Kazimierz Moskal: Szukaliśmy dziwnych rozwiązań...

Bartosz Karcz
Wisła Kraków przegrała z Wartą Poznań 0:1, a po końcowym gwizdku trener „Białej Gwiazdy” Kazimierz Moskal starał się odpowiedzialność za tę porażkę ściągnąć z piłkarzy i wziąć na siebie. Wskazał jednak również, co jego zdaniem źle funkcjonowało w grze zespołu. Zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia miał natomiast oczywiście szkoleniowiec gości Piotr Klepczarek.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Kazimierz Moskal na początku powiedział: - Cóż można powiedzieć po takim meczu? Jeśli zespół nie gra na miarę oczekiwań, no to cała odpowiedzialność spada na mnie i ja tę odpowiedzialność absolutnie biorę na siebie. Jeśli chodzi o mecz... mam pretensje do zawodników, jeśli chodzi o pierwszą połowę, o te niewykorzystane sytuacje, bo mecz przebiegał zdecydowanie pod nasze dyktando. Natomiast większe pretensje mam o drugą połowę, gdzie graliśmy moim zdaniem nerwowo. Szukaliśmy dziwnych rozwiązań, ale tak jak powiedziałem, jeżeli zespół nie gra tak, jak się tego oczekuje, to wina jest po mojej stronie i mam tego pełną świadomość. Na pewno to wszystkich boli, ta dzisiejsza porażka, bo nie tak sobie to wyobrażaliśmy i myślę, że w pierwszej połowie było widać tę determinację i naszą dobrą grę. Tak mogę powiedzieć, ale w piłce liczą się bramki, liczą się punkty, liczy się to, co jest na koniec meczu po 90 minutach.

Już w tej pierwszej, lepszej połowie często cofał się do drugiej linii Angel Rodado. Później napastnika Wisły trochę brakowało w polu karnym. Zapytany czy takie były założenia, że Hiszpan ma schodzić do środka pola czy robił to sam, bo nie mógł się doczekać podania w „szesnastce”, Kazimierz Moskal mówi: - Myślę, że to wynikało z tego, w jaki sposób też Warta chciała grać. Grali cofnięci, taką mieli taktykę i było tam ciasno, więc Angel musiał z tego powodu szukać sobie miejsca niżej trochę, ale uważam, że ta pierwsza połowa naprawdę była dobra w naszym wykonaniu i tych sytuacji było na tyle dużo, że spokojnie mogliśmy strzelić kilka bramek. W takich meczach, kiedy dominujesz, kiedy grasz na połowie przeciwnika, musisz być czujny, musisz być uważny i unikać sytuacji, kiedy mogą wyjść z kontrą, ale wiele razy temu zapobiegaliśmy. Bramka, którą straciliśmy, może się zdarzyć, bo wiadomo, w tych czasach, kiedy jest VAR, ręki w polu karnym czasami jest trudno uniknąć. Ale pomimo tego, jak tracisz bramkę, to musisz grać dalej swoje, tak jak grałeś w pierwszej połowie i dążyć do zmiany tego wyniku, bo byliśmy na pewno w stanie dzisiaj losy tego spotkania w drugiej połowie odmienić, gdybyśmy grali tak samo jak w pierwszej połowie.

Wisła ma ostatnio ogromne problemy ze skutecznością. Co z tego, że potrafi sobie wykreować wiele sytuacji, gdy nie wykorzystuje zdecydowanej większości z nich. Moskal na ten temat mówi: - Dużo pracowaliśmy, o czym mówiłem na konferencji przedmeczowej, jeśli chodzi o finalizację w tym okresie. Widocznie, tak jak powiedziałem, nie zrobiliśmy pewnie na tyle dużo, żeby dzisiaj to przełożyć na bramki. I jeszcze raz mogę tylko powiedzieć, że to jest wina po mojej stronie.

Dodał też: - Tak jak powiedziałem, w drugiej połowie nie chodziło tylko o brak skuteczności, ale o to, że graliśmy po prostu nerwowo. I z tego wynikało to, że ta druga połowa wyglądała inaczej w naszym wykonaniu.

