Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Młynarczyk: Chciałbym, żeby reprezentacja Polski kontynuowała nasze sukcesy, ale potrzebuje jakości [WYWIAD]

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Józef Młynarczyk: Chciałbym, żeby reprezentacja Polski kontynuowała nasze sukcesy, ale potrzebuje jakości [WYWIAD]
Józef Młynarczyk: Chciałbym, żeby reprezentacja Polski kontynuowała nasze sukcesy, ale potrzebuje jakości [WYWIAD] krzysztof kapica/polska press
Eliminacje skończyły się tak, jak wymagaliśmy. Wykładnikiem tej kadry będą mistrzostwa Europy - mówi Józef Młynarczyk, były bramkarz reprezentacji Polski, z którą w 1982 r. zajął trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Hiszpanii.

Wygrał pan prawdopodobnie najtrudniejszą rywalizację w plebiscycie jedenastki stulecia PZPN.
Plebiscyty rządzą się własnymi prawami. Nie interesowałem się, jakie były kryteria wyboru. Nie jest taki, żeby chodzić, podpytywać, wtykać nos w nie swoje sprawy. Tam, gdzie mnie proszą, to jestem, tam, gdzie biją, to uciekam. Myślę, że w pewnym stopniu przesądziły sukcesy klubowe. Medale mistrzostw świata mamy z Jankiem obaj, „Tomek” z Niemiec, ja z Hiszpanii. Może też brano pod uwagę jak byliśmy z prezesem Zbyszkiem Bońkiem w Widzewie Łódź. Ogrywaliśmy Liverpool, Juventus, tym żyła cała Polska i zyskaliśmy mnóstwo fanów. Po tamtych meczach Europa zaczęła się z nami liczyć.

Które wspomnienia są najprzyjemniejsze - sukcesy z reprezentacją, Widzewem czy FC Porto?
Kadra zawsze była priorytetem. Człowiek był dumny, hymn, orzeł na piersi. To coś kompletnie innego niż gra w klubie. Coś tak wyjątkowego, że trudno to opisać słowami. Oczywiście w klubie też jest prestiż, też chcesz się pokazać, ale jednak, żeby dostać się do reprezentacji, trzeba na to zasłużyć. Nie znam piłkarza, któremu nie zależało, żeby być w kadrze i grać w pierwszym składzie.

Swoją drogą, do FC Porto też nie trafia się na ładne oczy.
Wszędzie gdzie byłem, tam grałem. I nikt mi nic za darmo nie dał. W każdym zespole musiałem walczyć o miejsce między słupkami. To nie jest tak, że wyjechałem do Bastii i bez znajomości języka, ot tak, zostałem pierwszym bramkarzem. Później w Porto było tak samo. Jedziesz do klubu, który ma aspirację i musisz się pokazać. Oczywiście jak zapłacą za ciebie jakieś pieniądze, to dostaniesz dwa mecze, ale jeśli w nich się nie wykażesz, to ten trzeci może być ostatnim.

Po mundialu w 1986 r. w Meksyku w reprezentacji Polski jakby postawiono na panu krzyżyk. A pan rok później zdobył Puchar Europy Mistrzów Klubowych, dzisiejszą Ligę Mistrzów.
Nie no, trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że w tamtym czasie też mieliśmy mocno obsadzoną bramkę, bo byli Jacek Kazimierski i Józef Wandzik. Poza tym po mistrzostwach świata selekcjonerem został Wojciech Łazarek, który od początku za mną nie przepadał, nie wiem czemu. Odpuścił mnie, ale nie mam o to do niego pretensji. Prawem każdego selekcjonera jest powoływanie kogo chce. Po zdobyciu Pucharu Europy zadzwonił do mnie. Zapytał, czy jeszcze może na mnie liczyć. Odpowiedziałem, że zawsze, o ile coś niedobrego by się wydarzyło z bramkarzami, czego oczywiście nie życzyłem. Podziękowałem za gratulację i koniec.

Nie no, trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że w tamtym czasie też mieliśmy mocno obsadzoną bramkę, bo byli Jacek Kazimierski i Józef Wandzik. Poza tym po mistrzostwach świata selekcjonerem został Wojciech Łazarek, który od początku za mną nie przepadał, nie wiem czemu. Odpuścił mnie, ale nie mam o to do niego pretensji. Prawem każdego selekcjonera jest powoływanie kogo chce. Po zdobyciu Pucharu Europy zadzwonił do mnie. Zapytał, czy jeszcze może na mnie liczyć. Odpowiedziałem, że zawsze, o ile coś niedobrego by się wydarzyło z bramkarzami, czego oczywiście nie życzyłem. Podziękowałem za gratulację i koniec.

