Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janicki dla Ekstraklasa.net: Jestem spadkobiercą ksywki Węgrzyna

jac
Z podstawowym stoperem Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski do lat 21, Rafałem Janickim porozmawialiśmy m.in. o jego początkach w Chemiku Police, sukcesach z młodzieżówką i pseudonimie, jaki nadał mu jego pierwszy trener w Lechii.

Pochodzisz z Chemika Police, a stamtąd przynajmniej pod względem odległości bliżej do Szczecina niż do Gdańska.
Zgadza się, nie ma nawet dwudziestu kilometrów.

To dlaczego nie zahaczyłeś o Pogoń Szczecin? W 2010 roku była już w pierwszej lidze.
Nie dostałem żadnych sygnałów. Zresztą z tego co pamiętam, to wtedy nie stawiano już na piłkarzy z regionu, tylko brano pod uwagę zawodników z doświadczeniem i uznaniem, którzy z marszu mogliby skierować zespół na ekstraklasowe tory. Ja miałem wtedy osiemnaście lat i grałem z Chemikiem w trzeciej lidze. Nie ma co ukrywać, że każdy z nas wtedy marzył, by zagrać w Pogoni, bo była to największa firma w zachodniopomorskim.

Tobie mimo wszystko się poszczęściło, bo na testy zaprosiła Lechia. Klub nie z pierwszej ligi, tylko z ekstraklasy.
Z Polic wybili się też bracia Szałkowie. Mnie wypatrzył Roman Kaczorek, który odpowiadał w Gdańsku za skauting. Na treningach zrobiłem dobre wrażenie na trenerze Tomaszu Kafarskim, dlatego zdecydowano się mnie zakontraktować.

Do Polic wysłano za Ciebie przelew?
W Chemiku byłem objęty kontraktem raczej amatorskim niż zawodowym, ale na pewno jakąś kwotę trzeba było za mnie zapłacić.

Lechia sprawdzała wtedy m.in. Jakuba Wójcickiego. Z nim umowy nie podpisano, dziś gra w Zawiszy Bydgoszcz.
I w ostatni poniedziałek zagraliśmy przeciwko sobie, choć przed meczem nie wspominaliśmy tamtych testów. Z tego co kojarzę, to przebrnęliśmy wtedy oba obozy Lechii - w Gutowie Małym i w Grodzisku Wielkopolskim. Trener Kafarski nie zdecydował się jednak na Kubę, ale go ta odmowa nie załamała, bo z piłką nie zerwał. I muszę przyznać, że dobrze sobie radzi.

A Ty na początku przygody z Lechią poczułeś przeskok między trzecią ligą a ekstraklasą?
Niemal na wszystkich płaszczyznach: począwszy od stopnia intensywności treningów a na rywalizacji o skład skończywszy. W pierwszym sezonie zagrałem tylko trzy mecze, co było zrozumiałe, bo miałem wtedy osiemnaście lat. Ale to był przełomowy moment. W kolejnym zagrałem aż 25 spotkań.

No właśnie, licząc trenera Michała Probierza, to miałeś już pięciu trenerów i u każdego grałeś. Zgadnij, ile rozegrałeś meczów na poziomie ekstraklasy.
70.

68. Dużo czy mało jak na 21-latka?
Nie wiem, nie do mnie należy ocena. Ja się cieszę, że gram regularnie. W Chemiku przed ukończeniem pełnoletności rozegrałem prawie 40 meczów.

Kiedy jeździsz na zgrupowania reprezentacji u-21 to koledzy z szatni, którzy wyjechali na Zachód, a którym nie wiedzie się w klubach, nie zazdroszczą Ci tej regularności?
Raczej nie rozmawiamy na ten temat, nie przypominam sobie, by ktoś się żalił. Ale oni braki w rytmie meczowym nadrabiają treningami u boku naprawdę klasowych piłkarzy. Ja za moich rówieśników trzymam kciuki, każdy z nich ma talent, co pokazują wyniki naszej młodzieżówki.

