Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fortuna 1. Liga. Meczem z Widzewem w Łodzi piłkarze Arki Gdynia wznawiają dziś rozgrywki. Nadal stać ich na bezpośredni awans?

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
W sierpniu ubiegłego roku, po bardzo dobrej grze, Arka Gdynia pokonała Widzewa u siebie 3:1, a dwie bramki strzelił Olaf Kobacki. Czy żółto-niebieskim uda się triumfować nad tym przeciwnikiem także dziś?
W sierpniu ubiegłego roku, po bardzo dobrej grze, Arka Gdynia pokonała Widzewa u siebie 3:1, a dwie bramki strzelił Olaf Kobacki. Czy żółto-niebieskim uda się triumfować nad tym przeciwnikiem także dziś? Karolina Misztal
Z wymagającym rywalem, Widzewem Łódź, zmierzą się już dziś o godz. 20:30 na wyjeździe piłkarze Arki Gdynia. Dla żółto-niebieskich, jak i również ich przeciwnika, będzie to pierwszy pojedynek po przerwie zimowej w rozgrywkach.

Choć Widzew jest wiceliderem tabeli, w której wyprzedza arkowców aż o pięć lokat i dziesięć punktów, a dodatkowo zespół prowadzony przez Janusza Niedźwiedzia przez wielu ekspertów oceniany jest jako najsilniejszy kadrowo w Fortuna 1. Lidze, to Ryszard Tarasiewicz, trener Arki Gdynia, jest optymistą przed dzisiejszym starciem. Wierzy, że jego ekipie uda się wywalczyć korzystny wynik.

- Jedziemy do Łodzi, aby rozegrać mecz na naszych warunkach - mówi Ryszard Tarasiewicz.

Doświadczony szkoleniowiec dodaje, że mimo niezadowalającego dorobku punktowego Arki Gdynia przed przerwą zimową, cel zespołu, jakim jest awans do ekstraklasy, nie zmienił się. Ryszard Tarasiewicz zastrzega jednak, że piłka nożna jest nieprzewidywalna, więc nie może zagwarantować wykonania tego zadania.

- Jesteśmy jednym z siedmiu, ośmiu zespołów, które chcą grać o awans i mają na to realne szanse - ocenia szkoleniowiec żółto-niebieskich. - Nie jest wykluczone, że możemy uczynić to nawet bezpośrednio. Uważam, że mamy taki zespół, że jesteśmy jednym z głównych kandydatów do awansu. Nie mogę jednak zadeklarować, że na pewno będziemy w ekstraklasie. Podam tylko prosty przykład z naszego podwórka: Kto by powiedział, że dziś Legia Warszawa będzie bronić się przed spadkiem? Wydawałoby się, że jest to nierealne, pozbawione sensu. W sporcie jednak nie rozdaje się medali przed rozpoczęciem zmagań.

W kwestii ewentualnego awansu napisać trzeba jasno. Wszyscy w Gdyni, począwszy od działaczy Arki, poprzez sztab szkoleniowy, a na kibicach kończąc, zdają sobie sprawę, że nie będzie łatwo tego zadania zrealizować. Żółto-niebiescy przed przerwą zimową prezentowali się niestety poniżej oczekiwań, gubiąc mnóstwo punktów. Efektem jest mocno rozczarowujące, zaledwie siódme miejsce w ligowej stawce. Mizerny jak na możliwości zespołu dorobek punktowy spowodował, że po porażce z Łódzkim Klubem Sportowym podziękowano w październiku za pracę w Gdyni trenerowi Dariuszowi Marcowi. Dopiero wówczas, w charakterze pierwszego szkoleniowca zastąpił go Ryszard Tarasiewicz.