Faworytem finału o Puchar Europy był Bayern Monachium, wy dodatkowo zagraliście bez najlepszego strzelca. Jak to się stało, że wygraliście?
Jak przylecieliśmy do Wiednia, to portugalscy dziennikarze zapytali nas, czy wiemy, jak nasze szanse oceniają bukmacherzy. Okazało się, że 19 do 1 dla Bayernu. Mogło się wydawać, że jesteśmy w tym finale dla formalności. Przegrać 0:5 i wracać do Porto. Zresztą to nic dziwnego, bo drużyna z Monachium była wtedy na fali, sięgał po trofea, należało się ich bać. Ale stało się inaczej. Choć w pierwszej połowie graliśmy zbyt bojaźliwie. Co prawda takie było założenie, żeby zobaczyć, w jakiej formie jest rywal i jak chce z nami grać. Na przerwę schodziliśmy, przegrywając 0:1. W szatni nasz trener Artur Jorge powiedział: „panowie, koniec z taką gra, robimy swoje, idziemy do przodu”. Poszliśmy, wygraliśmy 2:1.

A mundial w 1982 r., gdy zajęliście trzecie miejsce, jak pan wspomina?
Mieliśmy kapitalny zespół, wiele indywidualności, a przede wszystkim świetnego trenera. To zadecydowały, że coś ugraliśmy, mimo że w Polsce był stan wojenny, nikt nie chciał z nami grać, na mecze sparingowe jeździliśmy do Niemiec i Francji, a naszymi rywalami były drużyny klubowe. Niestety, tego nie było i jechaliśmy na mistrzostwa świata nie wiedząc, na co nas stać.

Na turnieju chyba też mieliście pod górkę. W autobiografii Antoni Piechniczek napisał o hotelu bez klimatyzacji, czy fatalnym boisku, na którym trenowaliście.
Pamiętam, że jak je zobaczyliśmy, to myśleliśmy, że ktoś robi sobie z nas jaja. Kopce kretów, bez bramek, betonowy płot dookoła. Spodziewaliśmy się, że zaraz pojedziemy na właściwe boisko. Niestety. Natomiast hotel z klimą mieliśmy dopiero przed meczem o trzecie miejsce.

W półfinale przegraliście z Włochami. Pół żartem, pół serio - ze Zbigniewem Bońkiem, który nie zagrał w tym meczu, bo we wcześniejszym z ZSRR dostał czerwoną kartkę za dwie żółte, i klimatyzacją w hotelu awansowalibyście do finału?
Zbyszek był kluczową postacią drużyny, szanse mielibyśmy większe. Ale dziś to już tylko gdybanie.

To po gdybajmy o obecnej reprezentacji Polski. Na co ją stać?
Musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać do mistrzostw Europy. Dziś co można powiedzieć po zdecydowanym wygraniu łatwej grupy? Żeby ocenić tą kadrę rzetelnie, trzeba poczekać na starcia z solidniejszymi rywalami. Grupę na Euro mamy mocną. Zdaniem wielu Hiszpania jest poza zasięgiem, to jeden z faworytów do mistrzostwa. Szwecja strasznie niewygodna. To nie rywal, z którym będzie można sobie poklepać i spokojnie wygrać 2:0. To będzie bardzo, bardzo trudny przeciwnik. Czekamy jeszcze na trzeciego, ale kto by to nie był, to pamiętajmy, że nasza reprezentacja musi być optymalnie przygotowana.

Pamiętam, że jak je (boisko) zobaczyliśmy, to myśleliśmy, że ktoś robi sobie z nas jaja. Kopce kretów, bez bramek, betonowy płot dookoła. Spodziewaliśmy się, że zaraz pojedziemy na właściwe boisko. Niestety. Natomiast hotel z klimą mieliśmy dopiero przed meczem o trzecie miejsce.

