Z Ilievem spotykam się w jego biurze, do którego wejście znajduje się niedaleko fanowskiego sklepiku na stadionie. Zanim rozpoczęliśmy wywiad wypytuje się, dlaczego Wisła znajduje się tak nisko w tabeli.
- Co jest problemem? Nadal jest ten sam prezes?
- Tak, nic się zmieniło – odpowiadam.
Iliev spuszcza głowę i wzdycha. Zmienia temat. Przyznaje, że ma obecnie mało czasu i bardzo ciężko pracuje, jednak, kiedy usłyszał przez telefon, że przyjeżdżam do Belgradu z Krakowa ucieszył się, ponieważ to miasto i Wisła do tej pory wiele dla niego znaczy. Chciał przywitać się ze wszystkimi kibicami z Polski, życzyć Wiśle wszystkiego dobrego i aby jak najszybciej powróciła na miejsce, na które zasługuje, czyli w czołówce tabeli. Przerywa mu sekretarka, która wchodzi do gabinetu z kawą, jednak możemy zaczynać właściwą rozmowę.
Grałeś w meczach przeciwko Cracovii, jako zawodnik Wisły oraz przeciwko Crvenej Zvezda, jako gracz Partizana. Zestawiając oba te spotkania, który był trudniejszy? Czułeś, że uczestniczysz w wyjątkowym spotkaniu?
Oczywiście, że jest to inny meczu, niż pozostałe w lidze. Ciężej grało mi się przeciwko Crvenej, ponieważ pochodzę z Serbii, a to największe derby w całym kraju. Co więcej, to jedyne derby w kraju.
Największe w południowej części Europy.
Z pewnością! O tym meczu mówi i piszę się w mediach na całym świecie. Dziennikarze określają go, jako drugie, największe derby w Europie, a na świecie pewnie znalazłby się w pierwszej piątce. Nawet, jeżeli Crvena prowadzi w tabeli i ma nad nami dużą przewagę, mecze derbowe rządzą się swoimi prawami.
Nie zapominam jednak o meczach przeciwko Cracovii. To były wyjątkowe spotkania, bardzo interesujące. Atmosfera w mieście, przed meczem i po meczu, była niesamowita, napięcie dało się wyczuć w powietrzu. Uwielbiam brać udział w takich pojedynkach.
Policzmy: PAOK – Aris, Maccabi – Hapoel, Partizan – Crvena i Wisła – Cracovia. Do kompletu brakuje chyba tylko Gran Derbi.
(śmiech) Zawsze chciałem grać w dobrych klubach, jak Wisła, PAOK Saloniki, czy Maccabi i ligach na najwyższym poziomie, takich jak Serie A, czy Bundesliga. Myślę, że mam niezłe CV.
Wymienione wcześniej mecze mają wspólny mianownik. Nie lubisz nudy na trybunach, prawda?
Absolutnie nie. W każdym z tych klubów są wspaniali kibice, zaczynając od fanów Partizana, przez sympatyków Wisły, po miłośników PAOK-u. To ludzie o gorących sercach, ich temperament jest niesamowity, a miłość do klubu ogromna.
Lepiej wspominasz kibiców Wisły, czy Partizana?
Żadnych nie stawiam ponad drugimi. Przez dwa lata w Wiśle czułem się jak w domu. Mamy podobną naturę, jesteśmy Słowianami i mamy ze sobą wiele wspólnego, przez co nie może być inaczej, jeżeli chodzi o kibiców. Jedyną różnicą, między tymi klubami, jest kolor koszulek (śmiech).
Po przyjściu do Krakowa przyznałeś, że Wisła jest znana w Serbii.
Bo to prawda! Nie wiedziałem o tym przychodząc do „Białej Gwiazdy”, lecz kiedy wróciłem, po skończeniu kariery, do Belgradu byłem w szoku jak wielu znajomych interesuje się Wisłą i jest na bieżąco z informacjami o niej. Również kibice są znani.
Byli w Krakowie na którymś meczu?
Niektórzy tak, jednak nie było ich wielu.
W 1995 roku 16-letni Ivica Iliev dołącza do młodzieżowej drużyny Partizana z innej stołecznej drużyny – FK Rad. W tym samym roku rozgrywane były równo 100. derby Belgradu. Chyba nie wspominasz najlepiej tego meczu.
