Kazimierz Moskal: To było zwycięstwo, którego bardzo potrzebowaliśmy

Bartosz Karcz
Trener Wisły Kraków Kazimierz Moskal mógł odetchnąć z ulgą. „Biała Gwiazda” pokonała w poniedziałkowy wieczór Ruch Chorzów 3:1 i zaksięgowała pierwszy trzy punkty w nowym sezonie ligowym.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Po końcowym gwizdku trener wiślaków powiedział: - Cóż, zwycięstwo, którego bardzo potrzebowaliśmy. Udało się ten mecz rozstrzygnąć na naszą korzyść. Gratulacje dla drużyny i podziękowania dla kibiców, bo atmosfera była wspaniała i myślę, że w dużym stopniu przyczyniła się do tego, że w tym trudnym momencie, gdy Ruch strzelił bramkę na 1:1, poszliśmy dalej do przodu i dążyliśmy do zwycięstwa. Także zwycięstwo na pewno cieszy. Myślę, że mecz zacięty - tak bym go określił, ale z mojej perspektywy z lekką naszą przewagą.

Trener Wisły był pytany o słabszy fragment w grze swojego zespołu po czerwonej kartce dla Filipa Starzyńskiego z Ruchu. Powiedział na ten temat: - Tak, oczywiście o to mogę mieć jakieś pretensję do drużyny, ale jestem w stanie to zrozumieć, bo potrzebowaliśmy bardzo tego zwycięstwa. I w sytuacji gdy prowadzi się 1:0, a przeciwnik gra jednego mniej i też nie ma nic do stracenia, to myślę, że gdzieś podświadomie na za dużo pozwoliliśmy, czy za bardzo się wycofaliśmy. Ruch przejął inicjatywę. Rzeczywiście był taki moment, kiedy nie odczuwało się tej gry w przewadze.

W meczu z Ruchem swojego pierwszego gola strzelił w barwach Wisły Olivier Sukiennicki. Trener Moskal został jednak zapytany czy ten zawodnik nie jest za mocno eksploatowany? Odpowiedział: - Myślę, że o Oliviera musimy zadbać w tym sensie, żeby trochę spokojniej do tego wszystkiego podchodził, bo myślę, że trochę jest za wcześnie, by za dużo było wokół niego szumu... A jeśli chodzi o jego eksploatację, ale niestety, mamy taką na tę chwilę kadrę, że wielu zawodników jest mocniej eksploatowanych. A ci zawodnicy, którzy dołączyli, nie są w pełni gotowi do tego, żeby dać zmianę, więc musimy sobie radzić w ten sposób. Myślę, że Rafał Mikulec też wszystko grał do tej pory, stąd też ta zmiana w końcówce. Będziemy się zastanawiać i patrzeć jak wyglądają jutro, pojutrze poszczególni zawodnicy i decyzje będziemy podejmować. Wiemy, że to jest trudne dla zawodników, żeby grać w takim rytmie. Dla nas trenerów też jest dosyć spory kłopot, ale gramy w Europie i w lidze i musimy jakoś temu dać radę.

Niedawno w meczu ze Spartakiem Trnawa do bramki wszedł Kamil Broda. Z Ruchem bronił znów Anton Cziczkan. Zapytany o rywalizację bramkarzy, