Członek zarządu Wisły: Na razie nie zakończy się konflikt z kibicami

Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska
Członek zarządu Wisła Kraków SA, Tadeusz Czerwiński
Członek zarządu Wisła Kraków SA, Tadeusz Czerwiński Jacek Kozioł/Polskapresse
- Tutaj doszło do eskalacji konfliktu i to z obu stron. Już na początku można było tę sprawę załatwić inaczej - mówi członek zarządu Wisła Kraków SA, Tadeusz Czerwiński, który spotkał się z kibicami.

Michał Buchalik wybrał Wisłę Kraków, a nie Europę

Zgodnie z tym, co deklarował Pan kilkanaście dni temu na konferencji prasowej, spotkał się Pan z kibicami, żeby spróbować zakończyć konflikt pomiędzy nimi i klubem, który trwa od kilku miesięcy. Biorąc pod uwagę komunikat, jaki pojawił się na stronie internetowej Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków we wtorek, widać, że o porozumieniu na razie nie może być mowy.
Rzeczywiście, spotkałem się z kibicami. Nie mogło do tego spotkania dojść wcześniej, bo część osób z ich środowiska była na urlopach. Z tych rozmów wypłynął wniosek, że na razie zakończenia konfliktu nie będzie. Kibice przedstawili jasno swoje stanowisko - dla nich kluczową sprawą jest odejście z klubu prezesa Jacka Bednarza. A na to ja wpływu nie mam, bo ani nie zatrudniałem prezesa, ani nie będę go zwalniał.

Na wspomnianej konferencji prasowej powiedział Pan jednak również, że jeśli temat dymisji Jacka Bednarza w rozmowach z kibicami się pojawi, to Pan takie spotkanie zakończy w 30-40 sekund. Co zatem się zmieniło od tego czasu, że spotkanie - mimo ciągle podnoszonego warunku dymisji prezesa - jednak się normalnie toczyło?
Dobrze, że pan o to pyta. Na konferencji padło w tym kontekście słowo bandyci. I to przede wszystkim miałem na myśli, mówiąc o tych 30-40 sekundach. Ja z bandytami nie mam w ogóle o czym rozmawiać. Nie spotykam się z takimi osobami. W tym przypadku spotkałem się jednak z normalnymi ludźmi, pełnoprawnymi obywatelami tego miasta i kraju, kibicami Wisły. I oni mają prawo przedstawiać swoje stanowisko.

Ale skoro stawiają sprawę w jednoznaczny sposób, a Pan mówi, że nie zatrudniał, ani nie będzie zwalniał Jacka Bednarza, to czy jest sens, żeby Pan z nimi dalej rozmawiał?
Spotkałem się z nimi, żeby poznać ich stanowisko. W obecnej sytuacji kolejne spotkania chyba rzeczywiście nie mają sensu, bo druga strona stawia sprawę wyjątkowo jasno. Dla nich droga do zakończenia konfliktu jest tylko jedna - dymisja Jacka Bednarza.

A jakie jest Pańskie zdanie na ten temat?
Zacznijmy może od tego, że ja uważam, że takie sprawy należy gasić w zarodku. Tymczasem tutaj doszło do eskalacji konfliktu i to z obu stron. Już na początku można było tę sprawę załatwić inaczej. Klub powinien zareagować wcześniej na pewne sygnały. To przecież nie jest pierwszy taki przypadek, że kibice wyszli ze stadionu. Jednak wcześniej udało się bardzo szybko dojść do porozumienia, w czym miałem zresztą udział. Tym razem stało się inaczej. Gdzieś został popełniony błąd w tych wszystkich działaniach klubu. Nie chcę jednak tego w tym momencie oceniać, bo nie było mnie wtedy w zarządzie. Takie sytuacje są bardzo przykre dla wszystkich wiślaków. Uzmysłowiłem sobie to już wtedy, gdy mieliśmy pierwszy konflikt. Ten, który udało się dość szybko zakończyć. Pamiętam, że na spotkaniu opłatkowym w hali, prezes TS Wisła, Ludwik Miętta-Mikołajewicz zwrócił się do Jacka Bednarza z prośbą o to, aby coś zrobił, żeby konflikt zakończyć. Apel pana Ludwika był dramatyczny, bo wspomniał, że w dziejach klubu nie było jeszcze sytuacji, w której kibice wyszliby ze stadionu. Wtedy dość szybko zostałem powołany do rady nadzorczej Wisła SA i udało mi się pomóc zakończyć konflikt. Kibice wrócili, był piękny doping, aż nadszedł ten nieszczęsny mecz z Cracovią.

Na którym - przypomnijmy - nie tylko zostały odpalone race, ale poleciały one w dodatku na boisko.
Z tego, co wiem, kilka tygodni przed tym meczem były prowadzone rozmowy między klubem i kibicami na temat szerokiej współpracy. Pewne sprawy zostały wynegocjowane, ale później ustalenia czy obietnice nie zostały dotrzymane przez klub. Ja stoję na stanowisku, że jak się coś raz obieca, ustali, to nie można się z tego wycofywać. Kibice poczuli się oszukani i wyszło jak wyszło.