Jednak słynny efekt „nowej miotły” w tym przypadku nie zadziałał. Porażki z Miedzią Legnica, Sandecją, Zagłębiem Sosnowiec i Chrobrym Głogów, poniesione już za kadencji obecnego szkoleniowca, spowodowały, że z zapowiadanej pogoni za ligową czołówką wyszły nici. Fakty na dziś są takie, że do lidera tabeli z Legnicy żółto-niebiescy tracą piętnaście punktów, a do drugiego Widzewa, jak już wspomnieliśmy, aż dziesięć. To o tyle istotne, że tylko dwie pierwsze lokaty zapewniają bezpośredni awans do ekstraklasy. Czy taka strata jest jeszcze do odrobienia? Teoretycznie tak, szczególnie do Widzewa. Warto tylko przypomnieć, że podobną przewagę po przerwie zimowej w minionej już batalii o ekstraklasę niemal udało się roztrwonić Bruk-Betowi Termalice Nieciecza. Jednak aby na poważnie myśleć o jakiejkolwiek, skutecznej pogoni, dziś w Łodzi trzeba po prostu wygrać.

Realnie rzecz oceniając, w zaledwie czternastu kolejkach, pozostałych do zakończenia rozgrywek, musiałaby nastąpić wyjątkowa eksplozja formy Arki Gdynia przy jednoczesnej, ewidentnej zadyszce łodzian, by wierzyć jeszcze w bezpośredni awans. Żółto-niebiescy bardziej powinni dziś martwić się o załapanie się na miejsca 3-6 w tabeli, dające prawo udziału w barażach. Nie jest bez znaczenia, że z drużyny odeszło trzech podstawowych piłkarzy, Maciej Rosołek, Arkadiusz Kasperkiewicz i Luis Valcarce. Pierwszy co prawda zatracił skuteczność z rundy wiosennej w 2021 roku, drugiemu zdarzało się popełniać fatalne błędy, a ostatni z nich także grał w kratkę i nierzadko bywał kontuzjowany. Jednak gracze ci często pojawiali się na boisku.

Trwa głosowanie...

Odejście którego zawodnika okaże się największym osłabieniem Arki Gdynia?

Ryszard Tarasiewicz, pytany o te ubytki kadrowe, mówi, że jeśli zawodnik nie chce grać w klubie, nie ma sensu go zatrzymywać. Jego zdaniem byłby to problem zarówno dla takiego piłkarza, jak i sztabu szkoleniowego oraz drużyny. Arkadiusz Kasperkiewicz otrzymał ofertę z ekstraklasy, ze Stali Mielec, w której zresztą gra obecnie w podstawowym składzie. Dziwne byłoby, gdyby w takich okolicznościach nie wywierał presji na działaczach Arki, aby wydali zgodę na transfer. Z kolei Luis Valcarce chęć rozwiązania obowiązującego kontraktu argumentował problemami rodzinnymi. Nie przeszkodziło mu to jednak w podpisaniu umowy z Alcoron, czyli zespołem dzierżącym obecnie mało zaszczytne miano "czerwonej latarni" LaLiga 2, zaplecza hiszpańskiej ekstraklasy i w zasadzie skazanej już na spadek poziom rozgrywkowy niżej.

Taki styl odejścia obcokrajowca z podstawowego składu Arki Gdynia nie jest zresztą żadną nowością. Podobnie, powołując się na względy rodzinne, zachował się latem 2017 roku Austriak Dominik Hofbauer. Pomocnik, który zaliczył w żółto-niebieskich barwach kilka niezłych występów, w tym strzelił piękną bramkę w pamiętnych derbach z Lechią Gdańsk, tak samo szybko znalazł nowy klub i zakotwiczył w SKN St. Polten. Co więcej, został nawet kapitanem tego zespołu, z którym ostatecznie spadł z austriackiej ekstraklasy. Dziś ten 31-latek pozostaje bez klubu.

Wracając jednak do Arkadiusza Kasperkiewicza i Luisa Valcarce, opinie wśród kibiców Arki Gdynia na temat ich odejścia są mocno podzielone.

- Są to istotne ubytki - mówi Marek, fan żółto-niebieskich od ponad 20 lat. - W połączeniu z faktem, że podziękowano za dalszą grę także doświadczonemu Adamowi Danchowi, powodują, iż pole manewru trenera Ryszarda Tarasiewicza przy ustalaniu składu w formacji defensywnej zostało mocno ograniczone. Zupełnie nie rozumiem, jak można deklarować chęć walki o ekstraklasę, jednocześnie pozbywając się czołowych obrońców. Takie postępowanie jest nielogiczne i może zemścić się w drugiej części rozgrywek.

