Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Damian Dąbrowski: Kupiłem piłkę z ostatniego meczu w Cracovii

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Damian Dąbrowski pożegnał się z Cracovią
Damian Dąbrowski pożegnał się z Cracovią Andrzej Banaś
Damian Dąbrowski po siedmiu latach gry w Cracovii przeniósł się do Pogoni Szczecin. Z „Pasami” przeszedł drogę z I ligi do ekstraklasy, zagrał w europejskich pucharach, został reprezentantem Polski.

- Głos się panu trochę łamał podczas pożegnania z kibicami Cracovii. Trudno było?

- Nie jest to łatwe… Mam tu wielu znajomych, których darzę wielkim szacunkiem. Ciężko jest w kilku zdaniach to wszystko streścić, podziękować komu trzeba. Wiele mam wspomnień z pobytu w Krakowie.

- Bardzo szybko potoczyła się kwestia pańskiego transferu do Szczecina. Kiedy pierwszy raz pomyślał pan, że będzie jednak musiał odejść z Cracovii?

- Wszystko rozegrało się w ciągu trzech dni. Było kilka konkretnych tematów transferowych z naszej ligi. Z tym, że Pogoń była bardzo konkretna. Mi się ten pomysł od razu spodobał. Wiedziałem, jaki poziom sportowy prezentuje Pogoń. Wykonałem kilka telefonów w sprawie tego zespołu. Porozmawiałem ze znajomymi, którzy mieli styczność z tym klubem. Zebrałem same pozytywne informacje, dlatego od razu ułatwiło mi to decyzje. Wiem co prezentuje Pogoń, jaka jest filozofia klubu, wierzę, że to jest zespół, w którym mogę zrobić progres.

- Kto pana namówił na ten transfer, co zadecydowało?

- Nie było jakiejś jednej osoby, było wiele rozmów, z menedżerami, bliskimi. Wszyscy mówili jednym głosem, że to jest dobry kierunek. To było najbardziej istotne. Ważna była też łączność z klubem, wiedziałem, że chcą mnie włodarze Pogoni, chce mnie trener. Każda ze stron w Szczecinie wyraziła jasną opinię, że jest na „tak”. To była szybka, zdecydowana odpowiedź. Nie było się nad czym zastanawiać, bo nie było żadnych znaków zapytania, pojawiły się same proste komunikaty, które pchały temat do przodu.

- To, że dano panu 3-letni kontrakt miało znaczenie?

- Inne kluby też mi to oferowały, to nie było więc kartą przetargową. Pogoń od razu wiedziała, że chce mi dać taką umowę, mi też to odpowiada. Z tego co widać, nie jestem zawodnikiem, który co roku chce zmieniać klub, tylko chcę się osiedlać na dłużej.

- Kiedy w Krakowie miał pan jasność, że to już jest końcówka.

- Odkąd usiadłem na ławce, to nie dostałem oficjalnego komunikatu, ale gdzieś tam można było to odczytywać jednoznacznie. Jestem na tyle profesjonalny, że swoją robotę robiłem. Był jeden mecz, na który nie znalazłem się w kadrze, ale wkrótce wróciłem na ławkę rezerwowych. Sądziłem, że zaraz wskoczę do składu i będę grał. Kilka meczów na ławce dało mi do myślenia, co dalej? Tydzień temu dostałem oficjalny komunikat, że dobrze by było, abym zmienił otoczenie, że pomoże mi to w tym, że będę więcej grał, bo w Cracovii może być z tym problem. Wtedy byłem pewny, że coś trzeba będzie poczynić.

- Trener Probierz mówi, że jest pan ofiarą przepisu o młodzieżowcu, który musi grać. Zgadza się pan z takim powodem odejścia?

- Myślę, że nie jest to kluczowy powód, a jeden z kilku. Trzeba pytać trenera, jak jest naprawdę, skoro tak twierdzi. Niewątpliwie musi grać młodzieżowiec. Na ten moment występuje Sylwester Lusiusz. Fakt, że to jest moja pozycja, więc mogło to mieć jakieś znaczenie, ale Sylwester jest jeszcze młodym chłopcem, dobrze go znam. Myślę, że mógł wyciągnąć ode mnie kilka rzeczy. Życzę mu jak najlepiej, ma potencjał na to, żeby mnie tutaj zastąpić i wierzę, że mu się to uda.

- Historia zatacza koło, bo trafił pan do Cracovii po jej spadku do I ligi, m.in. dlatego, że był pan młodzieżowcem.

- Powiem szczerze, że jak przeczytałem o tym, że kiedyś skorzystałem na tym przepisie, to dopiero teraz się o tym dowiedziałem. Przychodząc siedem lat temu do „Pasów” nie zdawałem sobie sprawy z tego, że był taki przepis. Cóż, 27 sierpnia mam urodziny, podpisałem nowy kontrakt jako prezent.