Pamiętam go. Partizan prowadził 1:0, po czym przegrał 1:2. Nie oglądałem go z trybun, jednak dobrze go pamiętam.
Nie lubiłeś chodzić na stadion?
Od dziecka grałem w piłkę i nigdy nie miałem czasu, żeby być prawdziwym kibicem. Dążyłem do profesjonalnej kariery i tylko na tym się skupiałem. Większość meczów oglądałem przed telewizorem.
Twoim pierwszym klubem był, wspomniany już wcześniej, FK Rad. Transfer między tymi dwoma, belgradzkimi zespołami, uznawany jest za zdradę?
FK Rad to mała drużyna, a przejście, jak miało to miejsce w moim przypadku, do młodzieżowej drużyny nie jest „przestępstwem”. Co innego, gdyby to się tyczyły profesjonalnego piłkarza. Kibice mogliby mi o tym przypominać na każdym kroku.
Pamiętasz swoje pierwsze „Veciti derbi”?
Jeżeli mam być szczery, to nie. Nie pamiętam nawet pierwszych derbów, w którym zdobyłem bramkę. Dwa miesiące temu dowiedziałem się, że to będą już 150. derby. Ostatnio jestem bardzo zabiegany.
Zgadzasz się z opinią, że „Veciti derbi” przyciągają tak dużą publiczność przede wszystkim dzięki kibicom obu zespołów, a nie widowisku, które tworzą na murawie piłkarze?
Myślę, że trzeba to wypośrodkować. W Partizanie i Crvenej grali wspaniali zawodnicy, piłkarskie legendy, a kibice zawsze przygotowywali świetnie widowisko. Dopiero mając to wszystko na uwadze można stwierdzić, dlaczego trybuny podczas tego meczu zapełniają się do ostatniego krzesełka.
W Partizanie grał jeden Polak. W jednym z wywiadów opisał cię, jako spokojnego człowieka, który wiele czasu poświęca rodzinie. Jak opisałbyś Tomasza Rząsę?
Tak samo. Jest fanem Cracovii, jednak jest moim przyjacielem (śmiech). To fantastyczny człowiek o wielkim sercu, z którym można pożartować. Zawsze mogłem liczyć na jego pomoc. Przeżyliśmy razem wspaniałe chwile w Partizanie, graliśmy w fazie grupowej Ligi Mistrzów, która była najcięższa w historii. FC Porto – ubiegłoroczny tryumfator Champions League, Real Madryt – którego nie trzeba zbytnio przedstawiać, czy Olympique Marsylia z Didierem Drogbą w składzie, a my wszystkie mecze u siebie z nimi zremisowaliśmy.
Ostatni raz widziałem się z nim w Krakowie, kiedy przeszedłem do Wisły. Później był zbyt zajęty, ponieważ dołączył do sztabu przygotowującego kadrę Polski do Euro.
Dotarliście do tego etapu w dużej mierze dzięki tobie.
Bramki z Newcastle United (Partizan grał przeciwko Newcastle o wejście do fazy grupowej – przyp. red.) to była zasługa całego zespołu, nie chcę się wywyższać. Cieszę się, że pomogłem drużynie i że zapisałem się w historii klubu, ponieważ serbskie drużyny rzadko grają na tym etapie w Lidze Mistrzów. W ostatnich 25 latach tylko dwa razy tak się stało – za każdym razem był to Partizan i to ja w nim grałem (śmiech).
To ciągle lepszy wynik, niż w Polsce.
(śmiech) Wierzę, że tęsknicie za fazą grupową Ligi Mistrzów.
Wolisz być dyrektorem sportowym, czy piłkarzem?
Bez wątpienia piłkarzem. To najlepszy zawód na świecie, jednak po zakończeniu kariery, chcąc zachować kontakt z futbolem, bardzo mi ta praca odpowiada. Jest bardzo ciężko, ciąży na tobie ogromna presja, jednak to ciekawe stanowisko.
Wisła to dobry klub, żeby skończyć karierę?
Bez najmniejszych wątpliwości – tak. To bardzo dobry klub ze świetnymi kibicami. Brakuje mi też Krakowa. Ludzi. Nadal mam tu przyjaciół. Tęsknię za Rynkiem, na którym codziennie byłem (śmiech). Często przebywałem ze swoją rodziną w Parku Jordana, który znajduje się obok stadionu. To świetne miejsce, żeby skończyć karierę!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?