- Nie ma co płakać z powodu odejścia Kasperkiewicza i Valcarce, a już na pewno Macieja Rosołka - twierdzi z kolei Damian, zagorzały kibic Arki Gdynia. - Pierwszy co prawda zaliczył cztery asysty w obecnych rozgrywkach, ale zdarzały mu się też katastrofalne występy. Dla przykładu w przegranym w fatalnym stylu meczu z Sandecją po prostu się skompromitował. Z kolei Valcarce mocno obniżył loty. Nie był to już ten sam zawodnik, co w ubiegłym sezonie. Ci piłkarze to nie są żadne gwiazdy, aby robić tragedię z ich odejścia. Jeśli ktoś nie chce już występować w Arce i walczyć na całego na boisku, należy mu podziękować za dalszy pobyt w Gdyni. Chcemy widzieć w naszym zespole zawodników ambitnych, głodnych gry, dla których reprezentowanie żółto-niebieskich barw jest zaszczytem.

W miejsce odchodzących obrońców pozyskano Piotra Zmorzyńskiego z II-ligowego Hutnika Kraków oraz 34-letniego Gordana Bunozę, który przed pojawieniem się w Gdyni pół roku pozostawał bez klubu. Do pierwszego składu włączono też zawodnika z drugiej drużyny, Kasjana Lipkowskiego. Ten 18-latek, podobnie zresztą, jak Piotr Zmorzyński, może występować na lewej obronie, czyli pozycji obsadzanej dotychczas zazwyczaj przez Luisa Valcarce. Z kolei na prawej flance bloku defensywnego w miejsce Kasperkiewicza próbowani byli w sparingach m.in. Fabian Hiszpański i kolejny z 18-latkow, Jerzy Tomal.

Trwa głosowanie...

Który z nowych zawodników w pierwszym zespole Arki Gdynia powinien otrzymywać najwięcej szans na grę od trenera?

Ryszard Tarasiewicz z faktu odejścia Kasperkiewicza i Valcarce tragedii więc robić nie zamierza. Co więcej, jest zdania, że dysponuje obecnie wyrównanym składem ponad dwudziestu zawodników. Na wielu pozycjach trwać będzie w związku z tym walka o miejsce w podstawowej jedenastce.

- Przy ustalaniu składu będzie nas determinować dopasowanie wykonawców do odpowiedniego systemu - mówi Ryszard Tarasiewicz.

Należy też wyraźnie zaznaczyć, że mimo ubytków, potencjał kadrowy Arki Gdynia nadal jest duży. Tacy piłkarze, jak dla przykładu Hubert Adamczyk, Olaf Kobacki, Christian Aleman, Sebastian Milewski, Michał Marcjanik, czy Adam Deja, jeśli tylko trenerowi Ryszardowi Tarasiewiczowi udało się odpowiednio przygotować ich do drugiej części rozgrywek, powinni należeć do wyróżniających się postaci w lidze. Wypada tylko wierzyć, że tak właśnie będzie, gdyż arkowcy trenowali podobno mocno i intensywnie. Najpierw na obozie w Kleszczowie, następnie na obiektach Gdyńskiego Centrum Sportu. Doświadczony Gordan Bunoza pokusił się nawet o stwierdzenie, że nie pamięta w swojej dość długiej karierze równie ciężkiego zgrupowania.

- Chcę, aby zespół miał jeszcze większą dynamikę i intensywność w grze - mówi Ryszard Tarasiewicz.

Doświadczony szkoleniowiec podkreśla, że jest zadowolony z pracy, jaką drużyna wykonała w przerwie zimowej. Według Ryszarda Tarasiewicza jego zawodnicy odpowiednio „naładowali akumulatory”. Trenera cieszy również, że mimo ciężkich treningów, prowadzonych cały czas na sztucznej murawie, żaden piłkarz Arki Gdynia za wyjątkiem Daniela Kajzera nie doznał poważniejszego urazu.

- Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod każdym względem - zapowiada Ryszard Tarasiewicz przed wznowieniem rozgrywek.

