Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Franciszek Smuda: Mogę pracować w Górniku Łęczna nawet bez podpisanego kontraktu

KK
Fot. Lukasz Kaczanowski/Kurier Lubelski/Polska Press
Rozmawiamy z Franciszkiem Smudą, który ma powrócić na ławkę trenerską Górnika Łęczna w nadchodzącym niedzielnym meczu z Gryfem Wejherowo. Dla byłego selekcjonera reprezentacji Polski to będzie już druga praca z zespołem zielono-czarnych. Od grudnia 2016 do lipca 2017 roku popularny "Franz" prowadził łęcznian w 18 spotkaniach, w których zanotował pięć wygranych, cztery remisy i dziewięć porażek, spadając wraz z drużyną z Lotto Ekstraklasy.

Po półtora roku wraca pan do Łęcznej. Zawsze pan powtarzał, że są tu fajni ludzie i dobry klimat do piłki, więc pański powrót o tym właśnie świadczy?
Żal było stąd wtedy odchodzić, ale wiadomo jaka była wówczas sytuacja finansowa i kadrowa. To było po zakończeniu sezonu, gdy w szatni zostało pięciu-sześciu zawodników, a pozostali poodchodzili. Można powiedzieć, że kluby biły się o tych piłkarzy, bo naprawdę fajnie grali i to była przyjemność pracować z tymi chłopakami. W dodatku, na koniec mojego poprzedniego pobytu w Górniku na stadion przychodziło prawie po 10 tysięcy kibiców. A pamiętam, że na pierwszym domowym meczu pod moją wodzą z Piastem Gliwice na trybunach zasiadło może tysiąc osób. Gdyby wtedy funkcjonował system VAR, to na pewno Górnik Łęczna do dziś grałby w Ekstraklasie. Drużyna spadła, ale nie ze swojej winy, a - można już to powiedzieć głośno - to była korupcja i w tej korupcji się znaleźliśmy.

To już jednak historia, a obecnie łęczyński zespół musi funkcjonować w drugoligowej rzeczywistości. Co pana skłoniło do tego, żeby tutaj powrócić?
Przede wszystkim zaimponował mi fakt, że prezesi tego klubu oraz prezes kopalni starają się wyprowadzić Górnika na prostą. Możliwe, że nawet już im się to udało, a jeśli nie, to oby udało się jak najszybciej. W Łęcznej wyszli obronną ręką z wielu trudnych sytuacji finansowych i to mi się bardzo spodobało. W rzadko którym klubie tak zrobiono i trzeba było iść do sądu, a tutaj każdy dostał to, co miał dostać.

Półtora roku temu mówił o zaległościach finansowych Górnika wobec pana. Wszystko zostało uregulowane, skoro pan tutaj wraca?
Wszystko. Nie tylko ja otrzymałem zaległości, ale także inni pracownicy klubu czy piłkarze. Bardzo to cenię, dlatego się nie zastanawiałem. Jeżeli mogę pomóc, to będę się starał pomóc to jak najszybciej ułożyć, tak żeby ta drużyna zwyciężała, a przede wszystkim żeby na wiosnę osiągnąć ten upragniony sukces, czyli awans.

Przejmuje pan zespół, który w ostatniej kolejce przegrał aż 1:5 z Radomiakiem w Radomiu. Jednak patrząc po sytuacji w tabeli, to wasze miejsce nadal może gwarantować walkę o awans.
Oczywiście, że nie jest to zła sytuacja. Można powalczyć o awans i na pewno będziemy to robili. Jednak ten zespół musi być wzmocniony, zwłaszcza w środkowej strefie, gdzie potrzebujemy doświadczonych zawodników, którzy potrafią unieść ciężar gry.

