Nie jest zwolennikiem teorii o tym, że ten, czy inny stadion może być przeklęty. Ale jeśli Arka Gdynia nie radzi sobie w Białymstoku, to tym lepiej dla nas, bo to daje przewagę psychologiczną – mówi pomocnik Jagi Rafał Grzyb.
Po porażce 2:3 w Gdańsku z Lechią pojawiły się głosy, że stadion aktualnego lidera ekstraklasy to dla Żółto-Czerwonych ostatnio ziemia przeklęta. Jagiellonia, jakkolwiek by nie grała i tak wraca z Gdańska na tarczy.
– To jest mój trzeci sezon i za każdym razem wyjeżdżamy z tego stadionu ze straconymi minimum trzema bramkami. Nie wiem, o co tu chodzi. Nie mamy szczęścia, nie wygrywamy, nie wywozimy stąd punktów, ale to wszędzie się zdarza, że trafiasz na zespół, który wie, jak należy z tobą grać – mówił w pomeczowym wywiadzie obrońca Żółto-Czerwonych Ivan Runje. – Dla nas takim zespołem jest Lechia, dla której gola znowu strzelił Paixao. Trudno to skomentować, obaj bracia zawsze strzelają nam bramki. Nie wiem, co z tym zrobić – dodał.
Jeśli Jagiellonia ma problem, co zrobić, by nie wyjechać z niczym z Gdańska, to co powiedzieć o Arce, która w najwyższej klasie rozgrywkowej poniosła w Białymstoku komplet porażek! Gdynianie przegrywali przy Słonecznej kolejno: 0:3 (sezon 2008/09), 1:2 (2009/10), 0:1 (2010/11), 1:4 (2016/17) i 2:3 w marcu tego roku. Szczególnie ten ostatni mecz z pewnością zapadł w pamięć piłkarzy i kibiców z Wybrzeża, bo do 90. minuty gdynianie prowadzili 2:1, ale w ostatnich fragmentach wyrównał Łukasz Burliga, a potem decydujący cios zadał Jakub Wójcicki. I jak tu nie mówić o przekleństwie stadionu przy Słonecznej?
– Jeśli to klątwa, to niech działa dalej i mam nadzieję, że Arka nie znajdzie szamana, który ją zdejmie – śmieje się Grzyb. – A tak poważnie, to nic nie zależy do czarów, tylko od piłkarzy na boisku i tego, jak zagrają – dorzuca.
Autokar zawsze musiał jechać do przodu
Nie jest wielką tajemnicą, że środowisko piłkarskie jest bardzo przesądne, a wielu piłkarzy, trenerów, a nawet sędziów, ma swoje rytuały.
– Nie da się ukryć, że tak jest. Widziałem zawodników, którzy zawsze na boisku wchodzą prawą nogą, grają w ulubionej koszulce, Są piłkarze i szkoleniowcy, którzy się nie golą w dniu meczu – wspomina Grzyb. – Pamiętam, że trener Adam Nawałka nigdy nie pozwalał kierowcy cofać autokaru. Zawsze musieliśmy jechać do przodu – przypomina.
Są tacy, dla których znaczenie ma kolejność wyjścia na boisko, W Jagielloni zawsze ostatni idzie przed meczem Litwin Arvydas Novikovas.
Wielu trenerów za żadne skarby nie weźmie do autobusu płci przeciwnej.
– Autokar to jest jednocześnie szatnia, a do szatni nikogo obcego się nie wpuszcza. Kobieta w autokarze przynosi pecha, rozprasza zawodników. Ja kilka razy specjalnie wysłałem samochód dla mojej żony – mówił w jednym z wywiadów Stefan Majewski.
Dostaniesz piłką, będziesz źle sędziował
Osobną kategorią są bramkarze. Całowanie słupków, wieszanie klubowego szalika w siatce, to norma. Niektórzy nie pozwalają nikomu dotykać swoich rękawic przed meczem, albo na rozgrzewce nie sięgają po piłkę do siatki. Słynny Jan Tomaszewski zawsze przy wybijaniu futbolówki brał rozbieg obok słupka, żeby nie przekroczyć linii bramkowej.
A sędziowie? I oni nie są od tego zjawiska wolni. Są tacy, którzy przed meczem przez kilka dni nie myją samochodu, co ma zapewnić sprawiedliwe prowadzenie meczu. Inni uważają, że trafienie podczas meczu piłką w arbitra, przekreśla jego szanse na dobre sędziowanie.
Oczywiście, do wszystkiego trzeba podchodzić z przymrużeniem oka, ale zjawisko jest samo w sobie bardzo ciekawe. Oby tylko w piątek żadne rytuały nie uchroniły gdynian przed kolejną porażką w Białymstoku. A najlepiej, żeby zapobiegli temu piłkarze Jagi swoją dobrą postawą.
Łukasz Burliga: Zabrakło szczęścia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?