Jagiellonia Białystok. Czas pokazać charakter, bo do poprawy jest bardzo dużo

Wojciech Konończuk
Wojciech Konończuk
Jagiellonia od trzech kolejek nie zdobyła punktu i obsuwa się coraz bardziej w ekstraklasowej tabeli
Jagiellonia od trzech kolejek nie zdobyła punktu i obsuwa się coraz bardziej w ekstraklasowej tabeli Andrzej Szkocki
17 października, po wygranej 2:1 z Lechem Poznań, nastroje wśród kibiców Jagiellonii były znakomite. Cieszyły nie tylko zwycięstwo na silnym rywalem, ale i styl, w jakim zostało odniesione. Minął prawie miesiąc i wszystko się zmieniło na gorsze. Nic dziwnego, że na mecz z Wisłą Płock (22 listopada) białostoccy fani oczekują z wielkim niepokojem.

Trzy z rzędu porażki są same w sobie zmartwieniem, ale jeszcze gorsza jest forma, jaką zaprezentowali białostoczanie. Jagiellonia grała w wyjazdowych spotkaniach ze Śląskiem Wrocław (0:1), Pogonią Szczecin (0:3) i Cracovią (1:3) przeważnie słabo, bez wyrazu i polotu, tylko okresami poprawnie, a w nielicznych momentach - z błyskiem.

Częściowym usprawiedliwieniem bezbarwnych poczynań Żółto-Czerwonych w ostatnim okresie są braki kadrowe. W trzech nieszczęsnych meczach brakowało mocnego punktu - bramkarza Pavelsa Steinborsa. Nie grał też czeski skrzydłowy Tomas Prikryl, nie we wszystkich spotkaniach wystąpili Maciej Makuszewski i Jakov Puljić, a w Krakowie bardzo brakowało kapitana - Tarasa Romanczuka. To bez wątpienia istotne ubytki.

- Mamy swoje problemy, ale nie chcę o nich głośno opowiadać. Musimy sobie z nimi sami poradzić. Oczywiście, w każdym z ostatnich trzech spotkań coś nie zadziałało, kogoś zabrakło, ale z drugiej strony absencja jednego zawsze będzie szansą dla drugiego - mówi cytowany przez klubowy portal www.jagiellonia.pl szkoleniowiec białostockiego zespołu Bogdan Zając.

Co prawda, to prawda, ale warto prześledzić, jak zmiennicy swoje szanse wykorzystywali. Chyba najmniej pretensji można mieć do zastępującego Steinborsa Damiana Węglarza. Bramkarz Jagi nie był słabym punktem ani we Wrocławiu, ani w Szczecinie, a jedynie występu przeciwko Cracovii do udanych zaliczyć nie może. Pod Wawelem przyzwoicie wypadł Ariel Borysiuk, szczególnie przy uderzeniach z dystansu. I to chyba na tyle.

Mecz pod Wawelem to najlepszy przykład na to, że ważna jest nie tylko podstawowa jedenastka, ale i ci, którzy na boisko wchodzą podczas spotkania. Trener Pasów Michał Probierz wpuścił na boisko m.in. Thiago oraz Floriana Loshaja, którzy w końcówce swoimi golami pogrążyli Jagiellonię. Szkoleniowiec gości posłał do boju Krisa Twardka, który był zamieszany w utratę gola na 1:2. Zdziwienie wzbudziła też zmiana pomocnika Borysiuka na stopera Błażeja Augustyna, bo takie rotacje przy niekorzystnym wyniku raczej się nie zdarzają. Ta też nic nie wniosła.

Generalnie, osiągniecia trenera Zająca jeśli chodzi o zmiany są, delikatne mówiąc, niezbyt imponujące. Bilans piłkarzy z ławki w dziewięciu kolejkach ligowych - zero goli i zero asyst.

- Nie ukrywam, że dla mnie jako trenera, zawsze są ważne też zmiany. Każdy z kadry meczowej musi być gotowy na to, żeby pomóc zespołowi w trudnej sytuacji - stwierdził przed wyjazdem do Krakowa szkoleniowiec podlaskiego zespołu. Jak na razie jego słowa nie mają pokrycia w faktach.

Nic dziwnego, że brak wsparcia z ławki ma duże przełożenie na katastrofalne statystyki Żółto-Czerwonych w końcówkach potyczek. Po godzinie gry Jagiellonia strzeliła tylko jednego gola. Uczynił to Maciej Makuszewski w starciu z Lechem w 68 minucie. Straty w tym samym okresie to cztery bramki rywali.

Efekt jest taki, że Jaga wciąż bardzo słabo wygląda, gdy pierwsza traci gola. Jej dorobek w takiej sytuacji to tylko oczko, wywalczone z Podbeskidziem Bielsko-Biała (2:2). W Krakowie, w przeciwieństwie do starć ze Śląskiem i Pogonią, a wcześniej także Zagłębiem Lubin (0:1) udało się Żółto-Czerwonym strzelić gola i to po fantastycznym trafieniu Jesusa Imaza, ale to niewielka pociecha.

Trudno nie zauważyć, że wpływ na zawirowania w składzie Żółto-Czerwonych mają nie tylko kontuje i choroby, ale i niekoniecznie rozsądna polityka personalna. Każdy trener lubi, kiedy ze stabilną kadrą może przepracować okres przygotowawczy. Tymczasem z Jagi odeszło kilku graczy, którzy rozpoczynali sezon, a wielu piłkarzy dołączyło bardzo późno - Kamil Wojtkowski w listopadzie, a wcześniej Fernan Lopez, Fedor Cernych, czy Kris Twardek. Trudno oczekiwać, żeby nowi gracze z marszu zaczęli rozumieć się z kolegami i stanowić o sile drużyny. Przecież właśnie po to są przygotowania.

Czy zatem trzeba z utęsknieniem czekać na przerwę zimową? Niekoniecznie. Jagiellonia to wciąż ten sam zespół, który był w stanie pokonać nie tylko Lecha, ale też Legię Warszawa i Piasta Gliwice, który potrafi narzucić swoje warunki rywalom i zagrać mądrze taktycznie. Trener i piłkarze muszą do tego wrócić.

- Naszą porażką byłoby, gdybyśmy zwiesili głowy. Prawdziwy zespół potrafi odbudować się w trudnym momencie, kiedy jest w stanie pokazać charakter - przekonuje Bogdan Zając.

Czy słowa przekują się w czyny? Przekonamy się o tym już w sobotę, w starciu z Nafciarzami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jagiellonia Białystok. Czas pokazać charakter, bo do poprawy jest bardzo dużo - Kurier Poranny

Wróć na gol24.pl Gol 24