Jeszcze niedawno wydawało się, że w walce o awans do grupy mistrzowskiej Podbeskidzie jest w dosyć komfortowej sytuacji. Bielszczanie przez kilka kolejek utrzymywali przewagę nad drużynami z drugiej części tabeli i zajmowali nawet szóstą pozycję, ale po serii czterech meczów bez zwycięstwa znaleźli się na dziewiątym miejscu. Remisy z Górnikiem Łęczna i Wisłą Kraków oraz ostatnia porażka w Gliwicach z Piastem mocno oddaliły „Górali” od upragnionego celu.
W Bielsku-Białej żałują zwłaszcza spotkań z Górnikiem i „Białą Gwiazdą”. W końcówce spotkania w Łęcznej Maciej Korzym spudłował w stuprocentowej sytuacji, a w meczu z Wisłą podopieczni Leszka Ojrzyńskiego dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, oddali znacznie więcej strzałów niż rywal, ale błąd Richarda Zajaca przy drugim trafieniu Wilde-Donalda Guerriera kosztował ich utratę dwóch punktów. Czarę goryczy przelała dotkliwa porażka w Gliwicach, po której Podbeskidzie wypadło poza czołową ósemkę. Teraz na finiszu "Górale" pokonać u siebie Lecha Poznań i liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w meczach rywali.
Sytuacja w tabeli i tak nie jest w tej chwili największym zmartwieniem trenera Podbeskidzia. Sen z powiek mogą mu spędzać kontuzje, które niczym przewlekły wirus zainfekowały drużynę w trakcie przygotowań do rundy wiosennej, a w decydującym momencie sezonu zaatakowały ze zdwojoną siłą. W meczu z Wisłą złamania piątej kości śródstopia doznał Anton Sloboda, który musiał poddać się zabiegowi i nie zagra już do końca sezonu. Słowak miał tym większego pecha, że było to jego pierwsze ligowe spotkanie w tym roku w wyjściowym składzie. W tygodniu poprzedzającym pojedynek z Piastem uraz zakończył także sezon Piotra Malinowskiego, który w najbliższym czasie przejdzie artroskopię kolana.
Nie dość, że Ojrzyński stracił swojego najlepszego rozgrywającego i dżokera, to na dodatek zaczęła mu się sypać obrona. Gra w defensywie była przez cały sezon największą bolączką Podbeskidzia, ale ostatnio bielszczanie zrobili postęp – między 26. a 28. kolejką zaliczyli serię trzech meczów bez straty gola, co udało im się pierwszy raz od roku. Wreszcie na miarę oczekiwań zaczął się spisywać doświadczony duet Bartłomiej Konieczny-Pavol Stano, ale w najważniejszym spotkaniu sezonu z Lechem zabraknie co najmniej jednego z nich. Konieczny na ostatnim treningu przed meczem z Piastem naciągnął mięsień łydki, a Stano zszedł z urazem jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy w Gliwicach. Słowak nie zdąży wyleczyć się do środy, a z powodu kartek pauzować musi także Adam Deja.
Jeśli kontuzja uniemożliwi występ Koniecznemu, do gry na środku obrony pozostaną tylko niedoświadczony Gracjan Horoszkiewicz i Kristian Kolcak, który w każdym meczu rundy wiosennej popełniał poważne błędy. Co zrobi Ojrzyński? - Obawiałem się tego momentu, bo przed rundą mówiłem, że potrzebujemy środkowego obrońcy i defensywnego pomocnika. Pozyskaliśmy tylko tego drugiego. W meczu z Lechem zabraknie nam Stano i Dei. Oby reszta się wyleczyła, bo możliwe, że będziemy musieli sięgnąć po stopera do rezerw – mówi trener Podbeskidzia, który prawdopodobnie ma na myśli... Dariusza Pietrasiaka. Ojrzyński zrezygnował z jego usług po rundzie jesiennej i od tego momentu były mistrz Polski w barwach Śląska Wrocław wypełnia ostatnie pół roku swojego kontraktu grając w trzecioligowych rezerwach bielskiego klubu. Kto wie, czy szkoleniowiec „Górali” nie będzie musiał awaryjnie przywrócić go do kadry pierwszego zespołu na ostatni mecz rundy zasadniczej.
Podbeskidzie przystąpi do meczu z walczącym o mistrzostwo Polski z przetrąconym kręgosłupem, a jedynie zwycięstwo pozwoli bielszczanom myśleć o grupie mistrzowskiej. - Jesteśmy jednym z najbardziej doświadczonych zespołów w Ekstraklasie, rozegraliśmy już razem kilka bardzo ważnych meczów, których stawką było utrzymanie, zatem otoczka meczu z Lechem na pewno nas nie przerazi. Musimy się skoncentrować i zagrać jak najlepiej. Będzie ciężko, bo zmierzymy się z silnym zespołem, a w dodatku mamy swoje problemy kadrowe. Głęboko jednak wierzę, że w środowy wieczór będziemy cieszyć się z awansu do czołowej ósemki – nie traci optymizmu Damian Chmiel.
By zwycięstwo nad wicemistrzem dało Podbeskidziu miejsce w czołowej ósemce, na pozostałych boiskach w równolegle rozgrywanych meczach (środa, 20:30) musi się zdarzyć jeden z następujących wariantów: Górnik Zabrze nie wygra u siebie z Zawiszą, Lechia przegra na wyjeździe z Koroną, Pogoń przegra na wyjeździe z Legią lub Lechia i Pogoń zremisują – wówczas drużyny z Bielska-Białej, Gdańska i Szczecina zrównają się punktami, a małej tabelce meczów bezpośrednich najsłabsza będzie Lechia. Istnieje jeszcze możliwość, że Podbeskidzie awansuje do ósemki w przypadku, jeśli Lechia zremisuje, a Pogoń wygra. Jest to jednak mało prawdopodobne, bo „Górale” musieliby odrobić stratę bramkową do zespołu z Pomorza, a obecnie wynosi ona sześć goli.
- Nie będziemy skupiać się na tym z kim grają rywale i jakie wyniki muszą paść, żebyśmy znaleźli się w pierwszej ósemce. Najpierw musimy wygrać z Lechem, to jest dla nas najważniejsze. Podnosiliśmy się z kolan już w dużo gorszych momentach – przypomina Chmiel.
Góralski charakter, jaki pokazywało Podbeskidzie w poprzednich latach, znów będzie potrzebny. W przypadku braku wygranej nad Lechem „Górale” trzeci sezon z rzędu zakończą nerwową i trudną walką o utrzymanie. A tego w Bielsku-Białej mają już dosyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?