Hej Lechio, są przecież jakieś granice sportowej żenady! [komentarz]

Rafał Rusiecki
Piłkarze Bruk-Betu Termaliki Nieciecza cieszą się po zdobyciu zwycięskiego gola na Stadionie Energa Gdańsk
Piłkarze Bruk-Betu Termaliki Nieciecza cieszą się po zdobyciu zwycięskiego gola na Stadionie Energa Gdańsk Piotr Hukało
Na naszych oczach dzieją się rzeczy niezrozumiałe. W kibicach irytacja wzrasta do poziomu, który grozi trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Lechia Gdańsk wciąż zaskakuje. Wciąż pokazuje, że sportowo można stoczyć się jeszcze niżej. Kiedy i czy w ogóle się zatrzyma?

Po piątkowym, przegranym 0:1 meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza na Stadionie Energa Gdańsk nastroje wśród kibiców biało-zielonych są fatalne. Piłkarze, wśród których są byli i obecni reprezentanci różnych krajów Europy zaserwowali im danie tak niestrawne, że część z nich przypomniała sobie słowa byłego trenera Lechii, Michała Probierza, który stwierdził kiedyś po prostu, że „Przyjadę do domu, pier...ę whisky, bo chyba to mi zostało”. I być może poszła za tym zawołaniem. Zawodnikom Lechii w piątkowy wieczór sił wystarczyło na około 30 minut gry. Później byli wyraźnie słabsi od drużyny z małopolskiej wsi, która już od wielu tygodni gra z nożem na gardle, walcząc o ekstraklasowy byt.

Czy to był piłkarski sabotaż? Czy problemy z ciągłością finansową i regularnymi wypłatami dużych – jak na polskie realia – kontraktów rzutują na boiskową dyspozycję zawodników? Czy Lechia z takimi piłkarzami w kadrze może w ogóle spaść z ekstraklasy? To pytania, które zadają sobie obecnie wszyscy ci, którym leży na sercu dobro profesjonalnej piłki w Gdańsku. Część w niewybrednych słowach oskarża piłkarzy, a części pozostają już tylko żarty, bo nic lepszego do głowy nie przychodzi.

Starając się zrozumieć jednych i drugich trzeba sobie wyjaśnić, że wbrew pozorom polska ekstraklasa nie jest europejskim zaściankiem. Nasze kluby często zaliczają wpadki w eliminacjach do europejskich pucharów, ale to problem bardziej złożony. Jest to liga do bólu fizyczna, a to oznacza, że trzeba w każdym meczu zaprezentować zaangażowanie. Nikt kto łączy w sobie bardzo dobre przygotowanie fizyczne i umiejętności techniczne długo w niej miejsca nie zagrzewa. Pozostali, a jest to raczej zdecydowana większość, muszą po prostu walczyć. A do tego trzeba sił.

Aby choć po części zrozumieć dramatycznie słabe wyniki Lechii trzeba się cofnąć w czasie do przerwy zimowej. Kto odpowiadał za kondycyjne przygotowanie zespołu? Walijski ekspert od… przygotowania fizycznego, czyli Adam Owen. Ten wysyp kłopotów to jednak nie tylko efekt źle dobranych ćwiczeń. Problemów jest przecież cała masa.

Nawet najlepsi fachowcy od PR-u nie obronią już Lechii. Zespół złożony z utalentowanych piłkarzy, często z olbrzymim doświadczeniem zbieranym w różnych ligach, gra nieporadnie na pięknym i stanowczo za dużym stadionie miejskim (na wyjazdach zresztą też). Na meczu z Bruk-Betem odnotowano 9411 uprawnionych do wejścia na stadion kibiców. Każdemu z nich, może poza skromną grupką fanów z Niecieczy, należy się jakaś rekompensata za wstyd, którego musieli się najeść. Bo to jest jakiś sportowy żart, że klub z takim potencjałem i – podobno – tak dużym know-how właścicieli z Niemiec rozmienia się na drobne.

Pytanie kluczowe wciąż zostaje otwarte. Czy Lechia Gdańsk w przyszłym sezonie grać będzie w Nice I lidze? Biało-zieloni mają nad będącym w strefie spadkowej Bruk-Betem dwa punkty przewagi. Do rozegrania obu ekipom pozostały po trzy mecze. Lechia 8 maja zmierzy się w Gliwicach z Piastem, a następnie 12 maja w Szczecinie z Pogonią i 19 maja podejmie Sandecję Nowy Sącz. Bruk-Bet zagra jeszcze 8 maja z Sandecją, 12 maja z Arką Gdynia i 19 maja w Gliwicach z Piastem. Wszystko będzie jasne ze stuprocentową pewnością w sobotę, 19 maja tuż po godz. 20.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Hej Lechio, są przecież jakieś granice sportowej żenady! [komentarz] - Dziennik Bałtycki

Wróć na gol24.pl Gol 24