Zespół z Łęcznej na pierwszy ligowy mecz w tym roku udał się do Niepołomic, gdzie gościnnie, na czas budowy własnego stadionu, spotkania rozgrywa Sandecja Nowy Sącz. Rywale po jesieni zajmowali ostatnie miejsce w tabeli, ale do Górnika tracili tylko pięć punktów, a zimą dokonali kilku ciekawych transferów. W przeciwieństwie do klubu z Lubelszczyzny, w którym z doświadczonych piłkarzy pojawi się tylko Miłosz Kozak. 25-letni pomocnik wyszedł w podstawowej jedenastce i w debiucie rozegrał 73 minuty.
Początek konfrontacji z obu stron był nerwowy. Drużyny nie chciały się przede wszystkim odsłonić i przez pierwszych kilkanaście minut niewiele ciekawego działo się na boisku. Bramkarza gospodarzy próbował zaskoczyć wspomniany Miłosz Kozak, ale Matus Putnocky pewnie wyłapał futbolówkę. Z kolei strzał Egzona Kryeziu był mocno niecelny.
Pierwsi z zimowego snu wybudzili się nowosądeczanie, chociaż w sytuacji z 28. minuty bardzo dużo zawdzięczają niefrasobliwości rywala. Górnik przy wyprowadzaniu akcji lewą stroną w prosty sposób stracił piłkę. Przejął ją Tomasz Boczek i będąc jeszcze przed polem karnym zdecydował się na strzał z woleja lobując Macieja Gostomskiego. Sandecja w efektowny sposób objęła prowadzenie.
Zdobyty gol zachęcił gospodarzy do kolejnych ataków. Cztery minuty później w pole karne łęcznian wpadł Damian Chmiel, ale tym razem Gostomski był w odpowiednim miejscu. Golkiper Górnika nie miał natomiast szans w 38. minucie. Dwójkowa akcja Martina Kostali i Kamila Słabego zakończyła się mocnym uderzeniem tego drugiego z sześciu metrów. Chociaż Gostomski próbował sparować futbolówkę, to strzał był na tyle silny, że piłka wpadła do siatki.
Gospodarze nie rezygnowali z podwyższenia i mimo, że to łęcznianie musieli gonić, piłkarze Sandecji jeszcze kilka razy stworzyli sobie dobre okazje. - Sandecja przebiła nas determinacją i walecznością. To najbardziej boli – uważa Marcin Prasoł. - Przede wszystkim to musimy zmienić. Możemy mówić o grze, ale jeśli nie będzie determinacji, poświęcenia, walki o drugą piłkę, to nie ma szans, żebyśmy osiągali korzystne wyniki – dodaje trener Górnika.
W 65. minucie raz jeszcze Gostomskiego spróbował pokonać Słaby, ale w tej sytuacji kapitan zielono-czarnych interweniował z dużą pewnością. Miejscowi dopięli jednak swego w 70. minucie, gdy z rzutu rożnego na bliższy słupek dośrodkował Damian Chmiel, a ładnym strzałem głową popisał się Jakub Wróbel.
- Zagraliśmy bardzo dobry mecz. To dla nas pierwszy dobry wynik, a my potrzebujemy dużo takich wyników – twierdzi trener ekipy z Nowego Sącza, Stanislav Varga.
Goście z Łęcznej najbliżsi honorowego trafienia byli w 82. minucie. Najpierw z linii pola karnego uderzył Egzon Kryeziu, a do odbitej przez bramkarza piłki dopadł Karol Podliński. Napastnik Górnika z pięciu metrów strzelił jednak ponad bramką Sandecji.
Łęcznianie w tym sezonie wygrali na wyjeździe tylko jedno spotkanie. Zdecydowanie więcej punktów zdobyli na własnym stadionie i może więcej szczęścia będą mieli w następną sobotę (18 lutego), gdy podejmą plasującą się w środku tabeli, Stal Rzeszów.
Sandecja Nowy Sącz – Górnik Łęczna 3:0 (2:0)
Bramki: Boczek 28, Słaby 38, Wróbel 70
Sandecja: Putnocky – Piter-Bucko, Boczek, Słaby, Iskra, Maissa Fall, Kasprzak, Potoma (76 Walski), Kostal (68 Nawotka), Chmiel (87 Pawłowski), Wróbel (77 Mas). Trener: Stanislav Varga
Górnik: Gostomski – Zbozień, De Amo, Biernat (57 Cisse), Dziwniel, Krykun, Kryeziu, Pierzak (57 Tkacz), Kozak (74 Podliński), Grzeszczyk (74 Lewkot), Sobol (46 Lykhovydko). Trener: Marcin Prasoł
Żółte kartki: Wróbel, Fall – Kryeziu, Pierzak, Biernat
Sędziował: Leszek Lewandowski (Zabrze)
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?