Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Kiereś (trener Górnika Łęczna): Wszystko będzie się ważyło do ostatniej kolejki

Karol Kurzępa
Karol Kurzępa
fot. K. Kurzępa
Rozmawiamy z Kamilem Kieresiem, trenerem Górnika Łęczna, który musiał w trakcie obecnego weekendu przełknąć porażkę swojego zespołu z Pogonią Siedlce 2:3. Przegrana była bolesna, tym bardziej że do 86. minuty meczu zielono-czarni prowadzili 2:1, ale w samej końcówce dali sobie strzelić dwa gole.

Jak by pan podsumował sobotnie spotkanie?
Zapowiadał się dosyć radosny wieczór, ale niestety po końcowym gwizdku zapanował smutek. Po meczu przeciwko GKS Katowice mówiłem, że to są momenty, w których trzeba pokazać charakter i smutek należy zamienić w energię, która pozwoli nam dalej grać o cel, którym jest awans, bo to się nadal nie zmienia. Przekorne jest to, że przeciwko Pogoni zagraliśmy dużo lepsze spotkanie niż przed tygodniem z Olimpią Elbląg. Tamten mecz nie miał takiego tempa, tylu sytuacji bramkowych i wymiany ciosów z obu stron. Jednak wtedy zdobyliśmy trzy punkty, a tym razem je straciliśmy. Możemy mieć do siebie pretensje, bo mieliśmy wszystko w swoich rękach. Prowadziliśmy 2:1 i mieliśmy kilka sytuacji, które mogłyby „zamknąć” mecz, ale brakowało w nich lepszej precyzji, dogrania, czy komunikacji. Trzeba uczciwie pogratulować gościom wygranej. Nie uważam, że Pogoń była lepsza, ale grała "żywy" futbol, nie cofając się głęboko na swoją połowę. Trudno powiedzieć, czy taki był element taktyki, ale szybko zdobyta przez nas bramka spowodowała, że rywale musieli podejmować większe ryzyko. Musimy się teraz przygotować do kolejnego meczu na trudnym terenie, ponieważ czeka nas gra na sztucznej nawierzchni ze Skrą Częstochowa. Nie ma co jednak na to patrzeć, tylko należy się zregenerować i iść do przodu. Zakończyła się nasza passa pięciu zwycięstw, choć liczyliśmy na szóstą. Serie mają jednak to do siebie, że zawsze się kończą. Trzeba teraz budować kolejną wygraną.

Czyli nie obawia się pan, że porażka w tak dramatycznych okolicznościach negatywnie wpłynie na zespół i osłabi mu morale na końcówkę sezonu?
Nie bazuje na wątpliwościach i spekulacjach. Trzeba zakładać, że wszystko się może wydarzyć. Jestem świadomy tego, że zamiast jedną nogą torować sobie drogę do awansu, to mocno utrudniliśmy sobie sprawę. Porażka z Pogonią oznacza, że będziemy grać o awans raczej do końca sezonu i wszystko będzie się ważyło do ostatniej kolejki. Zobaczymy, jak zareagujemy. Nadal wszystko jest w naszych rękach, nogach i przede wszystkim głowach.

W meczu z Pogonią wyraźnie było widać, że zdecydowanie lepiej prezentujecie się w ofensywie, mając do dyspozycji dwóch napastników...
Tak, ponieważ takie rozwiązanie stwarza więcej opcji w ataku. Poprzednie ustawienie, które kreowaliśmy w rundzie jesiennej, nie było wynikiem tego, że je lubię. Zdecydowaliśmy się na nie, biorąc pod uwagę przede wszystkim potencjał zespołu, by wykorzystać maksymalnie możliwości ówczesnej kadry. Przejście na ustawienie z dwoma napastnikami urodziło się naturalnie. Szkoda, że nie ma już z nami Przemka Banaszaka, który przeciwko Pogoni mógłby w końcówce zmienić jednego z napastników i pomóc drużynie. Zdaje sobie sprawę, że z Olimpią Elbląg zagraliśmy w słabym tempie i nasze akcje były „senne”. Tym razem tempo było szybsze, co wynikało też z szybko strzelonej przez nas bramki. Wiedzieliśmy, że Pogoń podejmie ryzyko, ale długo też kontrolowaliśmy przebieg spotkania i wydaje mi się, że z przebiegu meczu to my byliśmy bliżej wygranej. Zabrakło nam większego zdecydowania w kilku sytuacjach. Miałem pretensje do skrzydłowych, że w paru kontrach nie podnosili głowy i nie widzieli lepiej ustawionego kolegi, zbyt długo holując piłkę, zamiast wcześniej podać. To są detale, które nam przeszkodziły. Poza tym w kilku sytuacjach Pogoń ratował ich bramkarz, Paweł Misztal, który stanął na wysokości zadania.

Chociażby przy wyniku 1:0 sparował piłkę na słupek po strzale z rzutu rożnego w pierwszej połowie…
To też jest element, który ćwiczyliśmy. Mogliśmy praktycznie wtedy zamknąć mecz. Ustawiliśmy strzelców w polu karnym, Dominik Lewandowski miał zamykać akcje i mieliśmy do niego pretensje, że stał troszkę za daleko. Takie detale nas „położyły” i utrudniły sprawę. Podobnie było w końcówce. W II lidze bardzo dużo zespołów bazuje na stałych fragmentach i Pogoń też jest w tym elemencie groźna. My z kolei jesteśmy zespołem, który bronił się przy stałych fragmentach dla rywali najskuteczniej z całej ligi i traciliśmy mało takich bramek. Tym razem jednak było inaczej. W sporcie wszystko zależy od głowy. Musimy traktować wszystkie mecze jako trudne wyzwania. Jeden z dziennikarzy powiedział mi kilka dni temu, że mamy autostradę do awansu. Jaką autostradę? Każde spotkanie gramy „na styku” i starcie z Pogonią to tylko potwierdziło.

Czy w końcówce sezonu będą was mogli wspomóc zawodnicy zmagający się ostatnio z kontuzjami?
Przy systemie grania co trzy dni zawodnicy po urazach mają małe szanse na dojście do składu. Jeżeli mamy mikrocykle tygodniowe, to można się komuś przyjrzeć i stwierdzić, czy jest on w odpowiedniej formie, by wystąpić w meczu. Natomiast obecnie ci, którzy wypadają, są w trudnej sytuacji, by się pokazać.

Czyli trener bramkarzy Sergiusz Prusak może się spodziewać tego, że będzie w osiemnastce meczowej do końca sezonu?
W najbliższych dwóch spotkaniach raczej tak. Jeśli chodzi o ostatnią kolejkę i mecz z Legionovią Legionowo, to jeszcze trudno wyrokować.

ZOBACZ TAKŻE:

Górnik Łęczna - Pogoń Siedlce 2:3. Zobacz zdjęcia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kamil Kiereś (trener Górnika Łęczna): Wszystko będzie się ważyło do ostatniej kolejki - Kurier Lubelski

Wróć na gol24.pl Gol 24