Derby Krakowa. Marek Motyka: Oby to były derby, które będzie wspominać się latami

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
30.03.2015 krakowstadion wisly - byly pilkarz nz marek motykafot. andrzej banas / gazeta krakowska  *** local caption ***                                                                          `                                                                                                                                                                                                                                                                                                         `                                                                                                                                                                                                                                                                                                         `                                                                                                                                                                                                                                                                                                         `                                                                                                                                                                                                                                                                                                         `
30.03.2015 krakowstadion wisly - byly pilkarz nz marek motykafot. andrzej banas / gazeta krakowska *** local caption *** ` ` ` ` ` Andrzej Banas
- Derby to były derby, bez względu na to, o co toczyła się walka. W tamtych latach o derbach Krakowa można było mówić w pełni tego słowa znaczeniu. W obu drużynach większość stanowili ludzie urodzeni w Krakowie, wychowankowie. Byli to piłkarze związani ze swoimi klubami od dziecka. Dzisiaj to się zmieniło - wspomina Marek Motyka, były piłkarz Wisły Kraków i Cracovii.

- Kto dla pana jest faworytem niedzielnych derbów Krakowa?
- Gdyby zadał mi pan to pytanie tydzień, dwa tygodnie temu, to nie miałbym wątpliwości, żeby wskazać Wisłę. Dzisiaj jednak tak już pewny nie jestem. Z Cracovii płyną głosy, że wszystko jest poukładane, kadra jest mocna i szeroka, co pokazał choćby mecz Pucharu Polski z Jagiellonią. W Wiśle pojawiły się natomiast problemy, trener Maciej Stolarczyk musi sklejać zespół, bo jest sporo kontuzjowanych zawodników. A w takiej sytuacji, jak się nie ma atutów, to się nic nie wymyśli. Ubolewam, że Wisła nie będzie mogła zagrać w optymalnym składzie. Obiektywnie trzeba powiedzieć, że będzie jej podwójnie ciężko. Ostatnie porażki trochę mogą przytłoczyć. Wiem, że wiślacy dadzą z siebie wszystko, ale pozostaje pytanie, jaki w ogóle trener Stolarczyk wystawi skład? Jakieś osłabienia na pewno będą, co Cracovia może wykorzystać.

- Wisła będzie miała atut własnego stadionu. To może jej bardzo pomóc pana zdaniem?
- Może, bo wiadomo, że jak ponad 30 tysięcy osób ryknie, to może piłkarzy ponieść. Ale z drugiej strony w Cracovii są doświadczeni zawodnicy, którzy z czymś takim są w stanie sobie poradzić. Ja żałuję, że na stadionie nie będzie kibiców „Pasów”, bo to jednak są derby i obie strony powinny mieć wsparcie. Inna sprawa, że jak popatrzę na to, co działo się w ostatnich latach na trybunach, to rozumiem decyzje, które zapadły. Niestety, kibice Cracovii sami sobie zapracowali na to, że teraz ich nie będzie. To niszczenie stadionu rywala jest po prostu niepoważne. Przez to Wisła dostanie więcej pomocy od swoich kibiców i może dzięki temu wsparciu jednak wygra.

Wisła Kraków. Koszulki „Białej Gwiazdy” - zobacz jak zmienia...

- Myśli pan, że trener Maciej Stolarczyk musi podnieść drużynę przede wszystkim mentalnie po kompromitującej porażce w Stargardzie w Pucharze Polski?
- Nie widziałem meczu z Błękitnymi, ale przypuszczam, że to mogło być celowe działanie ze strony trenera Stolarczyka. Tzn. nie przegrał oczywiście specjalnie, ale wystawił słabszy skład, bo był świadomy tego, co czeka jego zespół w niedzielę. Dla Wisły zresztą teraz najważniejszym celem jest awans do pierwszej ósemki. A biorąc pod uwagę, że kontuzjowani są tacy zawodnicy, jak Brożek, Błaszczykowski czy Sadlok i nie wiadomo, czy będą mogli zagrać w niedzielę, to może trener Stolarczyk nie chciał ryzykować kolejnych urazów. Cracovia będzie miała dużą szansę przerwać fatalną serię w meczach z Wisłą i będzie chciała ją wykorzystać. Czy wiślacy na to pozwolą? Zobaczymy. Zapowiada się ciekawa potyczka i trzeba życzyć kibicom dobrego spektaklu. Oby to były derby, które będzie wspominać się latami.

