- Wiele osób po awansie mówiło, że nie nadajemy się do ekstraklasy. Oczywiście nie możemy równać się z Pogonią, Lechem, innymi drużynami, ale robiąc odpowiednie rzeczy na boisku, tworząc monolit jesteśmy w stanie coś zdziałać. Udowodniliśmy to, bo od listopada do lutego było czternaście spotkań, z których przegraliśmy tylko jedno. Coś jednak niedobrego dzieje się z nami od dobrego miesiąca. Ja stawiam sprawę uczciwie. Widzieliśmy obraz drużyny w meczu z Pogonią Szczecin - drużyny, która jak gdyby oddaje walkę o utrzymanie walkowerem. Drużyna mało biegała, jest mało zaangażowana, mało wierząca, apatyczna. Gdybyśmy wykorzystali maksymalnie swój potencjał, bylibyśmy w stanie sprawić niespodziankę - zaczął wypowiedź Kiereś.
- Żadne względy pozasportowe nie warunkowały mojej decyzji - podkreślił 47-latek. - Współpraca była profesjonalna z obu stron; prezesa, dyrektora, zarządu i mojej. Zdaję sobie sprawę, że z perspektywy klubu moja decyzja jest trudna, niezrozumiała, ale proszę ją uszanować. Brak energii jest decydujący (...) Nigdy nie zapomnę awansów; awansu w Legionowie i fety na parkingu w Łęcznej czy też awansu na ŁKS-ie. Medialnie byliśmy oceniani jako kopciuszek, ale my znaliśmy swoją wartość. Teraz tego impulsu w klubie mi zabrakło.
- Rezygnując z pracy rezygnuję też z pieniędzy, bo nie lubię być darmozjadem. Dla mnie to też nie jest łatwa decyzja, bo mam rodzinę, córkę na studiach. Liczę, że do Łęcznej przyjdzie trener, który da zespołowi impuls i utrzyma się z nim w ekstraklasie.
- Szanuję tę decyzję. Bardzo dziękuję za te prawie trzy lata. Osiągnęliśmy mnóstwo sukcesów. To co pan zrobił dla klubu to dwa awanse po kolei: z 2 do 1 i z 1 do ekstraklasy. Do tego dwa razy ćwierćfinał Pucharu Polski. Myślę, że postawię trenera jako chyba najlepszego w historii Górnika Łęczna. Dziękuję za włożoną pracę. Zawsze potrafiliśmy dojść do wspólnych wniosków i zażegnywać ewentualne problemy. Trudne rozmowy się odbywały, ale myślę, że były profesjonalne - wyznał prezes Piotr Sadczuk.
- Z Górnika nie odchodzi tylko trener, ale członek rodziny - dodał prezes. - Rozmawiałem z trenerem jeszcze po naszej rozmowie telefonicznej ze dwa-trzy razy. Pytałem czy zmieni decyzję. Cóż, jest to ogromne zaskoczenie, niedowierzanie, bo nie myśleliśmy w ogóle o zmianie trenera, sztabu. Taka była nasza polityka od początku sezonu. Po telefonie trenera musiałem przemyśleć sprawy przez dwie-trzy godziny, a dopiero potem działać, rozmawiać z różnymi osobami.
EKSTRAKLASA w GOL24
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?