Futbol w szponach polityki, czyli recenzja książki "Kopalnia. Sztuka futbolu #03"

Grzegorz Ignatowski
Materiały prasowe
Futbol. Jak mówił Jan Paweł II, to najważniejsza rzecz, ze wszystkich nieważnych rzeczy. Można go interpretować na wszystkie możliwe sposoby i odkrywać na nowo, by w końcu dostrzec, jak wielki wpływ ma on na te wszystkie ważne rzeczy. W kapitalny sposób wyjaśniają to autorzy trzeciej odsłony książki "Kopalnia. Sztuka futbolu". Tym razem możemy odkryć, jak bardzo futbol jest powiązany z polityką.

Bo w sumie futbol od zawsze był w szponach polityki. Tak, w ten sposób też można go interpretować. Niektóre mecze powodują, że całe narody potrafią pokazać, jak się wzajemnie nienawidzą, inne mogą doskonałym narzędziem do tworzenia wizerunku, jeszcze inne sprawiają, że zaczynamy myśleć, czy futbolem nie rządzą przypadkiem układy i układziki i często nie możemy pozbyć się uczucia, że rządzą. To jest jedna z interpretacji, którą można potwierdzić tysiącami argumentów, a przecież takich interpretacji może być tysiące. Jednak żeby zrozumieć, jak bardzo trafne jest to spojrzenie, trzeba tę książkę po prostu przeczytać.

Które teksty najbardziej potwierdzają tę tezę? Chociażby "Czarny diament" Wojciecha Jagielskiego, w którym dowiemy się kim jest Tokyo Sexwale. Albo "O dwóch takich, co nie bali się komuny" Christophera Lasha, gdzie przeczytamy jak Stanisław Terlecki i Roman Kosecki wyrażali swoje poglądy. Lub "Narkofutbol" Rafała Lebiedzińskiego, "Koszmar i marzenie Kachy Kaładze" Artura Szczepanika, "Resortowy wicemistrz" Pawła Czado... W sumie, żeby nikogo nie urazić, należałoby tutaj wymienić niemal wszystkie teksty, ale przecież jest ich aż 23! Nie można jednak pominąć dwóch, według mnie, szczególnych wpisów: "Wszyscy jesteśmy plutonami" Jacka Staszaka, w którym poznamy środowisko kibicowskie w Turcji oraz "Lwy w barwach Ikurriñi − oblicza baskijskiego nacjonalizmu" Magdaleny Żywickiej i Mariusza Bielskiego, gdzie możemy zapoznać się z taką oto ciekawostką:

Wszyscy jesteśmy Baskami. Tak przynajmniej twierdzi Theo Vennemann, lingwista z uniwersytetu w Monachium. Według niego niemal cała Europa była pod wpływem ludów posługujących się językiem baskijskich. Zdaniem Vennemanna, zanim Stary Kontynent zalały populacje indoeuropejskie, w jego granicach rządzili przodkowie malutkiego narodu, osiadłego dziś u stóp Pirenejów. Tamte ludy miały zostawić po sobie ślady w nazwach geograficznych, w których przetrwały baskijskie słowa jak ibai (rzeka) czy haran (dolina).

Nie można też pominąć wstępu, jaki zafundował czytelnikom Rafał Stec. To, co można przeczytać na samym początku, jest jak cios boksera wagi ciężkiej, wymierzony w nic niespodziewającego się przechodnia. Początek jest tak mocny, że przez chwile możemy poczuć się zamroczeni, ale spokojnie, Rafał Stec nikogo nie nokautuje. Można spokojnie przeczytać jego tekst i kontynuować czytanie książki, sposób postrzegania świata raczej się nie zmieni. No może tylko troszeczkę.

Zaskakująca jest w tej książce jedna rzecz. Jeśli uważacie, że kończy się ona na 288 stronach, to jesteście w błędzie. Ta pozycja zawiera właśnie tyle stron, ale wcale się na nich nie kończy. Dalej są przemyślenia czytelników, liczne rozmowy przedstawiające różne punkty widzenia, czasem polemiki, ale przede wszystkim dyskusje. Temat przenikania się świata polityki ze światem futbolu można kontynuować bez końca. Nie sposób pominąć faktu, że największe światowe potęgi, do których zaliczają się m.in. Chiny czy państwa znad Zatoki Perskiej, coraz bardziej dążą do odgrywania głównych ról w piłce nożnej. Pozostaje tylko zadać pytanie, dokąd to zaprowadzi cały ten futbol?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24