Nawet jeśli rząd Tuska robi to wszystko, co robi, za późno, to jednak wierzę, że nie jest to li tylko element kampanii wyborczej. Wierzę, że przeanalizowano różne drogi wyjścia ze stadionowego impasu i ta, którą wybrano, jest drogą bolesną dla normalnych kibiców, ale skuteczną. Jeśli tak jest, to zamykanie stadionów będzie miało charakter tymczasowy i wybitnie prewencyjny.
I tak naprawdę inaczej być nie może, bo obrazek z sobotniego spotkania Śląska z GKS jest wielce pouczający. Pod zamkniętym stadionem przy Oporowskiej zgromadziło się około tysiąca kibiców, których nie było widać, ale było słychać przez całą transmisję w Orange Sport. Nie jest to zjawisko normalne i trudno dać społeczne przyzwolenie na uznanie zamykania stadionów za rozwiązanie stałe i jedyne.
Od wielu lat znam osobiście wojewodę dolnośląskiego Marka Skorupę i wyobrażam sobie, ile zdrowia musiało go kosztować podjęcie decyzji o zamknięciu stadionu Śląska. Skorupa wielokrotnie udowadniał, że partyjne rozkazy to za mało, aby pod nimi złożyć swój podpis. Skoro tak, to znaczy, że wojna, którą wypowiedział kibolom Tusk, nie ma charakteru pozorowanej przedwyborczej akcji, ale ma doprowadzić do rozwiązania problemu na stałe.
Zupełnie inne odczucia mam po decyzji Komisji do spraw Licencji PZPN, która nie udzieliła siedmiu klubom prawa gry w ekstraklasie w sezonie 2011/2012. Powołując się na klauzule poufności, przewodniczący komisji - pan Hilary Nowak odmówił udzielenia informacji na temat zaniedbań, ale prezesi klubów chętnie opowiadają dziennikarzom, jaki kaliber mają zastrzeżenia PZPN. I niestety jest to groch z kapustą. Mając na uwadze, że jedyną w przeszłości ofiarą komisji licencyjnej był ŁKS, pewnie i teraz skończy się na pouczeniach i straszeniu.
Wygląda na to, że PZPN próbuje podreperować swój wizerunek, kreując się na organizację działająca sprawnie i uczciwie. A na tym rządowo-związkowym tle najlepiej wypada szef spółki Ekstraklasa SA Andrzej Rusko. Nie dość, że sprzedał korzystnie jak nigdy wcześniej prawa do ekstraklasy, to jeszcze odważnie walczy o prawa normalnych kibiców. Każdy więc pręży muskuły, ale trzeba wyobraźni Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, aby przewidzieć, co z tego wyniknie. Wszak Dyzmów ci u nas dostatek.
Marian Kmita jest szefem sportu w Polsacie i publicystą Polska The Times
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?