Everton - Arsenal: Kanonierzy jadą na stadion rewelacji sezonu

Marek Koktysz
Podopieczni Arsene Wengera wciąż mają problemy ze złapaniem odpowiedniego rytmu meczowego. Po kiepskim występie na Villa Park jadą do Liverpoolu, by zmierzyć się z drużyną, która w sezonie 2012/2013 zaskakuje wszystkich. W tym meczu już raczej nie zobaczymy zer po obu stronach na tablicy wyników.

Zacznijmy od gospodarzy. Chyba nikt nie spodziewał się, że Everton będzie w tym sezonie tak dobrze dysponowany. Na „czarnego konia” desygnowano Newcastle, które zaskoczyło juz w poprzednim cyklu rozgrywkowym. Tymczasem niezwykłą formę pokazują zespoły, które dotychczas okupowały środkowe rejony tabeli. Obok Evertonu rewelacją jest West Bromwich Albion – obecnie trzecia drużyna ligi. Po mocnym początku, jakim były dwa zwycięstwa z rzędu (najpierw z Man United, a następnie z Aston Villa), piłkarze Davida Moyesa nieco przystopowali. Mimo tego i tak są wyżej w tabeli od Arsenalu. Co prawda, nie jest to różnica znacząca, bo wynosi zaledwie jeden punkt. The Toffees są na piątym miejscu tabeli z dorobkiem 21 punktów. Dodać należy, że na Goodison Park jeszcze w tym sezonie nie przegrali, więc The Gunners pojadą w środę do niezdobytej fortecy.

Forma Evertonu na własnym obiekcie nie obfituje jednak tylko w zwycięstwa. Piłkarze z niebieskiej części Liverpoolu wygrywali tak samo często, jak remisowali – po trzy razy. Ostatni mecz The Toffees, to zresztą właśnie domowy pojedynek z Norwich, który zakończył się rezultatem 1:1. Trzeba tu wspomnieć, że Kanarki pokonały w tym sezonie właśnie Arsenal.

W środowy wieczór na Goodison na pewno nie pojawi się Philip Neville. Szansę na grę mają, kontuzjowani do niedawna, Victor Anichebe, Seamus Coleman, Darron Gibson i Kevin Mirallas. Dwóch najskuteczniejszych strzelców w drużynie Evertonu – Marouane Fellaini (6 bramek) i Nikica Jelavić (5) są oczywiście zdrowi i przeciwko Kanonierom zagrają.

Wydawało się jeszcze niedawno, że The Gunners są na dobrej drodze by złapać stałą formę. Po bardzo mobilizującym, derbowym zwycięstwie nad Tottenhamem (5:2) przyszedł awans z fazy grupowej Ligi Mistrzów, po pokonaniu Montpellier. Przed ostatnim meczem ligowym ze słabą Aston Villa wszyscy spodziewali się kolejnego zwycięstwa podpiecznych Wengera, ale... rzeczywistość okazała się inna. The Gunners wykazali brak woli do jakiejkolwiek walki i bezbramkowo zremisowali z The Villans. A lider ucieka. Strata do Manchesteru United wynosi już w tym momencie 10 punktów. Co ciekawe taka sama odległość dzieli Kanonierów od strefy spadkowej.

W środę Arsene Wenger nie będzie mógł skorzystać z Abou Diaby’ego, Łukasza Fabiańskiego i Tomasa Rosicky’ego, który dopiero wraca do treningów. Nieobecny będzie także Andre Santos, który nabawiłs się urazu. W kuluarach mówi się jednak, że menedżer Arsenalu stracił już do Brazylijczyka cierpliwość i lewy obrońca będzie szykowany na sprzedaż.

Animuszu i wiary kibicom The Gunners może dodać fakt, że Everton to od paru lat bardzo wygodny dla piłkarzy z Emirates przeciwnik. Ostatni raz The Toffees wygrali z Kanonierami (na Goodison) w 2007 roku i to niewiele, bo zaledwie 1:0. W ogólnym rozrachunku Arsenal pokonał Evertonu w lidze już 90 razy. Piłkarze niebieskich odwdzięczyli się 54 zwycięstwami. Wynik remisowy padał 38-krotnie. Ostatni pojedynek na Goodison Park pomiędzy tymi zespołami zakończył się wygraną gości, 1:0.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24