Uważa Pan, że nawet jeśli klub nie dotrzymał ustaleń z kibicami, to reakcją powinno być obrzucenie boiska racami? Przecież to wygląda na zwykły szantaż.
Tego nie powiedziałem. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem łamania prawa i nie popieram rzucania racami na boisko. Mówię tylko o iskrze, która spowodowała wybuch tego całego konfliktu.

Przejdźmy do oświadczenia, jakie pojawiło się na stronie SKWK. Padają w nim mocne słowa pod adresem prezesa Jacka Bednarza. Pan również jest pod tym oświadczeniem podpisany, więc chciałbym poprosić Pana o komentarz do tego pisma.
Szczerze mówiąc - słowa, które pojawiły się w piśmie, były i tak łagodne w stosunku do tego, co było mówione na spotkaniu. Ja z tym nie mam jednak nic wspólnego.

Ale przecież tam jest Pański podpis.
Jest, bo taka była umowa, że powstanie oświadczenie, podpisane przez obie strony. Moim podpisem potwierdziłem tylko to, że spotkanie się odbyło i że jest wola kolejnych rozmów. Opinie dotyczące prezesa Bednarza pochodzą już od kibiców.

Jacek Bednarz u wielu osób ma opinię jednego z niewielu prezesów, który walczy w Polsce o spokój na trybunach. Ma w tym poparcie m.in. ministra spraw wewnętrznych, Bartłomieja Sienkiewicza oraz wojewody małopolskiego, Jerzego Millera. Ma Pan świadomość, że jeśli teraz doszłoby do jego dymisji, odbiór m.in. tych polityków może być taki, że klub ugiął się jednak przed dyktatem kiboli.
Bardzo się cieszę, że na tak wysokim szczeblu interesują się bezpieczeństwem na stadionach. Co do ministra Sienkiewicza, to uważam go za inteligentnego, mądrego człowieka. Dobrze się stało, że premier nie uległ naciskom i po nagranych rozmowach w pewnej restauracji nie zdymisjonował go. Uważam, że tam była normalna rozmowa, jak to między mężczyznami. Jeśli natomiast chodzi o Jerzego Millera, to choć nie znam go osobiście, to śledzę jego karierę od katastrofy smoleńskiej, gdy stanął na czele komisji, która wyjaśniała przyczyny tej katastrofy. Miał bardzo trudne zadanie, ale cenię go za to, jak poradził sobie w tej pracy. A jeśli chodzi o bezpieczeństwo na stadionie, to mnie też to interesuje. Chcę jasno powiedzieć, że nigdy nie będzie w Wiśle przyzwolenia na łamanie prawa na trybunach. Uważam, że z bandytyzmem trzeba z całą mocą walczyć i trzeba karać tych, którzy łamią prawo nie tylko na obiektach sportowych, ale wszędzie. Na Wiśle wszelkie przejawy bandytyzmu będą wyrywane z korzeniami i to się nie zmieni bez względu na to, kto tutaj będzie prezesem za rok, dwa czy pięć lat. Uważam jednak, że w tej walce o spokój na trybunach nie można wylewać dziecka z kąpielą. Nie można blokować wejścia na stadion ponad 400 osobom tylko dlatego, że rzucono parę rac, a tak naprawdę tych konkretnych osób, które to zrobiły, nie zatrzymano. Od łapania ludzi, którzy łamią prawo, w każdym normalnym kraju jest policja. Nie można też mówić, że na Wiśle są sami bandyci. Nikt mi nie wmówi, że tutaj jest kilkanaście tysięcy bandytów. Jeśli ktoś tak stawia sprawę, to ja w tym miejscu muszę zaprotestować! Uważam, że zdecydowana większość tych osób, które przychodzą i przychodziły na ten stadion, to są wspaniali ludzie, którzy za Wisłę daliby się pokroić. Nie można ich wszystkich traktować jedną miarą.

Stosuje Pan nieco inną retorykę niż prezes Jacek Bednarz. Jak zatem wyobraża Pan sobie waszą dalszą współpracę w zarządzie Wisły?
Mówię w taki, a nie inny sposób, bo już trochę na tym świecie żyję i wiem, że trzeba oddzielić ziarno od plew. Powtórzę jeszcze raz - nie można wszystkich traktować jedną miarą. Nie jest natomiast moją rolą, żeby przekonywać do innej retoryki pana prezesa Bednarza. To jest przecież człowiek wykształcony, prawnik. Niech każdy zatem odpowiada za siebie i swoje czyny.

Jak zatem widzi Pan finał tej sprawy, bo trudno mi sobie wyobrazić normalne funkcjonowanie klubu, w którym członkowie zarządu w tak kluczowej sprawie prezentują różne stanowiska?
Zawsze byłem człowiekiem optymistycznie nastawionym do życia. Rozmawiałem wiele godzin z kibicami i to nie tylko z tymi z SKWK. Wiem, że wszystkim zależy na zakończeniu tego konfliktu, ponieważ to zabrnęło za daleko i uderza przede wszystkim w samą Wisłę. Dlatego nie jako członek zarządu, ale jako Tadeusz Czerwiński, kibic tego klubu, chcę jasno powiedzieć, że ten konflikt trzeba zakończyć.

Czyli chce Pan powiedzieć, że jest za dymisją Jacka Bednarza?
Powtórzę jeszcze raz. Nie ja zatrudniałem prezesa i nie ja go będę zwalniał. Nie jest moją rolą, żeby w ogóle wypowiadać się w tej sprawie.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24