Jak bracia Gancarczykowie trafili do Śląska

Mariusz Wiśniewski/Gazeta Wrocławska
Lechia Gdańsk 1:1 Śląsk Wrocław
Lechia Gdańsk 1:1 Śląsk Wrocław Piotr Jarmulowicz (Ekstraklasa.net)
Bracia Gancarczykowie do Śląska trafili latem 2007 roku z Górnika Polkowice. Zanim jednak oficjalnie zostali piłkarzami wrocławskiego zespołu, oba kluby stoczyły małą wojnę.

- Jechaliśmy akurat na zgrupowanie przed meczem we Wronkach. Antek Łukasiewicz wziął mikrofon w autobusie i poinformował wszystkich o moim powołaniu do kadry. Myślałem, że sobie żarty robi. Ale okazało się, że nie - opowiada Janusz Gancarczyk, w jaki sposób dowiedział się o powołaniu przez nowego selekcjonera polskiej reprezentacji Franciszka Smudy na towarzyskie mecze z Rumunią i Kanadą.

Znając trenera Smudę, można być niemal pewnym, że Janusz Gancarczyk dostanie szansę pokazania się w którymś ze sparingów i tym samym będzie 26. piłkarzem wrocławskiego zespołu, który zagrał w reprezentacji. A niewiele brakowało, aby razem z bratem Markiem w ogóle nie znalazł się w klubie z Oporowskiej.

Bracia Gancarczykowie do Śląska trafili latem 2007 roku z Górnika Polkowice. Zanim jednak oficjalnie zostali piłkarzami wrocławskiego zespołu, oba kluby stoczyły małą wojnę. Chodziło o interpretację zapisów w kontrakcie Marka i cenę odstępnego w przypadku Janusza. Obaj zawodnicy trenowali już ze Śląskiem i pojechali nawet na obóz do Francji, ale oficjalnie nadal nie byli piłkarzami drużyny Ryszarda Tarasiewicza.

Górnik negował zapis mówiący, że Marek może odejść z Polkowic, jeżeli zespół spadnie. A tak właśnie się stało. Górnik co prawda w sezonie 2006/07 sportowo utrzymał się w II lidze, ale za udział w aferze korupcyjnej został zdegradowany do IV ligi. Za Janusza natomiast polkowiczanie żądali większych pieniędzy niż oferował Śląsk.

W pewnym momencie do wojny o piłkarzy przystąpiła Lechia Gdańsk, która chciała przystać na żądania Górnika i zapłacić za obu piłkarzy. Wydawało się, że Gancarczykowie są dla klubu z Oporowskiej straceni. W tym momencie ze zgrupowania we Francji piłkarze wysłali oświadczenie, że chcą grać we Wrocławiu i dla Śląska.

Zapis w kontrakcie Marka piłkarska centrala zinterpretowała na korzyść piłkarza i mógł w końcu podpisać umowę. Trwał spór o Janusza.
- Górnik chciał większych pieniędzy. Byłem już w autokarze w drodze na pierwszy mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, gdy wszystko zostało dogadane i zatwierdzone. Śląsk zapłacił za mnie 120 tysięcy złotych. Dobrze się stało, że znaleźliśmy się w Śląsku - opowiada zawodnik.

Bracia Gancarczykowie mogli więc zacząć pisać nową kartę swojej piłkarskiej kariery. Ale na początku nie szło im najlepiej. Słaba gra, później kontuzja Janusza i kibice zaczęli się niecierpliwić. Złośliwi mówili, że zawodnicy nie mogą się przestawić z gry w prowincjonalnym klubie na występy w Śląsku, gdzie jest presja, kibice, a celem awans do ekstraklasy.

Ale w końcu się przełamali. O talencie braci Gancarczyków Polska usłyszała jednak tak naprawdę dopiero po awansie Śląska do ekstraklasy. Runda jesienna sezonu 2008/07 należała do Janusza. Szybki, odważny skrzydłowy Śląska zadziwiał wszystkich. Znalazł uznanie nawet w oczach Leo Beenhakkera, który powołał piłkarza wrocławskiego zespołu na zgrupowanie kadry w Turcji.
Wiosną po wyleczeniu kontuzji brylował Marek. Jego gol pozbawił marzeń Legię Warszawa o mistrzostwie Polski. Może gdyby nie kontuzja, teraz razem z Januszem szykowałby się do wyjazdu na kadrę.

Rozmowa z Januszem Gancarczykiem

Zaskoczony jest Pan powołaniem do reprezentacji?
Na pewno tak. Nie spodziewałem się.

Zwłaszcza że Pana forma nie jest najwyższa.
Każdy oczekuje ode mnie, że będę grał tak jak w poprzednim sezonie. Nie da się jednak grać cały czas na najwyższym poziomie i na pewno z moją formą od początku sezonu nie jest dobrze. Ale ostatnio widzę poprawę, czuję się na boisku coraz pewniej i wydaje mi się, że teraz będzie już tylko lepiej.

Dostałem powołanie do reprezentacji, to znaczy że jestem dobry i...
Nie podchodzę tak do tego. Mogę nawet powiedzieć, że teraz czeka mnie jeszcze więcej pracy i muszę dawać z siebie jeszcze więcej, aby pokazać trenerowi i kibicom, że to powołanie nie jest przypadkowe.

Rozmawiał Pan z trenerem Franciszkiem Smudą?
Jeszcze nie. Nawet jeszcze nie miałem tego powołania w ręce. Nie wiem, czy przyszło, czy dopiero dojdzie. Może w poniedziałek dostanę je do ręki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24