Patrząc na dwa ostatnie turnieje, to drużyna personalnie niewiele się zmieniła. Na Euro 2016 mało brakowało, a mogliśmy wejść do półfinału, na mundialu w Rosji była klapa.
Bo w piłce potrzebny jest też fart, żeby trafić w tej czy innej akcji albo wstrzelić się z formą w danym dniu. Tak jak na mistrzostwach w 1982 r. Na początku szło nam ciężko, ale w końcu zaskoczyliśmy i dobrze graliśmy do końca. Ale żeby to wszystko się zazębiało, to musimy mieć piłkarzy z jakością i dobrze grających jako kolektyw. Rolą trenera jest poznanie zespołu i wykorzystanie jego potencjału.

Mamy piłkarzy z jakością?
Grałem w kadrze, pracowałem w niej, dziś trenuję młodzież, nie wypada mi więc krytycznie patrzeć na reprezentację. Wierzę w nią. Część chłopaków jest już doświadczona poprzednimi mistrzostwami Europy, drużyna powinna być mocniejsza.

Jak ocenia pan grę kadry w eliminacjach?
Po losowaniu jako kibice reprezentacji Polski wymagaliśmy, że nasza drużyna powinna tą grupę wygrać i tak się stało. Nigdy tak nie ma, że wszystkie mecze będą na wysokim poziomie i wygrane po 4:0 czy 5:0. Mocniejsze od naszego zespoły męczyły się w niektórych spotkaniach. O czym byśmy tu teraz nie rozmawiali, to wykładnikiem będą mistrzostwa Europy.

Dariusz Dziekanowski powiedział nam, że reprezentacja Polski jest mniej przewidywalna dla rywali. Wcześniej grała głównie skrzydłami, dziś ma też coś do zaoferowania w środku.
Kłopot jest w tym, co zrobić, żeby jedno i drugie się uzupełniało, a do tego odpowiednio funkcjonowało w defensywie, by frajersko nie tracić bramek. OK, o ataku możemy wypowiadać się z optymizmem, bo mamy Roberta Lewandowskiego. Ale ktoś mu te piłki musi dogrywać. Z niczego nic się nie rodzi, przypomnijmy sobie Euro we Francji czy mistrzostwa świata w Rosji.

A propos Lewandowskiego, może czuć się pokrzywdzony ósmym miejscem w plebiscycie Złotej Piłki?
Jak się nie ma sukcesów na skalę europejską, czyli Ligi Mistrzów, medalu mistrzostw Europy i tak dalej, to niestety, ale trudno zaistnieć w tego typu plebiscytach.

Jak się nie ma sukcesów na skalę europejską, czyli Ligi Mistrzów, medalu mistrzostw Europy i tak dalej, to niestety, ale trudno zaistnieć w tego typu plebiscytach, jak Złota Piłka.

Swoją jedenastkę stulecia polskiej piłki pan stworzył?
Nie, nie bawię się w taki rzeczy. Zresztą jak spojrzę na listę nominowanych, to tak wielu jest tam znakomitych piłkarzy, że nie chciałbym nikogo skrzywdzić. Szanuję wszystkich, z niektórymi grałem, niektórych podziwiałem.

Jan Tomaszewski powiedział, że ogromną nobilitacją jest bycie wśród nominowanych.
Oczywiście! Dla mnie to ukoronowanie kariery. To jest 100 lat, cały wiek, musi cieszyć, pod każdym względem same plusy. Życzyłbym sobie i wszystkim tylko jednej rzeczy, żeby sukcesy, które mieliśmy, były kontynuowane. Widzimy, co się dzieje się teraz z polskimi klubami w europejskich pucharach. Jak później mamy mieć silną kadrę?

Mamy indywidualności.
Właśnie, tu wracamy do tego, co mówiliśmy o Lewandowskim i mundialu w Rosji.

Statuetka dla bramkarza jedenastki stulecia stanie w honorowym miejscu?
Mam trochę tych trofeów, bo w życiu mi się jakoś tak powiodło, że coś tam wygrałem. Ale dba o nie żona, bo ja nie przykładam do nich wagi. Podejrzewam, że to moje ostatnie wyróżnienie i jestem z niego dumny. Przyjechałem na galę PZPN, bo byłem zaproszony, nie rozpytywałem, jak tak wyniki. Niemal do końca nie wiedziałem, że zostanę tym bramkarzem, bo mi na tym nie zależało. Przeszło to moje najśmielsze oczekiwania.

Jan Tomaszewski: Jerzy Brzęczek w eliminacjach szedł śladami Adama Nawałki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24