Jagiellonia Białystok: Kibicowskich wspomnień czar...

Jakub Laskowski
Jagiellonia Białystok
Mam naście lat. W domu "Jaga" zawsze była i jest na pierwszym miejscu... Mój ojczulek zawsze powtarzał, że takiego dopingu dla naszej kochanej Jagiellonii jak kilkanaście lat temu już nigdy nie będzie nam dane usłyszeć. Pytam go, dlaczego?

- Protesty w tamtych czasach? Jakie protesty?! Na stadion przychodziło kilkanaście tysięcy ludzi i darło gardło w niebiosa, aby pomóc chłopakom! A teraz co się dzieje? Stadion pusty, brak dopingu to już nie to samo...€“ - odpowiedział mi poirytowany ojciec.

Z zaciekawienia poszperałem w internecie, aby poszukać artykułów dotyczących kibicowskiej Jagiellonii na przestrzeni lat 80’ i 90’. W latach 80’ na punkcie Jagiellonii ludzie powariowali. Sznury autobusów wiozły na stadion kibiców z okolic naszego miasta. Wyobrażacie sobie taką sytuację teraz?! Bo ja nie… 9 sierpnia 1987r., mecz z łódzkim Widzewem na stadionie Gwardii (dla mniej zorientowanych to obecny stadion przy ulicy Słonecznej) obejrzało 35 tysięcy widzów! Ludzie wchodzili na barierki, mury i inne kondygnacje, aby obejrzeć swoją kochaną Jagusię gdyż najzwyczajniej w świecie na trybunach nie było już miejsc. Zimny wiatr i ujemne temperatury powietrza nie odstraszały kibiców. Ludzie otulali swoje szyje szalikami i na stadion szli ze śpiewem na ustach. Zakłady pracy robiły na mecz zwolnienia dla swoich pracowników i żaden kierownik nie miał w tej kwestii nic do gadania. Kibice na stadion wyruszali do czterech, a nawet do pięciu godzin przed samym meczem! W tamtym okresie każdy szanujący się kibic, chociażby mieszkał w centrum Puszczy Białowieskiej, ciągnął w weekend na Słoneczną. Tam po prostu trzeba było być.

Janusz Wójcik trenerem Jagiellonii został 1 stycznia 1986r. Pierwszy sezon z Wójcikiem zakończyliśmy na trzecim miejscu mając wiosenną serię dziesięciu meczów bez porażki! - Po rundzie wiosennej 1986/87 powiedziałem, że za rok gramy o awans. Wtedy wszyscy działacze powiedzieli, że Wójcik jest szalony. Nagle ludzie z lasu mieliby grać w ekstraklasie? - opowiada były trener reprezentacji Polski. Kibice poważnie potratowali słowa Wójcika. Na każde kolejne spotkanie przychodziło coraz więcej kibiców. I nadszedł ten moment! 16 listopad 1986r… Jagiellonia Białystok w ostatnim meczu jesieni podejmowała Igloopol Dębica. O meczu pisały gazety: "Niedzielny poranek. Zero Celsjusza. Białystok spowity mgłą. Z odległości trzech kroków ledwo widać czerwoną czapkę dyżurnej ruchu. Na peronie ogromny ruch. Na stadionie tłum. 27 tysięcy kibiców z całego regionu stara się chusteczkami rozpędzić mgłę, żeby zobaczyć ostatni mecz ukochanej Jagiellonii. Koniec rundy jesiennej...".

Podopieczni Janusza Wójcika pokonali wtedy zespół z Dębicy 2:1 po bramkach Czykiera i Adama Kuleszy. Żółto-czerwoni po tym spotkaniu osiągnęli szczyt tabeli i na półmetku sezonu byli głównymi faworytami do awansu. Tak też się stało. Jagiellonia awans przypieczętowała sobie na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, 6 czerwca 1987 roku,€“ po zwycięskim wyjazdowy meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Po wywalczeniu promocji do I ligi Wójcik został wybrany „Białostoczaninem roku”, a jego podopieczni wygrywali wszystkie lokalne plebiscyty na najpopularniejszych sportowców w regionie. Szkoleniowiec „Jagi” na każdym kroku spotykał się z życzliwością mieszkańców Białegostoku. Nawet milicja obywatelska przymykała oko na „grzeszki” trenera i jego podopiecznych…

Pomimo, że żółto-czerwoni jeszcze dwukrotnie awansowali do I ligi (1991/92 i 2006/07) to nigdy nie uczynili tego w takim efektownym stylu, jak za pierwszym razem. Koniec świetnej passy Wójcika nastąpił w I lidze. Jagiellonia nie grała źle, ale w tabeli brakowało punktów. Posada ówczesnego trenera Jagiellonii wisiała na włosku. Czarę goryczy przelała porażka w 1/16 finału Pucharu Polski z drugoligowym Motorem Lublin. Działacze z Jurowieckiej podjęli decyzję o rezygnacji z dalszej pracy trenera Wójcika w Białymstoku. Legenda głosi, że szczęście go opuściło po tym jak podczas fety z okazji awansu na bieżni stadionu przy ulicy Słonecznej spłonęła jego fartowna dżinsowa kurtka…

Bardzo poruszyła mnie wypowiedź Jacka Bayera. Bohater tamtych czasów wspominał wspaniałą atmosferę jaka panowała na stadionie podczas meczu z Widzewem Łódź. - Kiedy wychodziliśmy na murawę, ciarki przechodziły nam po plecach, a włosy stawały dęba. Podczas tego meczu cały stadion ryczał, dudnił, dopingował jak oszalały, a my w pierwszej połowie nie schodziliśmy z połowy rywali. Dostawaliśmy skrzydeł. Chciało się grać.

Czytając tą wypowiedź wyobrażałem sobie nasz nowy stadion, który się buduję i ten piękny doping białostockich kibiców. Włosy podobnie jak Panu Jackowi stanęły mi dęba, a serce zaczęło bić jakby nieco mocniej.

Z drugiej strony zastanawiałem się, czy aby na pewno jest się czym podniecać? Widzimy co się dzieje w tej chwili, a jak ten kilkunastotysięczny stadion będzie wyglądać kiedy kibicom zechce się strajku? Strach pomyśleć. Ludzie na trybunach poubierani w czarne stroje i śpiew „Bez dopingu nie ma Jagi…” który niestety zawiera dobitną prawdą. Śpiew który niszczy tradycję kibicowskiej Jagiellonii! Policja a wcześniej milicja zawsze będzie przeszkadzać ludziom, którzy znajdują się na trybunach i nie zmieni się to jak powstanie nowy stadion. Musimy więc być przygotowani na to, że nasz nowy obiekt na miarę zachodniej Europy będzie świecił pustkami i atmosferą rodem z pogrzebu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24