Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Śląsk rzeczywiście jest słabym mistrzem?

Maciek Jakubski
Pierwszy mecz Śląska Wrocław w eliminacjach do Ligi Mistrzów i od razu kontrowersje. Ledwie przebrzmiał ostatni gwizdek w Podgoricy, a eksperci piłkarscy niczym wygłodniałe sępy rzuciły się na Mistrza Polski. "Niezasłużone zwycięstwo", "jaki słaby ten Śląsk" - to tylko dwa najbardziej jaskrawe przykłady. Owszem, mecz stał na żenującym poziomie, ale tak skrajne opinie są po prostu krzywdzące.

Eksperci najwyraźniej zapominają, że chociażby krakowska Wisła mecze z tak słabymi przeciwnikami zwykła przegrywać lub remisować. Zresztą czwartkowe mecze polskich drużyn w europejskich pucharach pokazały, że Polacy na wyjazdach z tej klasy "ogórkami" nie potrafią grać. Zarówno Legia, jak i Lech zremisowały swoje spotkania, a lawinowej krytyki uniknęły. Nie rozumiem zatem, skąd takie krytyczne reakcje w przypadku Śląska? Wygrana na wyjeździe jest, punkty do rankingu są. Bilans się zgadza.

Nie można także zapominać, że Śląsk jest budowany od nowa. Już finisz rozgrywek poprzedniego sezonu pokazał, że w przerwie letniej dojdzie do trzęsienia ziemi. Konflikt pomiędzy dyktatorem Lenczykiem, a "żołnierzami Tarasiewicza" doprowadził do sytuacji, gdzie na cztery kolejki przed końcem sezonu piłkarze dowodzeni przez Milę zaczęli grać dla siebie i zdobyli Mistrzostwo. Dokonali tego piłkarze sprowadzeni jeszcze przez Tarasiewicza, albowiem transfery Lenczyka można śmiało uznać za chybione. Voskamp, Cetnarski czy Stevanović Ekstraklasy nie zawojowali, a Mraz pokazał się z niezłej strony w zaledwie kilku spotkaniach. Prezydent Dutkiewicz po dramatycznej końcówce sezonu miał do wyboru dwa warianty: zwolnić trenera lub pozwolić mu na czystki w szatni. Jak wiadomo sympatia prezydenta do szkoleniowca przeważyła, a wrocławski zespół opuścili m.in. skonfliktowani z Lenczykiem Madej i Ćwielong. W sumie odeszło jedenastu zawodników, a na ich miejsce pojawiło się zaledwie trzech. W transferach tych nie tylko ilość się nie zgadza, ale też jakość. Grodzicki faktycznie ma klasę, ale czy w pojedynkę załata dziurę po Celebanie, Fojucie i Pietrasiaku? Wątpliwe. Kowalczyk tak naprawdę od dawna nie gra w piłkę na ekstraklasowym poziomie, pojawił się w Śląsku tylko ze względu na starą znajomość z trenerem Lenczykiem, bo przecież siedzenie na ławce w Lubinie ciężko uznać za atut obrońcy. Wreszcie trzeba sobie zadać pytanie, czy trzydziestoletni Patejuk po jednym dobrym sezonie w Ekstraklasie jest wzmocnieniem? Na pewno jest lepiej wychowany niż Madej czy Ćwielong, ale czy da Śląskowi więcej bramek i asyst? Rok i dwa lata temu siłą Śląska był wyrównany i liczny skład. Kontuzje i kartki nie przeszkadzały, bowiem zawsze znajdowali się wartościowi zmiennicy. W nowym sezonie już tak dobrze nie będzie. Nawet spełnienie oczekiwań kibiców i zarządu klubu, czyli dołączenie do kadry pierwszego zespołu młodzieżowców (Garyga, Menzel) nie rozwiązuje problemu kadrowego. Sytuacja ta na pewno poprawiłaby się, gdyby do Wrocławia trafiła trójka muszkieterów z konającej Polonii: Jodłowiec, Dwaliszwili i Wszołek. Na tę chwilę to jednak tylko marzenia.

