Dariusz Dziekanowski o meczu Polski z Portugalią: Fantastycznie nie było, ale są powody do zadowolenia

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
15.11.2018  gdansk. towarzyski mecz polska - czechy  nz robert lewandowski fot. piotr hukalo / dziennik baltycki / polska press
15.11.2018 gdansk. towarzyski mecz polska - czechy nz robert lewandowski fot. piotr hukalo / dziennik baltycki / polska press Piotrhukalo
Fantastycznie nie było, ale są powody do zadowolenia - ocenił wtorkowy mecz z Portugalią w Lidze Narodów były reprezentant Polski i były asystent Leo Beenhakkera Dariusz Dziekanowski. - Widzieliśmy dobrą organizację gry, duże zaangażowanie. Pomimo tego, że ani Mateusz Klich, ani Grzegorz Krychowiak, ani Piotr Zieliński nie zagrali rewelacyjnego meczu, nasza linia pomocy była dobrze zorganizowana - dodaje.

Największy jest oczywiście taki, że choć remis 1:1 w Guimaraes przedłużył do sześciu serię meczów bez zwycięstwa reprezentacji pod wodzą Jerzego Brzęczka (trzy remisy, trzy porażki), to równocześnie zapewnił nam (kosztem Niemców) miejsce w pierwszym koszyku w grudniowym losowaniu grup eliminacyjnych do Euro 2020.

Spotkanie dało nam również do myślenia, bo choć sporo jest jeszcze w grze Biało-Czerwonych do poprawienia, to nie zabrakło również powodów do zadowolenia. Chociażby z postawy Arkadiusza Milika, który otrzymał trudne zadanie zastąpienia kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego i pokazał, że czego jak czego, ale charakteru mu nie brakuje.

Krytykowany ostatnio za grę w klubie snajper SSC Napoli najpierw wywalczył w drugiej połowie rzut karny, sprytnie wykorzystując kontakt z portugalskim obrońcą (który w dodatku otrzymał za to czerwoną kartkę). A następnie z zimną krwią wykorzystał jedenastkę, choć musiał wykonywać ją na raty, bo po pierwszym (celnym) strzale sędzia nakazał powtórkę.

Liga Narodów: Portugalia - Polska MEMY. Przynajmniej powtórzyliśmy karnego

- Duża sztuka, a za drugim razem strzelił nawet lepiej, niż za pierwszym - chwali młodszego kolegę Dariusz Dziekanowski, który przed sam laty znalazł się w podobnej sytuacji, w meczu z Grecją w eliminacjach Mistrzostw Europy 1988. Z tą tylko różnicą, że nie podchodził dwa razy do jednego karnego, tylko skutecznie wykonał dwie jedenastki, w odstępie 35 minut.

- Za drugim razem im mniej się w takiej sytuacji myśli, tym lepiej, bo można przekombinować - przyznaje były reprezentant Polski.

Występ Milika ocenia pozytywnie. - Starał się, pokazywał do gry i były momenty, że bardzo dobrze zgrywał piłkę do partnerów. A gdyby sam dostawał od nich dokładniejsze podania, to jego dorobek strzelecki mógł być większy. Portugalczycy zarzucają mu, że „przyaktorzył” w polu karnym, ale ja bym się go nie czepiał. Był kontakt z rywalem i jego ręka na Arku. Rywal przyczynił się do jego upadku - za takie rzeczy gwiżdże się jedenastki - podkreśla Dziekanowski i pozostaje mieć nadzieję, że meczem w Guimaraes Milik w końcu się przełamie, bo do siatki w kadrze trafił po ponad roku.

Później i wcześniej, w przerwach pomiędzy poważnymi (dwiema) kontuzjami i wielomiesięcznymi rehabilitacjami był wśród kibiców reprezentacji dyżurnym chłopcem do bicia z powodu skuteczności (pamiętacie jeszcze ten dowcip, jak skazany na śmierć przez rozstrzelanie prosi - pytany o ostatnie życzenie - żeby strzelał Milik).

Na razie napastnik Napoli wygrywa rywalizację o miejsce w składzie z Krzysztofem Piątkiem. Snajper Genoi w kadrze zaliczył wejście smoka, bo strzelił gola w październikowym meczu z Portugalią w Chorzowie. W trzech ostatnich spotkaniach reprezentacji nie zagrał jednak ani minuty.

- Po jego wyczynach w klubie i pierwszym meczu z Portugalią niektórych chyba poniosła fantazja. Życzmy Piątkowi jak najlepiej, niech się rozwija, nadal strzela gole i trafi kiedyś do wielkiego klubu, ale spokojnie - nie róbmy z niego drugiego Messiego. Na razie jest w kadrze napastnikiem numer trzy - podkreśla Dziekanowski, którego zdaniem oceniając spotkanie w Guimaraes przede wszystkim powinno się patrzeć na to, co zrobiliśmy jako kolektyw.

- Widzieliśmy dobrą organizację gry, duże zaangażowanie. Pomimo tego, że ani Mateusz Klich, ani Grzegorz Krychowiak, ani Piotr Zieliński nie zagrali rewelacyjnego meczu, nasza linia pomocy była dobrze zorganizowana - wylicza były asystent Leo Beenhakkera. Dodaje, że pochwalić trzeba również defensywę.

- Jan Bednarek i Thiago Cionek to może nie Kamil Glik i Michał Pazdan z Euro 2016, ale trzeba wziąć pod uwagę ich możliwości. Do ich gry we wtorek nie można się przyczepić, dobrze wywiązywali się ze swoich obowiązków w destrukcji, a były momenty, zwłaszcza w pierwszej części meczu, gdy Portugalczycy grali na naszej połowie. Mimo to nasza obrona nie popełniła na tyle poważnego błędu, by mówić, że mamy z tyłu jakieś dziury. Popełniła jeden, ale stracona bramka idzie na konto pomocnika (Klicha - red.) - dodaje Dziekanowski. - Owszem, przegrywali czasem pojedynki, ale Portugalia nawet bez Cristiano Ronaldo i Bernardo Silvy to drużyna z najwyższej półki. Na tym poziomie przegrywa się pojedynki, ważne, by nie dopuścić do tego, żeby powstało z tego poważne zagrożenie dla naszej bramki - podkreśla.

Polska urwała punkt Portugalczykom bez Lewandowskiego. "Nie idźmy w skrajności, tę kadrę nadal trzeba budować na nim"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dariusz Dziekanowski o meczu Polski z Portugalią: Fantastycznie nie było, ale są powody do zadowolenia - Portal i.pl

Wróć na gol24.pl Gol 24