- Zostawmy na moment to, co czeka nas w niedzielę. Jak pan wspomina derbowe spotkania ze swojej kariery zawodniczej?
- Jeśli chodzi o ligowe mecze, to nie miałem okazji wygrać z Cracovią. Na początku lat 80-tych XX wieku były cztery takie spotkania, które trzy razy zakończyły się remisem, a raz przegraliśmy. Był też mecz w Pucharze Polski, który wygraliśmy po rzutach karnych. Najwięcej było styczniowych spotkań o Herbową Tarczę Krakowa. Bilans tych spotkań wychodził dla nas na plus. Jedno było w tym wszystkim ważne, nie liczyło się, w której lidze gra Cracovia. Derby to były derby, bez względu na to, o co toczyła się walka. W tamtych latach o derbach Krakowa można było mówić w pełni tego słowa znaczeniu. W obu drużynach większość stanowili ludzie urodzeni w Krakowie, wychowankowie. Byli to piłkarze związani ze swoimi klubami od dziecka. Dzisiaj to się zmieniło. Mało jest piłkarzy tak mocno związanych z klubami. To znak czasów, ale fakty są takie, że chyba zawodnicy - szczególnie ci z zagranicy - nie do końca mają świadomość, jakie to są spotkania.

- Wy znaliście się z piłkarzami Cracovii bardzo dobrze.
- Oczywiście, bo też inne to były czasy. Podam taki prosty przykład. Ja jako wiślak nie miałem problemów z tym, żeby zabrać dziecko i pójść na mecz na Cracovię. Jak w sobotę graliśmy swój mecz, to w niedzielę w południe szło się na Kałuży i nikt tam złego słowa nam nie powiedział. Na boisku w czasie derbów kości trzeszczały, ale poza nim nie było między nami żadnej wrogości, znaliśmy się bardzo dobrze z chłopakami z Cracovii. Dzisiaj to wygląda inaczej. Walka rozgrywa się też między działaczami, każdy chce udowodnić, że jego model prowadzenia klubu jest lepszy. Wiadomo, że na dzisiaj stabilizacja jest większa w Cracovii, gdzie przyjęto model angielski i Michał Probierz nie tylko jako trener, ale również jako wiceprezes odpowiada za całą stronę sportową klubu. Tam to jest budowane z głową, stawia się na szkolenie młodzieży, buduje się ośrodek treningowy. W Wiśle wciąż mamy natomiast okres przejściowy. Wciąż jest duży znak zapytania, co dalej? Ważne, że kibice tak mocno wspierają „Białą Gwiazdę”. W niedzielę będzie komplet, na inne mecze przychodzi po 15 tysięcy widzów. Jest znacznie lepsza, pozytywna atmosfera w klubie i wokół niego niż jeszcze niedawno miało to miejsce. Mam nadzieję, że z czasem to przyniesie wejście do Wisły sponsora strategicznego, który pomoże „Białej Gwieździe” wrócić na ścieżkę prawdziwych sukcesów. Każdy z kibiców Wisły o tym marzy, choć wiadomo, że na razie droga jawi się dość ciernista. Potrzeba dużej cierpliwości.

Cracovia. Tak przez lata zmieniały się koszulki piłkarzy "Pa...

- Pan kojarzony jest przede wszystkim z Wisłą, ale przecież grał pan również w Cracovii. Dzisiaj piłkarze raczej nie decydują się na takie kroki.
- To też znak czasów… To kolejny dowód na to, że w tamtych latach nie było między działaczami wielkiej wrogości. Większość takich transferów przeprowadzana była z Wisły do Cracovii. Wiązało się to z tym, że Wisła grała w wyższej lidze, więc jeśli ktoś się nie mieścił w składzie, szedł pomóc sąsiadom z drugiej strony Błoń. Takich piłkarzy było wielu. Gacek, Surowiec, w późniejszych latach choćby Depa, Mróz. Można byłoby długo wymieniać. To bardziej przez ostatnie lata kibice rozniecili taką nienawiść, jakiej absolutnie nie powinno być. Jak słyszę, że już dzieci szczuje się na jedną czy drugą stronę, to myślę sobie, że to droga donikąd. A ze mną było tak, że wróciłem z Norwegii i chciałem grać w Wiśle, ale tam mnie już nie chciano, choć byłem w bardzo dobrej formie. W Cracovii pracował wtedy trener Lucjan Franczak, który przekonał mnie, że nie ma sensu, żebym gdzieś jeździł po Polsce, że mogę pomóc „Pasom”. Nikt nie miał do mnie nigdy o to pretensji. Tak jak oddawałem serce Wiśle, tak również w Cracovii starałem się zawsze grać jak najlepiej. Myślę, że kibice to widzieli i doceniali, bo cieszyłem się ich szacunkiem. Grałem z typowymi wychowankami Cracovii, takimi jak Edek Kowalik, Rafał Wrześniak czy Paweł Zegarek. To wszystko są chłopaki, którzy grali ze mną i do dzisiaj bardzo się szanujemy, darzymy się sympatią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Derby Krakowa. Marek Motyka: Oby to były derby, które będzie wspominać się latami - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24