Mecz z Radomiakiem obserwował pan z wysokości trybun. Czy w związku z wysoką porażką na najbliższe spotkanie z Gryfem Wejherowo szykuje pan wiele zmian w składzie?
Ostatni mecz Górnikowi nie wyszedł. Drużyna straciła bramki po błędach, które nawet w II lidze nie powinny się zdarzać. To było nieudane spotkanie, ale mam nadzieję, że ostatnie cztery mecze w tym roku przynajmniej przyniosą punkty, bo bardzo ich potrzebujemy. Nie znam jeszcze wszystkich zawodników, ale na ten moment mogę zapewnić, że drużyna postara się o korzystny wynik zdecydowanie bardziej niż w Radomiu.

Telefon zadzwonił do pana od prezesa Veljko Nikitovicia, czy pan też myślał o powrocie do Górnika?
Często rozmawialiśmy z "Velo", czysto sportowo, a nie o tym, że miałbym przyjść do Górnika. Co ja bym zrobił w danej sytuacji, co jest w zespole źle, co jest dobrze... Z niektórymi działaczami klubu i członkami Zarządu miałem kontakt zawsze. Ja tu mostów nie spaliłem. Tak jak wspomnieliśmy, drużyna spadła z ekstraklasy, ale nie ze swojej winy, a - można już to powiedzieć głośno - to była korupcja i w tej korupcji znalazł się Górnik Łęczna.

Najpierw Górnik spadł do I ligi, a teraz jest to klub II-ligowy. Ze składu, który pan trenował, pozostali Sergiusz Prusak i Paweł Sasin. Śledził pan jednak na pewno sytuację kadrową Górnika. Jaki to jest teraz zespół?
Muszę powiedzieć szczerze, że... nawet ja tego nie wiem. Obraz dał mi już jednak ten mecz w Radomiu. Postaram się jak najszybciej przeanalizować wszystkich zawodników i już w niedzielę ustawić zespół w taki sposób, by to była drużyna... No może nie na miarę ekstraklasy, ale żeby w tej lidze ta gra zadowoliła kibiców.

DRUGA CZĘŚĆ WYWIADU Z TRENEREM FRANCISZKIEM SMUDĄ NA KOLEJNEJ STRONIE

Zostały cztery mecze przed przerwą zimową. Co można jeszcze zmienić z tym materiałem ludzkim, który jest obecnie dostępny?
Tu nie można dużo zmienić, a co najwyżej pracować nad niektórymi błędami, które zawodnicy popełniają i jakie widziałem na meczu z Radomiakiem. Trzeba zdobyć jak najwięcej punktów.

W Górniku była wizja budowy zespołu w oparciu o młodych zawodników, do tego byli wspomniani Prusak i Sasin. Myśląc o przyszłości drużyny pan będzie zmieniał kadrę?
Samymi młodymi też nic nie zrobimy, bo to musi być dobra mieszanka doświadczonych z młodymi, by to dało efekt w grze.

Są już jakieś konkretne nazwiska, które chodzą panu po głowie?
Mam już taką listę, że mógłbym stworzyć całą nową jedenastkę! To jednak nie o to chodzi. Najpierw trzeba dobrze poznać tych zawodników, którzy w klubie są, by nie popełnić błędu. Bo można odesłać zawodnika do domu, a później okazuje się, że to świetny piłkarz.

Zarząd klubu stawia przed panem cel? Mówi się wprost o awansie na zaplecze ekstraklasy?
Zarząd nie musi żadnego celu mi dawać. Ja nigdy nie miałem innego celu, jak dobrze grać w piłkę, zdobywać punkty i osiągnąć sukces. A tu sukcesem będzie awans.

Czy można się spodziewać, że razem z panem w Górniku ponownie będzie pracował Zdzisław Kapka?
Bardzo bym tego chciał, bo to jest bardzo pozytywna postać i może dużo pomóc w organizowaniu zespołu. Na razie jest zajęty i jest to niemożliwe, ale on pomoże nawet bezinteresownie, jeśli będzie taka potrzeba. Nie będzie też zmian w sztabie szkoleniowym.

Kiedy dostał pan propozycję od Górnika?
To było cztery dni temu? Zarząd podjął decyzję i padło pytanie, czy bym nie pomógł. A dlaczego nie, w Łęcznej zawsze.

