Jesus Imaz (Wisła Kraków): Mogę się zamieniać z bratem bliźniakiem

Justyna Krupa
Jesus Imaz w trakcie meczu Wisły na stadionie Cracovii, w którym strzelił dwa gole
Jesus Imaz w trakcie meczu Wisły na stadionie Cracovii, w którym strzelił dwa gole Andrzej Banas / Polska Press
Jesus Imaz, bohater derbów Krakowa, żałuje odejścia trenera Kiko Ramireza, ale pokłada duże nadzieje w jego następcy w Wiśle, Joanie Carrillo.

- Czy Radosław Sobolewski zdążył zmienić cokolwiek w sposobie gry drużyny w tak krótkim czasie, jaki minął od przejęcia przez niego obowiązków trenerskich po Ramirezie?
- To, co mógł zrobić, to spróbować przekazać nam moc swojej osobowości, bo to człowiek, który ma bardzo silny charakter. Chciał, byśmy my też pokazali taką siłę na boisku. W derbach Krakowa dało się to przenieść na boisko, w meczu z Zagłębiem Lubin było z tym gorzej.

- Od stycznia stery w Wiśle ma przejąć Katalończyk Joan Carrillo. Ta postać jest Panu znana?
- Osobiście nie znam tego szkoleniowca. Znam natomiast dobrze jego brata, bo był moim trenerem w UE Llagostera - nazywa się Lluis Carrillo. Prowadził zespół w momencie, gdy zaczynałem zawodową karierę, to był mój pierwszy rok w profesjonalnym futbolu. To był dla nas wówczas dobry sezon. Natomiast Julian Cuesta, nasz bramkarz, pracował z Joanem Carrillo swego czasu w Almerii. Wyjaśnił więc nam co nieco, jaki styl pracy ma nasz nowy trener, na co stawia w futbolu. Wydaje się, że to naprawdę dobry szkoleniowiec. Julian stwierdził, że przede wszystkim bardzo dużo pracuje, jest bardzo oddany piłce.

- Hiszpańscy dziennikarze twierdzą, że Carrillo stawia na bardziej ofensywną grę, niż Kiko Ramirez.
- Trudno mi w tym momencie ocenić, jak będzie w przypadku Wisły. Od momentu, gdy Julian z nim pracował minęło jednak trochę czasu, więc jego spojrzenie na futbol też mogło się nieco zmienić. Być może w Polsce będzie stosował nieco inne rozwiązania, niż wcześniej. Tak naprawdę dopiero kiedy zacznie z nami treningi, przekonamy się dokładnie, czego od nas oczekuje.

- Czuje Pan wagę dwóch goli strzelonych w derbach Krakowa?
- Jestem bardzo szczęśliwy, to było dla nas niezwykle ważne zwycięstwo. Wygraliśmy ten mecz wszyscy razem, to przecież nie tylko moja zasługa. Akurat tego wieczoru mnie udało się dwa razy trafić do siatki, ale to dzięki pracy całej drużyny.

- Jako zagraniczni zawodnicy, wiedzieliście, jakie napięcie towarzyszy takim derbom?
- Polscy koledzy z drużyny przed meczem tłumaczyli nam, co tak naprawdę znaczą derby dla nich, dla kibiców i dla całego miasta. Wyszliśmy na murawę z pełną świadomością, że musimy dać z siebie wszystko, by wygrać.

- W pewnym momencie rywalizacja sportowa zeszła jednak na dalszy plan, a mecz został przerwany. Nastąpił regularny ostrzał murawy i sektora gości środkami pirotechnicznymi. Od początku meczu zresztą w waszą stronę frunęły z trybun różne przedmioty. Miał Pan kiedyś do czynienia z podobną sytuacją?
- W Hiszpanii takie rzeczy nie są normalne. Nie jest normalne, że na murawę spadają racę. A tym razem przerwano z tego powodu mecz. Mam tylko nadzieję, że kibicom nic się nie stało i że żaden nie ucierpiał.

- Co w takim momencie odczuwają piłkarze? Pojawia się jednak strach?
- Przyznaję, że trochę tak. W końcu race leciały też na murawę. Przede wszystkim obawialiśmy się o naszych kibiców, o to co się z nimi dzieje, gdy są obrzucani środkami pirotechnicznymi. W takich momentach jednak sprawę muszą wziąć w swoje ręce odpowiednie służby i ukarać sprawców.

- W ostatnich dniach sporo się wydarzyło w Wiśle Kraków. Zwolnienie trenera Kiko Ramireza było dla Pana dużym szokiem, czy raczej powoli spodziewaliście się takiego obrotu sprawy?
- Szkoda, że Kiko już z nami nie ma. W pewnym sensie może było to zaskoczenie, że taka decyzja została podjęta gdy zostały tylko dwa mecze do przerwy zimowej. Ale takie decyzje personalne leżą w kompetencjach klubowych władz. Mamy nadzieję, że od tego momentu sprawy przybiorą dobry obrót. Niezależnie od tego wszystkiego, jako zespół musieliśmy wywalczyć w derbach dobry rezultat. Również dla Kiko, bo przecież do niedawna jeszcze był z nami w tej drużynie. To wygrana również dla niego.

- W poprzednich derbach Krakowa dwie bramki strzelił Carlos Lopez i z miejsca stał się bohaterem kibiców. Jest Pan gotowy na to, że od tego derbowego dnia znacznie więcej osób będzie Pana zatrzymywało na ulicy po zdjęcie czy autograf?
- Cóż, wcześniej to się też czasem zdarzało, bo Wisła to jednak wielki klub i dzięki temu my też jesteśmy rozpoznawalni. Jestem przygotowany na to, mam nadzieję, że fani będą zadowoleni z mojej gry.

- Gdyby w przyszłości popularność Pana zmęczyła, zawsze może Pan sięgnąć po pomoc brata bliźniaka - Oscara. Może spokojnie pozować do zdjęć za Pana. Ostatnio nawet wiceprezes Wisły Damian Dukat przyznał, że jesteście do siebie tak podobni, że was pomylił.
- Możemy się zamieniać, brat tu wpadnie na kilka dni, a ja polecę do Hiszpanii (śmiech). Albo on będzie podpisywał jedną część autografów, a ja drugą.

Sportowy24.pl w Małopolsce

MAGAZYN SPORTOWY 24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jesus Imaz (Wisła Kraków): Mogę się zamieniać z bratem bliźniakiem - Dziennik Polski

Wróć na gol24.pl Gol 24