Janusz Wójcik dla Ekstraklasa.net: Dobrze trafiony pada na deski

Jacek Czaplewski
W obszernym wywiadzie udzielonym naszemu portalowi, były selekcjoner reprezentacji Polski, z którą w 1992 roku zajął drugie miejsce na Igrzyskach Olimpijskich, opowiada o swoich wrażeniach po meczu z Niemcami, o błędzie Jakuba Wawrzyniaka i debiucie Damiena Perquisa.

Pokusiłby się Pan o wytypowanie jedenastki na EURO?
(dłuższa cisza) Bądźmy poważni, nie ma w kim wybierać.

O solidne zabezpieczenie bramki bać się nie musimy. Mamy Wojciecha Szczęsnego.
Na pewno utalentowany chłopiec, ale to nie jest jeszcze w pełni ukształtowany bramkarz, gotowy na tak wielki turniej. Nie możemy powiedzieć o nim tak, jak o Arturze Borucu na Mistrzostwach Europy w 2008 roku, który był i doświadczony i bardzo dobrze bronił. Wojtkowi brakuje rutyny.

Wprawy nabiera w najsilniejszej lidze na świecie, jest numerem jeden w Arsenalu Londyn, w klubie z którym wczoraj grał w meczu Ligi Mistrzów.
Wszystko się zgadza, jednak to wciąż młody golkiper, który po prostu dobrze się zapowiada.

Idziemy w dobrym kierunku. Podział punktów z Meksykiem i Niemcami, a więc drużynami z czołówki rankingu FIFA.
Wyniki pójdą w świat, tak? (śmiech) Przyjrzyjmy się bliżej meczowi z Niemcami. Karny dla nas powiedzmy, że dyskusyjny, bo najpierw bramkarz zaatakował piłkę, a potem dopiero były nogi Pawła Brożka. Kontrataków z naszej strony niewiele, o rozgrywaniu nie wspomnę, bo tego po prostu nie potrafiliśmy zrobić. W zasadzie możemy to jeszcze przeboleć. Przecież nie mamy tak klasowych graczy jak nasi zachodni sąsiedzi. Ale skandalem jest jedno. Dwadzieścia minut do końca meczu, a nasi nie mają siły stać na nogach! Wydźwięk straconej bramki w ostatnich sekundach był taki, że Jakub Wawrzyniak się poślizgnął. On się nie poślizgnął, przewrócił się z głodu, bo nie miał nawet siły biegać! Thomas Muller bujnął go w lewo, w prawo i Wawrzyniak obalił się, ścięty jak kłoda.

Wawrzyniak był ostatnio bardzo chwalony, jednak dzisiaj „Przegląd Sportowy” wyliczył, że od początku sezonu zawalił osiem bramek.
Nigdy nie był wielkim piłkarzem. Po prostu uchodził za zdrowego, mocnego fizycznie obrońcę. A jak okazało się, że trzeba ostro pobiegać przez 90. minut z Niemcami, to powietrze zeszło z niego jak z balonu.

Porównajmy mecze z Hiszpanią i Niemcami. W pierwszym próbowaliśmy grać otwartą, ofensywną piłkę – skończyło się dotkliwą porażką 0:6. Z Niemcami nastawiliśmy się głównie na kontrataki i był remis 2:2. O czymś to świadczy.
Ale Niemcy podeszli do tego spotkania nie „po niemiecku”, za co zresztą zostali nieprawdopodobnie skarceni przez media. W prasie napisano między innymi, że jak mają tak podchodzić do meczów w kadrze, to niech lepiej dadzą sobie święty spokój. Nie ma jednak co ukrywać, że jakbyśmy zagrali z nimi o punkty to by nas rozjechali. Przecież dzieli nas różnica klasy, ba nawet dwóch. Trener Joachim Loew słusznie zmienił Lukasa Podolskiego i Miroslava Klose, ale gdybym był na jego miejscu zrobiłbym to dużo wcześniej, jeszcze przed przerwą.

A może specjalnie nie chcieli strzelić gola w takim meczu?
Nie wierzę. Klose – klasowy snajper trzy razy próbuje z bliska i nie potrafi wbić piłki do siatki, a chwilę po nim podobnie pudłuje Podolski? W normalnych okolicznościach, nawet jakby w bramce stało czterech bramkarzy, to po strzale Klose, czy też Podolskiego pada bramka.

Budujący jest fakt, że nasi piłkarze czuli ogromny niedosyt po tym remisie.
Według mnie byli smutni dlatego, że nie mieli siły się uśmiechać. Ten kto trochę zna realia futbolu, od razu wychwyci, że byli kompletnie wypompowani i szczęście, że mecz nie trwał jeszcze kilka minut dłużej, bo skończyłoby się to bardzo źle. Szkoleniowcy powinni wypisywać na karteczkach zadania domowe piłkarzom i później ich kontrolować. Nasi piłkarze muszę zostać diametralnie inaczej przygotowani, bo jeśli będzie wyglądać to tak, jak wygląda teraz, to gwarantuję Panu, że pogotowie na sygnale będzie wjeżdżać na murawę i tlen podawać, bo niektórzy poumierają.

Zgodzi się Pan z opinią, że zwycięstwo nad Niemcami wprawiłoby nas w niepotrzebną na ten moment euforię? Zamazałoby prawdziwe oblicze?
Zdecydowanie przyćmiłoby wiele braków, które w dalszym ciągu występują. Nasi chcieli wygrać, jednak znowu powtórzyły się demony przeszłości. Thomas Muller wkręcił w murawę Wawrzyniaka, wjechał w pole karne, dograł do „kolorowego”, tamten bokiem nogi „pyknął” i był finał. Wie Pan, to jak w boksie – dobrze trafiony pada na deski. Na Mistrzostwach Świata, za kadencji Pawła Janasa zrobiliśmy tak samo. Ta sama lewa strona, na dodatek nieprzemyślana zmiana przed końcem, która miała zabrać czas, a zabrała punkty.

Przekonał Pana Damien Perquis?
Duży facet z dobrymi warunkami fizycznymi. Grał w zasadzie tylko tak, by przeszkadzać rywalom. Większych błędów raczej nie popełnił, więc zaliczył w miarę udany debiut, ale nie jest żadnym filarem, ostoją defensywy, bo Michał Żewłakow zagrałby na podobnym poziomie.

Na początku października zmierzymy się w Seulu z Koreą Południową. Po co nam tak dalekie wojaże?
Wygląda to tak, że mielibyśmy w tamtych rejonach grać na Mistrzostwach Świata i wyjazd do Azji wpisywałby się w proces aklimatyzacji. Może są interesujące obiekty do zwiedzania, zobaczymy jak żyje się Azjatom? A mówiąc już tak poważnie, wydaje się, że chodzi o kwestie finansowe. Nie trzeba płacić dużych pieniędzy mocnej drużynie, by przyjechała do nas. Chociaż z drugiej strony wypadałoby na niecały rok przed EURO występować we własnym kraju, ze słabszymi, europejskimi reprezentacjami, które być może nawet nie awansują na przyszłoroczny turniej.

Rozmawiał: Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24