Po poniedziałkowym meczu Pucharu Polski część kibiców zastanawia się, czy mogą otrzymać zwrot pieniędzy za niewykorzystane bilety. Nie wszyscy z grupy ponad 14 tysięcy kibiców, którzy nie weszli na stadion ze względu na protest, chcieli protestować. Część z nich przybyło pod Stadion Narodowy z dziećmi i cały mecz spędzili stłoczeni między autokarami.
Zwrot pieniędzy za bilety mało prawdopodobny
Stowarzyszenie Kibiców Lecha Poznań, które było organizatorem wyjazdu, nie uczestniczyło w dystrybucji biletów. Ewentualnego zwrotu pieniędzy uczestnicy mogą się ubiegać jedynie od organizatora samego meczu, czyli PZPN. - Brak możliwości wejścia na trybuny nie wynikał z decyzji organizatora, a grupy kibiców Lecha Poznań, którzy zablokowali dostęp i możliwość wejścia swoim własnym fanom na trybuny – informuje biuro prasowe Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Uznanie ewentualnej reklamacji jest mało prawdopodobne, jednak każdy ma do niej prawo. - W przypadku odmowy zwrotu gotówki, konsumenci mogą zwrócić się w indywidualnej sprawie do właściwego ze względu na swoje miejsce zamieszkania Miejskiego lub Powiatowego Rzecznika Konsumentów - stwierdza Dorota Manuszak z Biura Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Poznaniu.
Czytaj więcej:
Ultrasi nie chcieli, aby ich praca poszła na marne
Kibice Lecha Poznań, określający się mianem ultrasów, nie chcieli dopuścić do zmarnowania ich ciężkiej pracy. Podkreślali ciężką pracę jaką włożyli w przygotowanie oprawy za własne pieniądze. Do końca liczyli, że osoby decyzyjne zmienią zdanie i pozwolą na ich wniesienie. - Nie można tolerować jakichś absurdalnych decyzji, bo w przyszłości ktoś wymyśli, że na mecz można wchodzić tylko w długich spodniach albo oglądać go wyłącznie na siedząco lub stojąco - tłumaczył nam jeden z kibiców Lecha.
- Ocena wydarzeń w takich przypadkach zawsze będzie niejednoznaczna. Dla mnie jako poznaniaka nie był to dzień chwały, bo porażkę w tym dniu ponieśli zarówno piłkarze, jak i kibice, którzy nie obejrzeli jednego z najważniejszych spotkań Lecha w całym sezonie. Nie zgadzam się z decyzją o zakazie wnoszenia flag, „barwy” to dla kibiców niezwykle ważna rzecz. Z drugiej strony sam byłem piłkarzem i doskonale wiem też jak ważne jest wsparcie trybun dla drużyny w meczu o taką stawkę. A tego wsparcia w poniedziałek zabrakło
– przyznał Paweł Wojtala, prezes Wielkopolskiego ZPN.
- Szef związku miał żal do straży pożarnej i warszawskich urzędników, że w ostatniej chwili zmieniono zasady odnośnie organizacji spotkania na Stadionie Narodowym i w efekcie doprowadziło to do takiej sytuacji. Wiem, że PZPN do samego końca próbował przekonywać władze do zmiany decyzji o zakazie wnoszenia większych flag na trybuny, ale tak się nie stało. Z mojego punktu widzenia nie było potrzeby zmieniać dotychczasowej praktyki. Między kibicami Lecha a Rakowa nie było wcześniej złej krwi i nie sądzę, by kwestia wielkości flag mogła podważyć bezpieczeństwo kibiców na stadionie
– dodał.
Zobacz także:
Kibice starli się z policją
Część pseudokibiców postanowiło dać upust swojej frustracji związanej z brakiem zgody na wniesienie sektorowych flag poprzez starcie się z policją – Najpoważniejszy incydent miał miejsce przed zakończeniem pierwszej połowy finałowego meczu, kiedy to grupa pseudokibiców postanowiła wtargnąć na stadion od strony parkingów pomiędzy bramami nr 10 i 11. Również po meczu zaatakowano policjantów - poinformował Sylwester Marczak, rzecznik stołecznej policji.
Po meczu policjantów próbowała zaatakować ponad 2 tysięcy osób. – Niestety rannych zostało dwóch policjantów oraz koń służbowy, który został obrzucony kamieniami i butelkami. - dodał Marczak. W wyniku zajść zatrzymano 20 osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?