Gol Jodłowca w hicie kolejki dał Śląskowi zwycięstwo. Mistrzowie Polski pokonali Legię

Maciek Jakubski
Zawodnicy Śląska Wrocław w pojedynku z liderem T-Mobile Ekstraklasy pokazali, że nie zamierzają jeszcze rezygnować z obrony mistrzowskiego tytułu. W starciu z Legią byli zespołem lepszym, co potwierdzili bramką Tomasza Jodłowca w drugiej połowie meczu.

Zobacz galerię zdjęć ze spotkania Śląsk Wrocław - Legia Warszawa

W spotkaniu z Legią trener Levy nie bawił się w eksperymenty, pierwsza jedenastka była identyczna jak ta, która tydzień wcześniej rozniosła w pył Lecha w Poznaniu. Podobnie postąpił szkoleniowiec gości Jan Urban, który postawił na ten sam skład, co w meczu z Ruchem. Można zatem przyjąć, że obaj trenerzy rzucili do boju wszystko, co najlepsze. Mecz we Wrocławiu rozpoczął się od minuty ciszy, poświęconej zmarłemu po długiej chorobie ojcu braci Żewłakow, a także efektownej kartoniady fanatyków gospodarzy i gromkim "sto lat" pod adresem Mariana Kelemena, który obchodził dziś 33 urodziny.

Od pierwszego gwizdka rozgorzała walka o środek pola. Oba zespoły zagęściły tę część boiska i starały się uzyskać przewagę w środkowej strefie. Dużo było jednak niedokładności w poczynaniach zarówno jednych, jak i drugich. Legia starała się przedrzeć pod bramkę Śląska długimi podaniami do Koseckiego, ale w pierwszych dziesięciu minutach bezskutecznie. Dopiero w 12. minucie odnotowaliśmy pierwszy strzał, ale Radović strzelił zza pola karnego w Kelemena. Trzy minuty później groźną akcję przeprowadził Śląsk, ale szybki, ładny kontratak zmarnował Diaz. Minutę później Argentyńczyk miał szansę się zrehabilitować. W potwornym tłoku przepchnął trzech obrońców gości, ale piłka po rykoszecie trafiła tylko w słupek. Chwilę później ładny strzał z dystansu oddał Elsner, ale na posterunku był Kuciak.

W tym momencie wydawało się, że Śląsk otrząsnął się z początkowej przewagi Legii, jednak goście chwilę później groźnie skontrowali. Po świetnym podaniu Ljuboi w doskonałej okazji znalazł się Radović, ale Serb fatalnie przyjął piłkę i z dobrze zapowiadającej się akcji nic nie wyniknęło. W 23. minucie po szybkiej kontrze efektownym strzałem popisał się Sobota, ale piłka minimalnie minęła bramkę gości. Takie strzały skrzydłowego wrocławian powoli stają się jego znakiem firmowym. Kilkadziesiąt sekund później pięknym strzałem z woleja popisał się Mila, ale minimalnie spudłował z 30 metrów. Dwie minuty później Sobota ominął dwóch obrońców, podał do Mili, ale jego strzał po rykoszecie od Żewłakowa trafił w ręce Kuciaka. Kilka chwil później po stracie Ćwielonga i odegraniu piłki przez Luboję w dobrej sytuacji fatalnie przestrzelił Jakub Kosecki.

W 34. minucie na wolne pole do piłki wystartował Kosecki, ale jego strzał zablokował Socha. Tuż przed przerwą odważnie do przodu ruszył Marcin Kowalczyk i został sfaulowany trzydzieści metrów od bramki Legii. Strzał Diaza z wolnego trafił prosto w ręce Kuciaka.

Do przerwy kibice we Wrocławiu obejrzeli niezły, choć bezbramkowy mecz. Oba zespoły miały okresy gry, gdy uzyskiwały lekką przewagę, seryjnie stwarzały sobie sytuacje, ale po kilku minutach spuszczały nieco z tonu. Klarownych sytuacji było jednak jak na lekarstwo, strzały były oddawane z trudnych pozycji, a nieco lepsze okazje mieli gospodarze. Żal zwłaszcza sytuacji Diaza, któremu w przerwie należała się bura od trenera Levego. Argentyńczyk zatrzymał swą nonszalancją kilka groźnych akcji i gdyby nie bezbarwny Ćwielong, to właśnie Diaz byłby najsłabszy na boisku do przerwy.

W przerwie z boiska zszedł Wawrzyniak, któremu odnowiła się kontuzja, a jego miejsce zajął Rzeźniczak. Druga połowa rozpoczęła się jak pierwsza, czyli dość niemrawo i gra toczyła się głównie w środku pola. Dopiero w 55. minucie doszło do pierwszej sytuacji bramkowej. Pawelec pechowo interweniował wślizgiem, piłka trafiła do Ljuboi, który zdecydował się na strzał prawą nogą, jednak Kelemen zdołał w tej sytuacji obronić. Chwilę później Sebastian Mila ostro dośrodkował z rzutu rożnego na piąty metr, do piłki doszedł Jodłowiec, który uderzeniem głową pokonał Kuciaka.

W ostatnim kwadransie gry wreszcie przebudziła się Legia, której wyróżniającą się postacią w tym fragmencie gry był Kosecki. To właśnie ,łody legionista dał sygnał do ataku. W 74. minucie odważnie szarżował na bramkę i uderzył z 20 metrów obok bramki. Warto podkreślić, że stało się to po drugiej zmianie w Legii, gdy na boisku za Janusza Gola pojawił się Michał Kucharczyk. Po tej zmianie Radović przeniósł się do środka pola, a Kucharczyk zajął jego miejsce na skrzydle. W 77. minucie po rzucie rożnym Żewłakow zgrał do Koseckiego, ale ten po raz kolejny nie trafił w bramkę Kelemena. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kucharczyk, ale jego uderzenie zablokował Pawelec. Sędzia Stefański przedłuż mecz o trzy minuty, jednak goście nie byli w stanie już zagrozić bramce mistrzów Polski. W posiadaniu piłki przez ostatnie minuty gry byli wrocławianie i po raz pierwszy od dwóch miesięcy mogli cieszyć się z wygranej na własnym obiekcie.

Legia przegrała pierwsze wyjazdowe spotkanie w tym sezonie, pierwszy raz jesienią nie strzeliła bramki. Liga wiosną będzie jeszcze ciekawa. A we Wrocławiu na pewno żałują, że runda jesienna kończy się już na początku grudnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24