Jak ciężki to będzie sezon, Mistrzowie Polski przekonali się w Podgoricy. Za wynik nie ma co drużyny ganić, za minimalistyczny styl też, ale można się zastanowić, czy Śląsk nie powinien zagrać lepiej, czy skład mógł być silniejszy i która formacja wymaga wzmocnień na dziś. Trener Lenczyk chyba na dobre zapomniał o swoim eksperymencie lutowo-marcowym i ustawieniem bez skrzydłowych i nowy sezon rozpoczął klasycznym ustawieniem 4-5-1 z dwoma defensywnymi pomocnikami i bocznymi pomocnikami. Bramka to jedyne miejsce na całym boisku, o które kibice z Wrocławia mogą być spokojni. Zarówno Kelemen, jak i Rafał Gikiewicz to klasowi bramkarze. Zgodnie z przewidywaniami najsłabszą formacją w pierwszym meczu o stawkę była kompletnie rozbita i do tej pory niezałatana po stracie Celebana, Fojuta, Pietrasiaka i Wołczka obrona. Zdaję sobie sprawę, że liderem środka obrony powinien być zawieszony w Podgoricy za kartki Grodzicki, czy jednak wybór duetu Pawlec - Kowalczyk był rozwiązaniem optymalnym? Pawelec kończył miniony sezon właśnie na środku defensywy i spisał się z Budućnostią na miarę swoich przeciętnych możliwości. Dużo większe błędy przydarzały się Kowalczykowi. Widać było brak zgrania obu stoperów, jednak moim zdaniem główne problemy Pawelca i Kowalczyka to brak wzrostu i kompletna nieumiejętność wyprowadzenia piłki. Przy stałych fragmentach we własnym polu karnym brakuje Śląskowi kilku centymetrów i kilogramów, a operowanie piłką obu stoperów trzydzieści metrów od własnej bramki woła o pomstę do nieba. Nie potrafią wymienić między sobą podań, ani uruchomić celnym, długim podaniem pomocników czy napastników. Nie pojmuję z jakiego powodu Lenczyk nie zdecydował się na Wasiluka. Jego wzrost oraz umiejętność podania na kilkadziesiąt metrów byłby jak znalazł. Wasiluk w kilku meczach minionego sezonu spisał się na środku obrony naprawdę bardzo dobrze. Chociażby w czasie meczu u siebie z Lechią Gdańsk, gdy zagrał jak profesor. Lewa strona, czyli Mraz, zagrał na swoim przyzwoitym poziomie. Może niewidoczny z przodu, ale też bez większych wpadek z tyłu. Natomiast to co zaprezentował Socha na prawej stronie woła o pomstę do nieba. Zgadza się, można na usprawiedliwienie wychowanka Śląska napisać, że nie miał żadnego wsparcia Cetnarskiego oraz Kowalczyka, który nie asekurował go jak powinien, ale mimo to przykro było patrzeć jak lewoskrzydłowy Podgoricy ośmiesza co kilka minut Sochę. W mistrzowskim sezonie Socha mógł w każdej chwili być zastąpiony przez Celebana lub Wołczka, dziś alternatywą jest Kowalczyk lub Juraszek z Młodej Ekstraklasy.

Solidnie za to wygląda pomoc wrocławian. Para defensywnych pomocników nie podlega dyskusji. Kaźmierczak i Elsner jeszcze wiosną wyglądali jakby razem nie potrafili grać, ale pod koniec sezonu, jak i w pierwszym meczu w eliminacjach Ligi Mistrzów udowodnili, że wreszcie dotarli się i podzielili obowiązkami. Rok temu przewidywano, że mogą być najlepszym duetem defensywnych pomocników w Ekstraklasie, w tym faktycznie tak może być. W spotkaniu z Budućnostią dobrze zagrał zwłaszcza Słoweniec, który nie tylko strzelił bramkę otwierającą wynik, ale później skutecznie walczył w środku pola. Parę bocznych pomocników w Podgoricy pełnili Sobota i Cetnarski. Ten pierwszy tradycyjnie kilka razy błysnął, pokazał swoje nieprzeciętne umiejętności. Fatalnie natomiast spisał się Cetnarski. Nie potrafię zrozumieć przywiązania trenera Lenczyka do byłego piłkarza GKS Bełchatów. Poza boiskiem cały czas bryluje w wywiadach, w deptaniu koszulki Zagłębia po derbach, w śpiewaniu na mistrzowskiej fecie, ale na murawie jest niewidoczny i bezproduktywny. Moim zdaniem najsłabszy na boisku i w składzie na jego miejsce widziałbym zdecydowanie Patejuka.

Niepodważalna w drużynie jest oczywiście pozycja Mili, choć w Czarnogórze zagrał przeciętne zawody. Miał dużo strat, ale z drugiej strony wykorzystał karnego, walczył i kilka razy dobrze rozprowadził akcje. Od roku wiadomo za to, że w Śląsku atak praktycznie nie istnieje. Diaz pokazuje swoje umiejętności od przypadku do przypadku, Voskamp jest potwornie niezwrotny i powolny, a z Łukasza Gikiewicza żaden snajper. Stąd też ciężar zdobywania bramek w zeszłym sezonie spoczywał głównie na pomocnikach i obrońcach. Pierwszy mecz nowego sezonu pokazał, że to się nie zmieni. Gikiewicz wyszedł w pierwszym składzie chyba tylko za obecność na obu obozach przygotowawczych i waleczność. Jedyną okazję jaką mu wypracowano popisowo zmarnował, choć i tak został odgwizdany spalony.

Po pierwszym meczu wygląda zatem, że Śląsk w nowym sezonie będzie słabszy niż w poprzednim. Dwie formacje są w stanie rozkładu. Z tyłu nadzieję daje przyjście Grodzickiego, jeśli uda się ściągnąć Jodłowca, to być może nie będzie tak źle z obroną jak wiosną, czy w meczu w Podgoricy, choć zmienników dalej nie będzie. Gorzej z atakiem, gdzie typowego egzekutora po prostu nie ma, a nikt w Śląsku o takowym nie pomyślał. Jeśli w Europie i Ekstraklasie ma straszyć bramkarzy przeciwnika Łukasz Gikiewicz, to jest to jakiś dramat. Przy całej sympatii dla Gikiego nie jest to gracz na Ekstraklasę. Te dwie formacje wymagają wzmocnień na już, na teraz. Tym bardziej, że po przejściu Budućnosti poprzeczka zostanie zawieszona wyżej, a do startu Ekstraklasy też coraz mniej czasu. Prowizoryczne łatanie dziur zawodnikami z Młodej Ekstraklasy może okazać się niewystarczające. Paradoksalnie lada dzień Śląsk zamiast wzmocniony, może zostać poważnie osłabiony. Jeśli sprawdzą się plotki i do reprezentacji powędruje Marek Wleciałowski, to może się okazać, że będzie to większy upływ krwi niż odejście Celebana, Sztylki i Madeja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24