Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Echa meczu Polska - Armenia: Teodorczyk zamyka usta krzykaczom. Ktoś widział Krychowiaka?

SK
Łukasz Teodorczyk
Łukasz Teodorczyk Szymon Starnawski / Polska Press
Gdybyśmy na podstawie tego jednego meczu mieli ocenić naszych kadrowiczów pod kątem ich przydatności do Reprezentacji, to zupełnie bezpłciowemu Krychowiakowi zalecilibyśmy jak nie zmianę zawodu, to przynajmniej dość długi urlop, Pawła Wszołka zaliczylibyśmy prędzej do naszego ligowego dżemiku niż poważnej Serie A, natomiast bezzębnego i kompletnie zagubionego Teodorczyka sami odwieźlibyśmy na lotnisko, żeby przypadkiem nie wrócił. A to wszystko po starciu z wybitnie przecież przeciętną Armenią, która przed rozpoczęciem tego wtorkowego spektaklu została obsadzona w zaszczytnej roli tła.

Zwyciężyliśmy, wynik poszedł w świat, za kilka lat nikt nie będzie pamiętał o stylu, ale dziś nie powinniśmy przejść obojętnie obok tego, co wydarzyło się wczoraj na Stadionie Narodowym. Dopisaliśmy sobie bowiem trzy punkty, na które po prostu nie zasługiwaliśmy. Cierpieliśmy wczoraj niesamowicie - zarówno piłkarze od grania, jak i kibice od oglądania tej gry. Gdyby tylko Ozbiliza nie sparaliżowała perspektywa zostania narodowym bohaterem Armenii, to gol Lewego z końcówki byłby jedynie trafieniem na otarcie łez.

Zabrakło nam wczoraj argumentów czysto piłkarskich i to jest chyba najbardziej niepokojący wniosek po meczu z, bądź co bądź, wybitnie przeciętnym rywalem. Po pierwsze - po Grzegorzu Krychowiaku z EURO nie ma w tym momencie nawet malutkiego śladu. Duże problemy z regularną grą brutalnie się na nim odbijają. I aż przykro na to patrzeć. Nasz jeszcze nie tak dawno niekwestionowany lider drugiej linii ewidentnie męczy się na boisku grając asekurancko, bez choćby nutki ryzyka, do najbliższego partnera. Brakuje tego automatyzmu i luzu, który pokazywał najpierw w eliminacjach do EURO 2016, a później już na samym turnieju. I o ile wtedy Grzesiek był kręgosłupem tej Reprezentacji, o tyle ostatnio ktoś nam ewidentnie ten kręgosłup przetrącił.

Po drugie Teodorczyk. Kopanie leżącego nie jest fajne, ale co poradzić? Wszyscy krzykacze, którzy po Kazachstanie krzyżowali Nawałkę za niewpuszczenie napastnika Anderlechtu w miejsce słabo grającego wtedy Milika, otrzymali wczoraj odpowiedź od samego zawodnika. Właściwie to dostali piąchą w twarz, bo Teodorczyk więcej na boisku przeszkadzał, niż pomagał. Przez prawie 90 minut zanotował trzy udane zagrania, z czego dwa między 28. a 30. minutą meczu, kiedy to wymusił dwa faule Andoniana, za co chłop powędrował pod wcześniejszy prysznic. A trzecie wspomniane udane zagranie to szybkie zbiegnięcie do linii bocznej, kiedy na zmianę czekał już Kamil Wilczek. Zaraz ktoś napisze: "ale jak to!? Przecież ładnie odegrał piętką do Rybusa i umożliwił mu strzał! Wyłożył piłkę Krychowiakowi!" Super. Gratulacje. Nie negujemy, ale jeśli w starciu z anonimowymi zawodnikami Armenii poważnemu ponoć napastnikowi postawimy poprzeczkę na wysokości kostek, to równie dobrze moglibyśmy chwalić Fabiańskiego za założenie rękawic. Różnica między Teodorczykiem i Milikiem jest dziś NIEWYOBRAŻALNA i transparent z napisem "Arek wracaj szybko!", który pojawił się wczoraj na Narodowym, powinien być najlepszym komentarzem do tych bezsensownych dywagacji.

"Teo" twierdzi jednak inaczej: Nie było najgorzej, choć piłka mnie do końca nie szukała

Źródło: TVN24/X-news

Prawda jest taka, że mieliśmy w tym spotkaniu po prostu gigantyczne szczęście. Szczęście, że mamy Roberta Lewandowskiego. Takiego napastnika zazdrości nam cały świat. Nie dość, że strzela jak z karabinu, to jeszcze zasuwa na całej długości i szerokości boiska co najmniej za dwóch. Jakby na chłodno to wszystko przekalkulować, to tak naprawdę nie zrobił niczego wybitnego - świetny piłkarz zagrał po prostu dobry mecz na tle bardzo przeciętnego rywala i różnica poziomów uwydatniła się sama. Problem w tym, że "Lewy" zaprezentował poziom nieosiągalny wczoraj dla któregokolwiek z naszych zawodników. Odstawił ich na trzy długości i żaden nawet nie spróbował go dogonić.

W Kazachstanie otrzymaliśmy nauczkę. Mecz z Danią pokazał, że zadania domowego zbyt pilnie nie odrobiliśmy. Armenia z kolei udzieliła nam ostrych korepetycji. Czas najwyższy wyciągnąć z nich te osławione wnioski i wziąć się mocno do roboty, bo na horyzoncie już rysuje się bardzo trudny listopadowy wyjazd do Bukaresztu.

Zobacz także:

Memy o Polska - Dania: Pojawia się i znika, taka rola Grosika! [GALERIA]
VIPy na meczu Polska - Dania [ZDJĘCIA]
Zdjęcia z meczu Polska - Dania [GALERIA]

MŚ 2018 w GOL24

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24