Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężkie chwile dla kibiców Jagiellonii po porażce z Piastem

Mariusz Warda
Powiedzieć, że podopieczni Tomasza Hajty nie rozpieszczają swoich fanów byłoby dość dużym niedomówieniem. Stwierdzenie, że wyglądali słabo można by uznać za klasyczny eufemizm. Sądzę, że wiele osób, które obejrzały dzisiejszy mecz na ulicy Słonecznej, mogłoby zastosować znacznie dosadniejsze określenia na postawę swoich ulubieńców. Co gorsza, nawet najostrzejsze opinie nie byłyby zbyt surowe.

Dzisiaj Jagiellonia zagrała bowiem jakby wszyscy jej piłkarze spotkali się po raz pierwszy. W ich wspólnej grze trudno było się dopatrzeć jakichkolwiek pozytywów. Co innego, jeśli skoncentrowalibyśmy się tylko na pojedynkach indywidualnych. Wtedy gracze Jagi deklasowali zawodników Piasta. Znacznie częściej wygrywali pojedynki jeden na jednego i pokazywali tym samym swoją techniczną wyższość. Problemy zaczynały się dopiero w momencie gdy trzeba było konstruować akcję. Wtedy okazywało się, że celne podanie do kolegi wynikało raczej z przypadku niż realizowania ogranych na treningach schematów. Trener Hajto krzyczący nieustannie niczym mantrę „Dajesz młody dajesz”, tylko dopełniał obrazu dziejącej się na oczach kibiców "Jagi" katastrofy.

Akcje ofensywne zespołu ze Słonecznej przebiegały według dwóch schematów. Pierwszy z nich polegał na niekontrolowanym i niezgranym przemieszczaniu się na połowę rywali. Był to sposób o tyle skuteczny, że wprowadzał zamęt nie tylko w umysłach piłkarzy gości, ale również własnych piłkarzy. Trudno było się w tym dopatrzyć większej logiki i większość tego typu akcji kończyła się podaniami na pamięć (które padały łupem graczy Piasta). Drugim sposobem konstruowania akcji była taktyka dobrze przećwiczona w sklepach mięsnych. Zowie się ona „jeden biega, reszta stoi”. Było to szczególnie bolesne gdy tak się zachowywał zespół odrabiający dwubramkową stratę. W tym przypadku braku ambicji piłkarze nie będą chyba próbowali wytłumaczyć brakiem dopingu.

Nie lepiej było w obronie. Pierwszy gol dla Piasta padł po tym, jak defensywni pomocnicy (których na boisku było aż dwóch) nie uznali za stosowne pokryć rywala przed polem karnym. Dzięki temu Tomasz Podgórski miał mnóstwo czasu na zaplanowanie strzału. Druga bramka była z kolei popisem nieporadności całej defensywy. Aż dziw bierze, że tak niefrasobliwi potrafią się zachowywać piłkarze o tak dużej renomie w naszej lidze, jak Pazdan i Ukah.

Niechcący swoje trzy grosze do tego Armagedonu dorzucił Ebi Smolarek. Jest to jedyny piłkarz w składzie Dumy Podlasia, który trenuje z kolegami zbyt krótko żeby się z nimi w stu procentach zgrać. Biorąc pod uwagę ten fakt, jego występ nie był aż tak zły. Obraz może zaciemnić sytuacja z końcówki meczu, kiedy Smolarek obejrzał czerwoną kartkę. Alvaro Jurado postanowił bowiem pokazać swój kunszt aktorski i po lekkim kontakcie z Ebim padł na murawę niczym po ciosie Witalija Kliczki. Pozostaje mieć nadzieję, że kara dla Smolarka zostanie anulowana, a Jurado otrzyma jakąś nagrodę za swoją wspaniałą grę (i nie mam na myśli gry w piłkę). Odpowiednią wydaje się zawieszenie.

W tej złowieszczej dla białostocczan scenerii Piast wywozi zatem trzy historyczne punkty. Po raz pierwszy wygrał bowiem w Białymstoku. Zwycięzcom należą się gratulacje ponieważ punkty te zostały przez nich zgarnięte w pełni zasłużenie. A jak zareagują na tą kompromitację przegrani? Odpowiedź już za tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24