Juergen Klopp zbudował w Liverpoolu potwora, który w końcu ma być bohaterem

Michał Skiba
Michał Skiba
eastnews
Menedżer Liverpool FC Juergen Klopp wykorzystuje wszystkie sztuczki, aby klub po latach odzyskał mistrzostwo Anglii. The Reds są na dobrej drodze, ale wszystko popsuć chcą piłkarze Chelsea. Niemiec, który sprawił, że cały świat usłyszał o polskiej trójce z Borussii Dortmund z uwielbianym na całym świecie uśmiechem na ustach buduje potęgę Liverpoolu. LFC to klub dla romantyków, który od wielu lat nic wielkiego nie wygrał. Teraz ma to się zmienić. Fani na Anfield zgodnie pytają: Jak nie teraz, to kiedy?

Gdy w październiku 2015 r. Juergen Klopp obejmował Liverpool, zakomunikował fanom: musimy zmienić nastawienie, z wątpiących na wierzących. Teraz! I od tego momentu The Reds przegrali finały Pucharu Ligi, Ligi Europy i Ligi Mistrzów. Wszystkie te trzy starcia o trofea LFC mógł wygrać, zabrakło szczęścia, koncentracji lub... bramkarza.

W tym roku niemiecki menedżer zadbał, by wiatr wiał już tylko i wyłącznie w plecy. W styczniu kupił najdroższego obrońcę świata Virgila van Dijka, w sierpniu bramkarza Alissona Beckera (chociaż szybko przebiła go Chelsea, kupując Kepę za 80 mln euro). Liverpool sprowadził środkowych pomocników Naby’ego Keitę i Fabinho, a tymczasem na razie okazuje się, że kupieni za 90 milionów euro piłkarze przegrywają rywalizację z Gini Wijnaldumem i Jamesem Milnerem. Ponieważ Klopp przez ostatnie lata wycisnął z nich apogeum możliwości. W ostatnich tygodniach zatrudnił nawet specjalistę od rzutów z autu Thomasa Gronnemarka, a teraz – jak informuje „SportBild” – nawiązał współpracę z brązowym medalistą olimpijskim w pływaniu Mark Warnecke.
Niemiec będzie zaopatrywał drużynę w „sekretny napój” wspomagający regenerację organizmu. Warnecke do współpracy wziął Monę Nemmer – jego zdaniem najlepszą specjalistką do spraw żywienia na świecie.

Wszystkie te działania sprawiły, że Liverpool wygrał pierwsze sześć ligowych spotkań, a w Lidze Mistrzów wygrał z PSG 3:2.

Wielu ekspertów będących blisko Liverpoolu ocierało się myśli, że to koniec budowy wielkiego zespołu przez Kloppa. Wszystko przez odejście Zeljko Buvaca. - To mój mózg - mówił o nim Niemiec. Pracowali razem ponad dekadę i Bośniak postanowił pójść na swoje. Na początku maja mówiło się nawet, że przejmie w Arsenalu schedę po Arsenie Wengerze, a później o podjęciu pracy w Fenerbahce Stambuł. Kulisy rozstania tego wydawałoby się nierozłącznego duetu nie są za bardzo znane. Buvac odszedł nagle. I to przed rewanżowym półfinalem Ligi Mistrzów z Romą, w którym - mimo trzech goli przewagi z pierwszego meczu - Anglicy drżeli o końcowy sukces. Jak widzimy - Klopp nie próżnował, a bez Buvaca radzi sobie całkiem dobrze.

Pierwsza zadyszka przyszła w środę, bowiem z Pucharu Ligi liverpoolczyków wyeliminowała Chelsea. Okazja do rewanżu nadejdzie jednak bardzo szybko, bowiem już jutro na Stamford Bridge obie ekipy spotkają się ponownie. – W sobotę będziemy bronić lepiej, daliśmy im zbyt dużo miejsca. Powinniśmy wykorzystać okazje z pierwszej połowy i byłby spokój – ocenił po środowym meczu (1:2) Klopp. Zwycięstwo na Anfield zapewnił gościom Eden Hazard.Belg pojawił się na początku drugiej połowy i w końcówce spotkania popisał się niesamowitą „solówką”. – Wciąż uważam, że nie widzieliśmy jeszcze granicy jego możliwości. Jest niezwykły – zachwalał po meczu Belga Gianfranco Zola, asystent menedżera Maurizio Sarriego.

Były szef Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika w Napoli ma powtórzyć w Chelsea ulubiony schemat właściciela Romana Abramowicza: podnieść zespół z kolan, zadziwić całą Anglię i w pierwszym roku pracy zgarnąć mistrzostwo Anglii. Tak w zachodnim Londynie robili Jose Mourinho, Carlo Ancelotti i Antonio Conte. A co z Liverpoolem, który na tytuł czeka już 28 lat?

- Na Stamford Bridge będzie zupełnie inaczej. Grając z nimi sam musisz dominować w momencie posiadania piłki. My byliśmy za spokojni - ocenił po meczu Klopp, który w Anglii jest kochany za twarde, jasne, (często z humorem) przekazy do mediów. W czerwonej części miasta Beatlesów nie ma paniki. Nikt nie wyciąga wniosków z meczu, w którym "debiutowało" w tym sezonie pięciu nowych zawodników. - Mimo porażki, jestem zadowolony. To rzadkość - dodał Niemiec, który przez trzy lata budował głębie składu, o której marzy każdy poważny menedżer w Premier League.

Taką misję miał Brendan Rodgers na Anfield po sprzedaniu Luisa Suareza. Irlandczyk z północy chciał oprzeć zespół o "szklanego" Daniela Sturridge'a". Teraz ten sam Sturridge walczył latem w sparingach, by załapać się do osiemnastki meczowej, a potem, by istnieć jako rezerwowy. W ataku szaleje jeden z trzech najlepszych piłkarzy świata, który i tak jest tylko sporą częścią siły. Czy ona da w końcu Liverpoolowi upragniony tytuł?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Juergen Klopp zbudował w Liverpoolu potwora, który w końcu ma być bohaterem - Portal i.pl

Wróć na gol24.pl Gol 24