I chociaż dzieciątko nie dopowiedziało, na czym owa nienormalność współczesności polega, trudno nie zgodzić się z dziewczynką, że intuicyjnie ma sporo racji.
Spójrzmy na rzecz drobną, naszą piłkarską ligę i jej funkcjonowanie w tzw. opinii publicznej. Mogłoby się zdawać, że w Ekstraklasie chodzi tylko o celne kopanie piłki. Tymczasem okazuje się, że rozgrywki piłkarskie w Polsce to starcie reprezentantów nie tylko lepszych czy gorszych kibiców, ale wojna koncernów medialnych, gospodarczych trustów, a nawet politycznych frakcji. Jarosław Machowiak napisał w "Forbesie" artykuł "Wielka gra o pieniądze. Solorz - Walter 2:2". Wymieszał w analizie sportowych aktywów obu postaci, co się dało i jak się dało. Oprócz Polsatu Sport i nSport, Legia i Śląsk odgrywały w nim główne role. Nic też dziwnego, że po zwycięstwie wrocławian w stolicy w wielu mediach podsumowano mecz tytułem: Walter - Solorz 1:2.
Jeszcze ciekawiej było przy okazji meczu Śląska z Lechią Gdańsk. Nie tylko w tablo-idach, ale i w poważnej "GW" mecz zapowiadano tytułem "Śląska marszałek, Lechii premier". Mrugano okiem, kto komu z polityków będzie kibicował. W podtekście wydarzeń pomiędzy Schetyną i Tuskiem można było odczuć, że dla mediów wynik owego meczu będzie budował tajemniczy polityczny kapitał w wewnątrzpartyjnych relacjach. A to ci dopiero przenikliwość! Gdyby tak było, aż strach pomyśleć, kto i jak rządziłby Polską. Rzeczywistość jest jednak prozaiczna i paradoksalnie nie ma drugiego dna. Walter kocha piłkę i z tej miłości będzie do niej dokładał do końca życia. Na zyski nie liczy, zarabia w innych miejscach. Solorz ma do futbolu stosunek zimnobiznesowy. Dlatego trudno zobaczyć go na meczach Śląska. Zaangażował się w ukochaną drużynę Wrocławia, ale to jedynie gest wobec miasta, któremu wiele zawdzięczał, a nie ślepa miłość do piłki.
Na futbolowym polu trudno porównywać gigantów mediów, bo Legia i Śląsk to jedynie kosztowne zabawki, a nie główne pole do zarabiania. W przypadku Schetyny i Tuska jest jeszcze inaczej. To sentyment i miłość do futbolu. Premier potrafił przejechać pół Europy autem z Gdańska do Hamburga na ćwierćfinał MŚ 2006. A nie grała Polska, tylko Włochy z Ukrainą. Pan Grzegorz kocha Śląsk bardziej niż politykę. Zdobył dla niego tytuły mistrza Polski w baskecie, marzy o takich w piłce. W tych marzeniach nie ma polityki czy biznesu. Jest tylko sport. I rzeczywiście, Julio, wielu trudno to zrozumieć w tym zwariowanym świecie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?