Docelowo finały krajowego Pucharu mają się odbywać na stadionie PGE Narodowym w Warszawie i tak było w ubiegłych latach. W obliczu pandemii Polski Związek Piłki Nożnej zdecydował się jednak nie organizować meczów w stolicy, z uwagi na zbyt duże koszty wynajmu największego obiektu w Polsce. Lublin zgłosił swoją kandydaturę na gospodarza finału rok temu i wywiązał się ze swojego zadania na tyle dobrze, że na Arenę zawita kolejna konfrontacja o „Puchar Tysiąca Drużyn”.
Pod koniec lipca ubiegłego roku triumf w poprzedniej edycji rozgrywek świętowała w naszym mieście drużyna Cracovii, która pokonała po emocjonującym starciu i dogrywce Lechię Gdańsk 3:2. Krakowskie „Pasy” miały okazję zagrać na Arenie Lublin także w obecnej edycji, jednak w półfinale musiały uznać wyższość Rakowa Częstochowa, z którym przegrały 1:2.
Drugim z finalistów tegorocznego pucharowego finału jest pierwszoligowa Arka Gdynia, która pod koniec lutego wyeliminowała z rozgrywek łęczyńskiego Górnika. W półfinale zespół z Trójmiasta wygrał zaś po rzutach karnych z Piastem Gliwice.
Co ciekawe, żółto-niebiescy mają już w klubowej gablocie Puchar Polski wywalczony w Lublinie. W 1979 roku „Arkowcy” pokonali bowiem przy Alejach Zygmuntowskich krakowską Wisłę 2:1, w pierwszym w historii finale Pucharu w naszym mieście. Natomiast swój ostatni pucharowy triumf gdynianie świętowali w 2017 roku, po zwycięstwie nad Lechem Poznań.
Faworytem nadchodzącego meczu jest Raków, który zagra finale po raz drugi w historii klubu. W sezonie 1966/67 musiał jednak uznać wyższość Wisły Kraków. Dziś za zespołem z Częstochowy przemawiają przede wszystkim gra w wyższej klasie rozgrywkowej i bardzo dobra forma w ostatnich tygodniach. Podopieczni trenera Marka Papszuna nie przegrali bowiem dwunastu spotkań z rzędu. Obecnie czerwono-niebiescy zajmują drugie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy, walcząc o wicemistrzostwo Polski.
- Nasza droga do finału była dość trudna, aczkolwiek zaledwie jeden mecz wygraliśmy różnicą tylko jednej bramki - przyznaje Marek Papszun, trener Rakowa. - Mimo wszystko przebieg poszczególnych spotkań świadczy o tym, że ścieżka do najbliższego meczu nie była usłana różami. Nie obawiam się rozprężenia w drużynie z powodu faktu, że rywal to pierwszoligowiec. Wszyscy chcemy zdobyć puchar. Zobaczymy, jak sobie poradzimy z presją - dodaje szkoleniowiec.
Po 27 rozegranych meczach obecnego sezonu Fortuna I ligi, Arka Gdynia zajmuje szóste miejsce w tabeli. Biorąc pod uwagę spotkania ligowe oraz pucharowe, ekipa prowadzona przez trenera Dariusza Marca ma na koncie sześć meczów z rzędu bez porażki. - Na pewno trzeba wierzyć. Nie będzie to łatwe spotkanie i nie jesteśmy faworytem, ale będziemy walczyć i zrobimy wszystko, żeby przywieźć Puchar do Gdyni - przyznał w rozmowie z klubowymi mediami Adam Deja, gracz Arki.
Początek niedzielnego finału, którego sędzią będzie Paweł Gil z Lublina, zaplanowano na godzinę 16. Mecz zostanie rozegrany przy pustych trybunach, lecz transmisję ze stadionu przeprowadzi stacja Polsat Sport.
ZOBACZ TAKŻE:
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?