Szkoleniowiec ten fundował zawodnikom nie tylko treningi motoryczne i kondycyjne, ale obmyślał również nowe warianty taktyczne. Część z nich, jak próby gry trójką obrońców, starał się nawet ukryć przed przyszłymi rywalami podczas sparingów, zamkniętych dla publiczności i mediów. Ten system chętnie, lecz z mało zadowalającymi efektami, stosowany był w zeszłym roku przez trenera Dariusza Marca, ostatecznie zwolnionego z Arki Gdynia. Ryszard Tarasiewicz po objęciu żółto-niebieskich dotychczas nie sięgał po takie rozwiązanie taktyczne. Twierdzi jednak, że obecnie zespół jest już do niego przygotowany.

- Zawodnicy dokładnie wiedzą, co mają robić i jak poruszać się po boisku - mówi szkoleniowiec żółto-niebieskich. - Nasz cel jest jasny. Chcemy wygrać do końca rozgrywek jak najwięcej spotkań.

Ryszard Tarasiewicz dodaje, że zespół pracował także nad nowymi rozwiązaniami przy okazji egzekwowania stałych fragmentów gry. Trener Arki Gdynia uważa, że takie detale mogą „zrobić różnicę” na boisku.

"Tajne” testmecze, przy okazji których szlifowano nowinki taktyczne, Arka Gdynia zagrała przeciwko Stomilowi Olsztyn, GKS-owi Przodkowo i Chojniczance. Wszystkie wygrała. Generalnie w sparingach żółto-niebiescy zanotowali sześć zwycięstw, remis i dwie porażki. To bilans niezły, do którego jednak nie należy przywiązywać większego znaczenia. Warto tylko przypomnieć, że w przerwie zimowej podczas sezonu 2018/2019 arkowcy, mierząc się ze znacznie silniejszymi rywalami, seryjnie sięgali po zwycięstwa i niemal nie tracili bramek. Tymczasem po wznowieniu rozgrywek drużyna prezentowała się żałośnie. W efekcie jej ówczesny trener, Zbigniew Smółka, stracił posadę.

Dlatego możliwości Arki Gdynia pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza, który wreszcie miał więcej czasu, aby popracować z zespołem, zweryfikuje dopiero ligowe boisko. Wywalczenie baraży o ekstraklasę to plan minimum. Każdy, inny scenariusz będzie wielkim rozczarowaniem. Nakaże też zastanowić się nad dalszym sensem pracy Ryszarda Tarasiewicza w Gdyni oraz obecnością w drużynie licznego grona zawodników.

Jednak optymistą przed wznowieniem sezonu jest nie tylko szkoleniowiec Arki, ale także Michał Marcjanik, kapitan zespołu.

- Trenowaliśmy mocno, aby nasza defensywa była jeszcze szczelniejsza - mówi wychowanek żółto-niebieskich. - Wydaje mi się, że jest to główny element, który poprawiliśmy w przerwie zimowej. Jestem przekonany, że jesteśmy w stanie walczyć o realizację wyznaczonego nam celu. Jak pokazał ubiegły sezon, do ekstraklasy można awansować nawet z szóstego miejsca w tabeli, po barażach.

Należy też pamiętać, że Arkę oprócz ligowych bojów czeka już 1 marca ćwierćfinałowy mecz Pucharu Polski przeciwko Rakowowi Częstochowa. Kibice liczą, że żółto-niebiescy wykorzystają atut własnego boiska, postawią się faworyzowanemu rywalowi i sprawią niespodziankę, meldując się w upragnionym półfinale.

Michał Marcjanik nie ma wątpliwości, że ewentualne, korzystne rozstrzygnięcia dziś przeciwko Widzewowi w Łodzi i w najbliższy wtorek w starciu z Rakowem mogą spowodować, że Arka Gdynia już w pierwszych dniach po wznowieniu rozgrywek złapie wiatr w żagle.

- Wyniki z tymi zespołami na pewno mogą nas pozytywnie nakręcić na dalszą część rundy oraz dodać pewności siebie - uważa kapitan żółto-niebieskich.

Lider defensywy Arki Gdynia dodaje, że zespół chce rozpocząć wygrywanie meczów już dziś od starcia z Widzewem. Zależy mu, aby w dobrym stylu zainaugurować rozgrywki.

- Trzeba zrobić wszystko, aby w Łodzi strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika i wygrać - mówi Michał Marcjanik. - Mamy już pomysł na ten mecz, którego jednak nie zamierzam zdradzać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24