. Ma to na ciebie wpływ, chyba że jesteś silny i radzisz sobie z tym. (cytat za chelsealive.pl).

W takiej sytuacji bardzo ważna jest psychologia, a wiemy, że Jose Mourinho jest w tej dziedzinie znakomitym fachowcem. Portugalczyk już od kilku dni stosuje retorykę, której celem jest zdjęcie presji z piłkarzy. Mou przede wszystkim nie krytykuje swoich zawodników, choć ci zasłużyli na kilka cierpkich słów. Nawet w przypadku starcia na treningu pomiędzy Diego Costa i Johnem Terrym rozładował sytuację bez obarczania winą kogokolwiek. − Tak, Diego starł się z Terrym, ale przed rozpoczęciem walki musieli sięgnąć po translator, ponieważ Diego nie mówi po angielsku a John nie zna hiszpańskiego. To jak w pojedynkach z Dzikiego Zachodu: chcemy walczyć, ale musicie dostarczyć nam tłumacz_a. To pokazuje, że Mourinho chce, żeby zawodnicy potraktowali pojedynek z Arsenalem nie jak bitwę o Londyn, ale jak zwykły mecz ligowy, czego dowodzą te słowa: − _Czas na Arsenal. Tylko jeden mecz. Teraz to Arsenal. Po prostu, nic ponadto (cytat za chelsealive.pl).

Arsenal wydaje się być w znacznie lepszej sytuacji bowiem po pięciu kolejkach zajmuje czwartą pozycję w tabeli. Słowo "wydaje się" może być tutaj kluczem, bo przecież "Kanonierzy" skompromitowali się w Lidze Mistrzów, przegrywając z Dinamem Zagrzeb. W takiej sytuacji Arsene Wenger postanowił zastosować zupełnie inną taktykę niż Jose Mourinho i w wypowiedziach przedmeczowych podkreśla wagę dzisiejszego meczu. Wenger mówi otwarcie, że mecz z Chelsea jest dla niego jednym z najważniejszych w sezonie.

Dla nas oczywiście jest to wielki mecz. Nie zapominajmy, że to dopiero początek sezonu i każdy z zespołów rozegrał dopiero po pięć spotkań. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza pozycja na koniec sezonu będzie w dużej mierze zależeć od postawy w meczach z największymi drużynami. Nie skupiam się za bardzo na tym, na jakim miejscu plasuje się obecnie Chelsea. Bardziej zastanawiam się nad tym, co zrobić, abyśmy dobrze wypadli w sobotę i prezentowali swój najwyższy poziom (cytat za chelsealive.pl).

Szkoleniowiec Arsenalu ma pewną przewagę psychologiczną, którą chce wykorzystać w tak zwanych "mind games". Chodzi o wygrany mecz z Chelsea w pojedynku o Tarczę Dobroczynności. Ta wygrana sprawiła, że "Kanonierzy" przełamali trwającą cztery lata passę meczów bez zwycięstwa przeciwko "The Blues" i Wenger wspomniał na konferencji prasowej, że teraz jego zawodnicy będą grać z większą pewnością siebie, ponieważ już udowodnili, że Chelsea wcale nie ma monopolu na wygrywanie w derbach Londynu.

Jak widać, mind games w Anglii to codzienność, ale tak naprawdę na boisku grają piłkarze. A z tymi bywa różnie. Gołym okiem widać, że forma Edena Hazarda jest daleka od tego, co oglądaliśmy w zeszłym roku. Loty obniżyli również Branislav Ivanović i John Terry. Z kolei w Arsenalu błyszczy Petr Cech, który wcześniej zakładał koszulkę "The Blues". Mourinho może sobie teraz pluć w brodę, bo pod nieobecność kontuzjowanego Thibaut Courtoisa bramki mistrza Anglii broni Asmir Begović, który w meczach ligowych puścił już 12 bramek. Fani Chelsea wciąż pamiętają, ile Cech zrobił dla tego klubu i chcą uczcić jego powrót na Stamford Bridge banerem, na którym ma widnieć napis "Dziękujemy ci Petr - legendo Chelsea".

Oprócz Courtoisa w Chelsea nie będą mogli zagrać Willian oraz Pedro. Z kolei w Arsenalu urazy uniemożliwiają występ Jackowi Wilshere'owi i Danny'emu Welbeckowi. Arsene Wenger nie będzie mógł też skorzystać z Tomasa Rosicky'ego, ale do tej sytuacji wszyscy się już w Londynie przyzwyczaili.

Spektakl rozpocznie się o 13:45 czasu polskiego. Możemy się spodziewać, że scenariusz będzie toczył się bardzo szybko i że będzie w nim dużo dramaturgii. Emocje są gwarantowane, ale czy padną bramki? To już zależy od głównych bohaterów tego widowiska - samych piłkarzy.

Foto Olimpik/x-news

Więcej o LIDZE ANGIELSKIEJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24