Mecz ze Stomilem Olsztyn był dla GKS-u Katowice jednym z najważniejszych w ostatnim okresie historii klubu z Bukowej. Zwłaszcza, że jego stawką nie były resztki nadziei na awans, jak to bywało o tej porze roku w ostatnich latach, a wręcz przeciwnie. Środowe spotkanie stanowiło jeden z kluczy do utrzymania na zapleczu Ekstraklasy.
Gospodarze zaczęli tę bitwę z impetem i już po niespełna trzech minutach w polu bramowym przed Piotrem Skibą doszło do kolosalnego zamieszania, ale kopana w kierunku siatki piłka wciąż grzęzła w nogach piłkarzy i ostatecznie Stomil wyszedł z tej opresji bez szwanku. Jak się później okazało nie była to jedyna taka dantejska scena na przedpolu przyjezdnych.
GKS, w składzie którego ponownie pojawili się Jakub Wawrzyniak i Bartosz Śpiączka, podjęli próbę zdominowania placu gry i nieźle im to wychodziło. Zepchnięci do obrony olsztynianie schowali się za podwójną gardą, czekając na okazję do wyprowadzenia kontry i licząc, że zespół Dariusza Dudka zapłaci cenę za narzucenie wysokiego tempa gry, w której ofensywnych działaniach brali udział nawet katowiccy stoperzy.
Piłka fruwała więc przez pole karne Stomilu, GKS wykonywał seryjne rzuty rożne, a Skiba, któremu zdarzały się „fałszujące” interwencje, coraz mocniej się pocił. Po okresie nawałnicy GKS-u dwie ostatnie akcje pierwszej połowy należały jednak do Stomilu, przy czym Grzegorz Lech z dystansu trafił dokładnie w spojenie słupka z poprzeczką. Te sygnały ostrzegawcze z pewnością dały do myślenia gospodarzom podczas przerwy.
I rzeczywiście pierwsze minuty drugiej połowy potwierdzały wrażenie rosnącej odwagi gości. Mecz się wyrównał, walka bark w bark przybrała na intensywności i na trybunach zaczęła pojawiać się niepewność. Zgasił ją Rafał Remisz, wyskakując przy rzucie rożnym Tymoteusza Puchacza w górę na tyle wysoko, by pewnym strzałem pokonać Skibę. Po zdobyciu gola obrońca Katowic schował piłkę pod koszulkę i w tym „ciążowym” wizerunku pobiegł w kierunku trybuny.
Trener Dudek jeszcze w czasie fetowania trafienia sygnalizował swoim zawodnikom, żeby szybko ochłonęli, bo do końca spotkania pozostało sporo czasu. I ten czas lepiej wykorzystali goście, nie zważający na kolejne marnowane przez katowiczan sytuacje. W 77 minucie Stomil wykonał rzut wolny, Mariusz Pawełek w przedziwny sposób odbił piłkę tuż przed siebie, a Mateusz Gancarczyk potężnie wbił ją do bramki. Golkiper GKS-u doznał przy tym kontuzji, która wymusiła zmianę.
Wynik nie uległ już zmianie, co oznacza, że katowiczanie stracili na własnym boisku kolejne dwa bezcenne punkty.
1. LIGA w GOL24
Więcej o 1. LIDZE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Gwiazdy do wzięcia za darmo od 1 lipca [TOP 10] ...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?