Pod koniec meczu i po nim bardzo nerwowo zareagowali kibice Wisły. Presja będzie rosnąć na wiślakach z każdym takim meczem jak ten z Wartą. Trener „Białej Gwiazdy” zdaje sobie z tego sprawę: - Na pewno ta presja jest, ale jeśli się nie wygrywa takich meczów to trudno dziwić się kibicom, że tak reagują. Natomiast niech ta presja będzie na mnie, bo myślę, że patrząc obiektywnie na mecz, na to jak chcieliśmy grać w pierwszej połowie szczególnie, no to co można więcej zrobić, grając w ten sposób? No pewnie strzelić kilka bramek, tak jak powiedziałem, ale jeśli kibice chcą wskazać winnego tego, to ja tutaj siedzę i ja za to odpowiadam.

Teraz przed Wisłą mecz z ŁKS-em, który rozegrają już we wtorek. Dla trenera „Białej Gwiazdy” będzie to powrót na stadion, na którym odnosił spore sukcesy, dwukrotnie wprowadzając łodzian do ekstraklasy. O wyjeździe do Łodzi Kazimierz Moskal mówi teraz: - Na pewno ŁKS wygrał cztery mecze z rzędu i ten zespół lepiej się teraz czuje. Czy to będzie dla mnie sentymentalne? Pewnie tak, bo spędziłem tam trochę czasu, ale jestem dzisiaj w Wiśle i interesuje mnie to, co się dzieje tutaj u nas w klubie. Myślę, że te dni, które są przed nami, na pewno nie będą łatwe, ale musimy się zebrać i każdy moment jest dobry, każdy najbliższy mecz jest po to, aby się przełamać i zdobyć punkty.

Piotr Klepczarek: Mieliśmy swój plan na ten mecz i zrealizowaliśmy go

Co oczywiste, zadowolony po piątkowym meczu był trener Warty Poznań Piotr Klepczarek. Powiedział na wstępie: - Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku, ponieważ celem było zdobycie trzech punktów. W obecnej naszej sytuacji musimy do każdego meczu podchodzić w taki sposób, żeby zdobywać trzy punkty. Jesteśmy na dole tabeli i tylko zwycięstwa mogą nas piąć w górę, więc nieważne czy gramy z Wisłą Kraków na wyjeździe, czy z innym zespołem, cel będzie taki sam, więc bardzo się cieszymy ze zwycięstwa. Wiedzieliśmy, że będzie to trudne spotkanie, wiedzieliśmy, że Wisła będzie dominowała piłkarsko, że będzie w większym posiadaniu piłki. Mieliśmy swój plan na ten mecz i zrealizowaliśmy go. Ważne były pierwsze minuty spotkania, żeby przetrwać trudne momenty, które byliśmy przekonani, że będą, ponieważ Wisła była wypoczęta po przerwie reprezentacyjnej. I na pewno chciała zgarnąć trzy punkty w dzisiejszym spotkaniu. Także w pierwsza połowa, mocno skupieni byliśmy na grze obronnej, co nie znaczy, że nie mogliśmy zdobyć bramki. I też jedna z kontr przyniosła nam rzut karny, który zamieniliśmy na gola, więc z prowadzeniem wychodziliśmy po przerwie na drugą połowę. W drugiej połowie obraz gry mocno się nie zmienił, chociaż pootwierały się przestrzenie, było więcej miejsca do przeprowadzania ataków szybkich. Pokusiliśmy się także o dwie, trzy bardzo ciekawe kontry. Wisła dalej dominowała, ale nasza organizacja gry, nasze zaangażowanie, praca zawodników dla naszej drużyny, dla naszego klubu, przyniosło nam dzisiaj dla nas bardzo cenne trzy punkty.

Trener Warty zapytany czy padający przez cały mecz ulewny deszcz pomógł jego drużynie, odparł: - Może takie wyświechtane hasło, ale dalej jest aktualne, że pogoda jest dla obu drużyn taka sama. Na pewno w pierwszym etapie tego meczu boisko było świetnie przygotowane, ponieważ deszcz nie był taki intensywny i można było szybko operować piłką, więc Wisła to wykorzystała w pierwszych minutach. Z przebiegiem meczu, gdy nasiliły się opady i boisko było coraz bardziej nasiąknięte wodą, na pewno było zdecydowanie trudniej tworzyć, kreować sytuacje. Między innymi też przez to my nie zdobyliśmy bramki, która mogłaby ten mecz zakończyć, ponieważ piłka gdzieś stanęła w kałuży. Także warunki były trudne, dlatego szacunek dla zawodników za pracę, którą włożyli na boisku, ale tak jak mówię, warunki były takie same dla obu drużyn.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Galaktyczny Lewy - również na kadrze?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24