- Miał pan okazję rozmawiać trenerem Kostą Runjaiciem?

- Jeszcze nie, z tego względu, że szkoleniowiec rozmawia po angielsku, a ja aż na tyle dobrze sobie z angielskim nie radzę, ale to będzie mnie mobilizować do tego, żeby przyłożyć się do tego solidnie. Będzie okazja porozmawiać, bo w Szczecinie chcą, bym jak najszybciej dołączył do zespołu.

Kibice Cracovii i Arki Gdynia

Cracovia - Arka. Tak bawili się kibice obu klubów na trybunach

- Jak będzie pan wspominał Cracovię?

- Na drugi dzień po meczu z DAC Dunajska Streda pojechałem do sklepu Cracovii, bo dostałem sygnał, że są w nim nowe piłki z logo Cracovii, a takich wcześniej nie było. Kupiłem osiem piłek, bo często mam zapytania od znajomych, czy byłaby możliwość dostania takiej piłki na licytację. A ja chętnie zawsze pomagam. Dlatego je kupiłem. Jedna była z logo Ligi Europy, z okazji meczu z DAC – ostatnia z dziesięciu w takiej małej edycji. Kupiłem ją, bo lubię kolekcjonować takie pamiątki. I tak wyszło, że był to mój ostatni mecz w Cracovii.

- To siedzenie na ławce rezerwowych uwierało, miał pan nieprzespane noce? Jest pan w końcu bardzo ambitnym zawodnikiem.

- Pierwsze mecze nie były łatwe, w głowie były różne myśli. Później udało mi się przystosować do sytuacji, delikatnie się z tym pogodzić. Cały czas robiłem swoje, pracowałem ciężko, by tę sytuację odwrócić. Nikomu nie mam za złe, że brałem udział w sparingu z Górnikiem czy meczu rezerw. Mogłem wybiegać 90 minut, co jest mi potrzebne, chociażby do tego, by teraz łatwo wejść do nowego zespołu. Mecz w IV lidze dał nam tyle przyjemności, że mogliśmy pobawić się piłką, strzeliliśmy 10 bramek, nie było tak, że pojechaliśmy odstawić pańszczyznę. Filipowi Piszczkowi pomógł ten mecz w tym, że w spotkaniu z Arką zagrał w pierwszym składzie.

- Po cichu, albo nawet głośno myślał pan o tym, że przyjdzie czas wyjazdu zagranicznego. Była taka opcja?

- Było wiele rozmów, ale żadna konkretna. Dostałem informację, że trzeba czekać i że jest bardzo prawdopodobne, że transfer się uda. Nie jestem zawodnikiem, który będzie czekał do ostatniego dnia okienka transferowego, na to, co się wydarzy. Nie ma więc o czym mówić.

- W erze Comarchu nie było zawodnika, który dłużej grałby od pana w Cracovii. Gdyby pan miał wybrać najmilszy moment z pobytu tutaj?

- Było wiele dobrych chwil, chociażby ta, że jak przychodziłem, to Cracovia była w I lidze, zrobiliśmy awans i nie mam się czego wstydzić przez ten okres, w którym tu byłem. Dwa razy wywalczyliśmy sobie awans do eliminacji Ligi Europy. Wygrane derby na Wiśle to super sprawa!

Oni odeszli z Cracovii za kadencji trenera Michała Probierza [ZDJĘCIA]

- No i trafił pan do reprezentacji jako piłkarz Cracovii.

- Jest wiele rzeczy, ciężko byłoby wybrać jeden moment.

- A którego trenera będzie pan wspominał szczególnie miło?

- Do wszystkich mam wielki szacunek, u każdego trenera robiłem krok do przodu.

- Był pan bardzo związany z Krakowem, dwójka dzieci przyszła na świat w naszym mieście. To będzie też rodzinna rewolucja?

- Tak, rodzina jedzie ze mną do Szczecina. Musimy ogarnąć kwestię mieszkania.

- Dalej pan myśli o reprezentacji? Z dobrze grającej Pogoni, dobrze grający Damian Dąbrowski może mieć niedaleko.

- To była piękna historia. Chciałbym znów dostać się do kadry po tych kontuzjach, ale na razie o tym nie myślę, jak zacznę prezentować dobrą dyspozycję, to wierzę w to, że mogę zrobić progres i wtedy zacznę myśleć o takich rzeczach.

Kibice na meczu Cracovia II - Pcimianka

Cracovia. Kibice "Pasów" dopingowali też drugi zespół [ZDJĘCIA]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cracovia. Damian Dąbrowski: Kupiłem piłkę z ostatniego meczu w Cracovii - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24