GKS Bełchatów - Podbeskidzie 1:1. Słodko-gorzki remis Górali. Zyskują punkt, tracą fotel lidera

Zdaniem prezesa Bogdana Kłysa, Podbeskidzie potrzebuje jeszcze trzech zwycięstw, by zagwarantować sobie bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy. Mecz w Bełchatowie wydawał się idealną szansą na to, by wypełnić jedną trzecią tego zadania, ale Góralom nie udało się pokonać walczącego o utrzymanie i wiszącego nad finansową przepaścią GKS-u. Byli bardzo bliscy porażki, ale w doliczonym czasie gry szczęśliwie wywalczyli czwarty remis w pięciu ostatnich kolejkach.

W pierwszej połowie gospodarze byli tylko tłem dla bielszczan, którzy zwłaszcza na samym początku osiągnęli miażdżącą przewagę. W pierwszym kwadransie zepchnęli GKS do rozpaczliwej obrony, posiadali piłkę aż przez 88% czasu gry, ale nie potrafili tego wykorzystać. Bełchatowian dwukrotnie uratował bramkarz Daniel Niżnik, który zatrzymał uderzenie głową Bartosza Jarocha i poradził sobie z groźną próbą Filipa Laskowskiego.

Z czasem napór Górali był coraz słabszy, a GKS zaczął grać z większą śmiałością. Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Emile Thiakane, który zmienił oblicze ofensywy GKS-u. Senegalczyk szukał gry między liniami i wypracował dwie doskonałe szanse Adrianowi Małachowskiemu, ale oba pojedynki ze skrzydłowym gospodarzy wygrał Martin Polacek. Słowacki bramkarz był jednak bezradny wobec pięknego uderzenia Krzysztofa Wołkowicza. Pomocnik gospodarzy łatwo zwiódł Kacpra Gacha, źle ustawił się Mateusz Sopoćko, a piłka po strzale zza pola karnego wpadła w samo okienko.

Sensacja wisiała w powietrzu. Wydawało się, że ta akcja zadecyduje o wyniku, bo Podbeskidzie było w drugiej połowie bezbarwne. Brakowało błysku, bezpośredniej gry i wykończenia akcji, bo dwóch klarownych okazji nie wykorzystał Aleksander Komor - raz główkując w bramkarza, a potem w poprzeczkę. Na szczęście dla Górali, lepszą skutecznością wykazał się drugi ze stoperów. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry po dośrodkowaniu Łukasza Sierpiny przed bramką gospodarzy wywiązał się chaos, piłka spadła pod nogi Kornela Osyry i ten rzutem na taśmę zapewnił swojej drużynie cenny punkt.

Dla Podbeskidzia szklanka wypełniona jest do połowy. Z jednej strony szczęśliwie udało się uniknąć porażki i zwiększyć przewagę nad trzecią Wartą Poznań do trzech punktów, ale z drugiej, Górale nie wykorzystali dominacji nad GKS-em w pierwszej połowie i po kolejnym remisie stracili pozycję lidera. W niedzielę hitowe starcie z walczącym o awans Radomiakiem Radom, który traci do Podbeskidzia już tylko sześć punktów. I to ten mecz zadecyduje, na którą część szklanki będą patrzeć bielscy kibice.

GKS Bełchatów 1-1 Podbeskidzie Bielsko-Biała
Krzysztof Wołkowicz 82' - Kornel Osyra 90+3'

Bełchatów: Daniel Niźnik - Marcin Sierczyński, Michał Kołodziejski, Mariusz Magiera, Mateusz Szymorek - Bartosz Biel (85' Dawid Flaszka), Paweł Czajkowski (81' Mikołaj Grzelak), Adrian Małachowski, Artur Golański (46' Émile Thiakane), Krzysztof Wołkowicz - Patryk Winsztal.

Podbeskidzie: Martin Polaček - Bartosz Jaroch (88' Michał Rzuchowski), Kornel Osyra, Aleksander Komor, Kacper Gach - Karol Danielak, Filip Laskowski (63' Mateusz Sopoćko), Rafał Figiel, Tomasz Nowak, Łukasz Sierpina - Kamil Biliński (58' Marko Roginić).

żółte kartki: Czajkowski, Kołodziejski, Thiakane - Biliński, Rzuchowski.

sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń)

widzów: 625.