Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokąd zmierza łódzki Widzew? Widmo spadku przy Piłsudskiego (KOMENTARZ)

Mateusz Drzewiecki
Widzew aktualnie zajmuje 14. miejsce w tabeli
Widzew aktualnie zajmuje 14. miejsce w tabeli Szymon Kapela
Dokąd zmierza łódzki Widzew? To, co dzieje się wokół zespołu i klubu nie przypomina trochę sytuacji sprzed dwóch lat, kiedy to w takich samych tarapatach był Łódzki Klub Sportowy? Czy Widzew podzieli los ŁKS-u, a w Łodzi zobaczymy Legię, Lecha, Lechię czy Wisłę dopiero za kilka lat?

Widzew otrzymał część pieniędzy od Phibela. Teraz czeka na przelew z Malagi

Coraz gorzej dzieje się w zespole ze stadionu przy alei Piłsudskiego. Zmiana trenera. A szkoleniowiec, który przejmuje obowiązki czuje na sobie oddech władz klubu i konkurentów. Coraz to nowi zawodnicy są wcielani do zespołu, którzy nawet dobrze nie wiedzą, gdzie jest Polska, a co dopiero Łódź. Nawet na początku października przybywa kolejnych dwóch nowych piłkarzy.

Po meczu 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy pracę stracił zawieszony i od kilku dni urlopowany Radosław Mroczkowski. Wielu zadawało sobie pytanie, czy to jest dobry i zdrowy ruch dla klubu. Tłumaczono trenera, że nie miał jeszcze czasu, aby ułożyć zespół, poukładać go taktycznie i mentalnie. Też nic dziwnego, jeśli co trening pojawiały się nowe „gwiazdki” zagranicznych zespołów. Trudne też było zapanować nad tą „wieżą Babel”. Ta cała sytuacja z obcokrajowcami w Widzewie, na pewno trochę usprawiedliwia trenera Mroczkowskiego. W jednym z wywiadu legenda reprezentacji Polski i zespołu czerwono-biało-czerwonych Józef Młynarczyk grzmiał: - Kto jest odpowiedzialny za transfery obcokrajowców do Widzewa?!.

Zespół z „dzieciaków Mroczkowskiego” przeobraził się w kolonię afrykańsko-bałkańską. W meczach z Podbeskidziem i Piastem w pierwszej jedenastce na murawę wybiegło tylko trzech Polaków! Przypomina to trochę klub seniora w Łódzkim Klubie Sportowym lub brazylijską Pogoń Szczecin Antoniego Ptaka, ale wiemy jak zakończyły się obie te historie. Były trener bronił się tym, że on miał swoją listę transferów na sezon 2012/2013, ale wszystkich nie dało się zrealizować przez finanse. To fakt pensja 5 tysięcy złotych nikogo nie uszczęśliwi w Ekstraklasie, ale jakieś transfery zostały zrealizowane, np. Karol Tomczyk ze Skry Częstochowa. Człowiek, który w meczu z Legią chyba dobrze nie wiedział, gdzie się znajduje i po co w ogóle przyjechał do Warszawy.

Następny przykład do David Kwiek z Resovii Rzeszów, miał być wielkim wzmocnieniem drugiej linii, ale jakoś słuch o nim zaginął i występuje jak na razie w III ligowych rezerwach. Ci, którzy tak naprawdę wnieśli coś do zespołu, czyli Łukasz Staroń (bardzo dobre wejście w meczu z Legią) i Tomek Kowalski (z każdym wejściem wnosi coś na plus do zespołu na placu gry) zaliczają epizodyczne wejścia w Ekstraklasie, a są podstawowymi zawodnikami w rezerwach. Latem z wypożyczeń wrócili młodzi zawodnicy: Rafał Augustyniak, Damian Ceglarz, Sebastian Duda, Piotr Mroziński i Mikołaj Zwoliński. Z pięciu zawodników trener dał tak naprawdę szansę tylko dwóm. Damian Ceglarz i Mikołaj Zwoliński odbyli dwa indywidualne treningi z gronem ośmiu zawodników i zagrali sparing z czwartoligową Mazovią Rawa Mazowiecka i po takim teście trener potrafił zweryfikować ich przydatność do zespołu, to dość ciekawe. Sebastian Duda był w klubie, klub go chciał, ale później miał zostać wypożyczony do I-ligowej Sandecji Nowy Sącz, ale z dnia na dzień wylądował w Stali Mielec. Prawdziwą szansę dostali Rafał Augustyniak i Piotr Mroziński, którzy przepracowali cały okres przygotowawczy, ale też rzadko znajdowali uznanie w oczach Radosława Mroczkowskiego.

Jedynymi stranieri, którzy dotarli do Łodzi latem i naprawdę dają wartość dodatnią do zespołu, to bracia Visnakovs, nad którymi czuwa cały czas ich „polski ojciec” Grzegorz Waranecki, łódzki biznesmen. Trener Mroczkowski zrobił bardzo dużo dobrego, ale on sam w pewnym momencie się pogubił, aż w końcu nie wytrzymał i jego nerwy puściły na konferencji prasowej po meczu z Ruchem, bo ile można liczyć na cud i szczęście. Nowe rządy objął trener rezerw Rafał Pawlak. Człowiek emocjonalne związany z Łodzią i Widzewem, a chyba o takiego człowieka chodzi też władzom klubu. Miał zostać trenerem tylko na mecz z Lechem Poznań. Jednak gra Widzewiaków w Poznaniu wyglądała naprawdę dobrze i gdyby nie to, że praktycznie cały mecz grali w dziesięciu, to wynik pewnie wyglądałby zupełnie inaczej. W klubie podjęto decyzję, że jeśli zespół zdobędzie punkty w meczu z Lechią, trener Pawlak zostanie nowym opiekunem pierwszej drużyny.

Widzew w gronie kandydatów do spadku jest już od dwóch-trzech sezonów. Jak na razie wychodził obronną ręką z tych sytuacji, choć już w zeszłym sezonie widmo spadku zaglądało coraz bardziej w oczy. To już jest tykająca bomba, tylko z opóźnionym zapłonem i wybuchnie, jeśli klub pożegna się z ekstraklasowym bytem. Na pewno wtedy z klubem rozstanie się Sylwester Cacek, którego trzymają wpływy z Canal+ i obietnica prezydent Zdanowskiej, o powstaniu nowego stadionu. Spadek do I ligi będzie ciągłą niewiadomą, jak to miał miejsce w przypadku ŁKS-u Łódź. Walka o licencję, zamknięcie budżetu i spłata kolejnych kolosalnych długów. To może oznaczać tylko jedno - że Łódź, jako miasto pożegna się z piłką krajową na najwyższym poziomie na kilka dobrych lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24