Ostatnio miał pan problemy zdrowotne. O co chodziło?
Miałem przez dłuższy okres problemy z kolanem. Musiałem w końcu poddać się zabiegowi. W tej chwili już się dobrze czuję, przechodzę rehabilitację i jestem na jej finiszu.

Nie denerwuje pana to, że niektórzy zaglądają panu w metrykę?
Nie, absolutnie. Zresztą mnie to kompletnie nie interesuje i nawet gdyby mi ktoś powiedział, że mam 90 lat, to bym się tym nie przejął, bo bardzo dobrze się czuje.

Nadal cały czas ciągnie pana do pracy?
Wiadomo, że pracować chciałoby się cały czas. Nawet oglądając mecze Ekstraklasy, analizując grę zespołów i popełniane błędy, to chciałoby się pomóc. Dlatego dopóki człowiek jest zdrowy to czemu tego nie robić?

Specyfika prowadzenia zespołów w niższych ligach bardzo odbiega od najwyższego szczebla?
Jest to ogromna różnica, a zarazem zdecydowanie trudniejsza praca niż w Ekstraklasie. W niższym szczeblu trzeba pracować niemal nad wszystkim i czasami niektórym zawodnikom „przytrzymać nogę”, aby uderzyli na bramkę.

Ma pan żal do Widzewa Łódź o to w jakich okolicznościach się rozstaliście?
Absolutnie nie. Wiadomo było, że gdy główny sponsor zrezygnował na trzy tygodnie przed końcem sezonu to sztab szkoleniowy nie mógł prowadzić dalej drużyny. Taka zapadła decyzja i trzeba było się z nią pogodzić.

A w Łęcznej pański kontrakt będzie obowiązywać do końca sezonu czy dłużej?
Ja mogę tutaj pracować nawet bez kontraktu, póki co nie podpisałem jeszcze żadnej umowy i być może stanie się to w najbliższych dniach. Bardziej interesuje mnie dobra gra zespołu niż długość zawartej umowy.

W niedzielę Górnika czeka mecz z Gryfem Wejherowo, a dla pana będzie to pierwszy mecz na stadionie w Łęcznej, ponieważ gdy był pan trenerem półtora roku temu, drużyna grała w Lublinie…
Grając w Lublinie z meczu na mecz przychodziło coraz więcej kibiców i atmosfera robiła się coraz lepsza. Pamiętam spotkanie z Pogonią Szczecin, które zremisowany 2:2. Kibice zgotowali nam „standing ovation” bo spotkanie im się podobało. Mam dobre wspomnienia z przeszłości i mam nadzieję, że w Łęcznej atmosfera będzie tak samo dobra, a nawet lepsza. Jeżeli Górnik będzie wygrywać, to kibice będą nas wspierać i dopingować. Stadion w Łęcznej jest dość kameralny, ale od zawsze słynął z dobrej atmosfery. Przyjeżdżałem tu nie raz jako trener innych drużyn z Ekstraklasy i bardzo mi się podobała cała otoczka meczów.

Wiosną przyjedzie do Łęcznej Widzew. Będzie to dla pana jakiś szczególny mecz?
Nie. Nie jestem zawistny i nigdy nikomu się nie odgrażałem bo i po co? Widzew długi czas spędził w trzeciej lidze, a teraz wywalczył awans. Mnie to bardzo cieszy. To zresztą klub, który jest głównym kandydatem do awansu. W zimie z pewnością jeszcze bardziej się wzmocnią i będą aktywni na rynku transferowym. To klub który podobnie jak i Górnik powinien grać w Ekstraklasie.

Mówił pan niejednokrotnie, że na Lubelszczyźnie doświadczył pan dużej życzliwości. Jak pana rozpoznają kibice to, o co najczęściej pytają?
Czy wróci tu Ekstraklasa. Gwarantować tego jednak nikt nie może. Trzeba cierpliwie zbudować tu zespół i czekać na efekty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Franciszek Smuda: Mogę pracować w Górniku Łęczna nawet bez podpisanego kontraktu - Kurier Lubelski

Wróć na gol24.pl Gol 24