Ale akurat okazji do szydery z Wojtka Pawłowskiego chyba nie przepuściłeś. Wrócił do Polski i nadal nie gra.
Mamy kontakt, lecz nie żartowałem z niego, bo sam taką decyzję podjął. Ale racja, czas najwyższy, żeby zagrał, choć ma godnego konkurenta, mam na myśli Mariana Kelemena. Teraz w Śląsku jest jednak dwóch Pawłowskich, więc może nowy trener dokona wyboru po nazwisku (śmiech).

Jak już wspomnieliśmy, w Lechii trenowałeś z pięcioma różnymi szkoleniowcami. Każdy jednak na Ciebie stawiał, choć nie każdy na stoperze.
Często ustawiano mnie na prawym boku, zdarzyły się też mecze na lewej obronie. Czy sprawiało mi to dyskomfort, czy odbierałem to jako karę? Nie, dzięki temu czułem się potrzebny drużynie, byłem ważny. Wolałem zagrać na lewej stronie niż w ogóle nie zagrać. To chyba zdrowe podejście.

W porządku, lecz na boku nie czułeś się chyba tak pewnie, jak na środku. Kuba Kosecki, kiedy w zeszłym sezonie graliście z Legią Warszawa, niemiłosiernie wkręcał Cię w murawę…

No niestety, nie jestem typem szybkościowca jak Deleu, ani nie mam takiego zdrowia do biegania, jakie ma Chris Oualembo. Ale myślę, że te pojedynki z Koseckim nie wyglądały aż tak jednoznacznie, parę razy go przystopowałem.

Porozmawiajmy o młodzieżówce, z którą jesteście o krok od zakwalifikowania się na Mistrzostwa Europy.
Wiedzie nam się bardzo dobrze, mamy zgraną i mocną kadrę. Został nam mecz z Grecją na gorącym terenie, lecz ja jestem dobrej myśli. Może nawet ułoży się tak, że nie będziemy musieli tam wygrać, żeby awansować.

To nas wszystkich rzecz jasna bardzo buduje. Wydaje się jednak, że większe kariery mogą zrobić piłkarze z tych krajów, które są za wami w tabeli. Widziałeś bramkę, jaką zdobył Turek Hakan Calhanoglu z HSV Hamburg?
Widziałem, piękny gol. Kojarzę tego piłkarza ze spotkania naszych reprezentacji, natomiast wtedy nie wyróżniał się tak bardzo. Wracając do pierwszej części pytania… Nie wiem, czy jest sens nadbudowywać jakieś narodowe teorie. Moim zdaniem nie, karierę zrobią ci, którzy najmocniej będą pracować nad swoim talentem.

A Ty siebie widzisz w seniorskiej reprezentacji?
Każdy o tym marzy, ja z kolei na razie nie zaplątam sobie tymi myślami głowy. Mam swoje do zrobienia w Lechii i w kadrze u-21.

Tobie nie pali się z wyjazdem na Zachód. To prawda?
Tak. Może kiedyś przyjdzie taka oferta, że będę zainteresowany, nie wykluczam. Na razie nic konkretnego nie było, choć wstępnie pytały o mnie kluby z Belgii.

Przeczytałem, że fascynuje Cię gra obrońców Bundesligi. Co z ich warsztatu jest dla Ciebie cenne?
Zdecydowanie sposób wyprowadzania piłki np. przez dwójkę stoperów Borussii Dortmund – Nevena Suboticia i Matsa Hummelsa. To robi ogromne wrażenie.

Masz ksywkę Kazek na cześć Kazimierza Węgrzyna. Porównuję wasze boiskowe charakterystyki i nie widzę zbyt wielu punktów, które was łączą. Ty jesteś za grzeczny jak na Węgrzyna. Nie złapałeś jeszcze ani jednej bezpośredniej czerwonej kartki.
Pseudonim nadał mi trener Kafarski i wcale nie chodziło mu sposób, w jaki gram, tylko raczej o wygląd zewnętrzny, posturę. Z panem Węgrzynem natomiast nigdy nie miałem okazji porozmawiać. Nie wiem, czy w ogóle ma świadomość, że jestem spadkobiercą jego ksywki (śmiech).

Węgrzyn rozegrał dwadzieścia meczów w pierwszej reprezentacji Polski i ponad trzysta w lidze. W tych liczbach niełatwo będzie mu dorównać.
Tak, to prawda, ale świat należy do odważnych.

Lechia Gdańsk

LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24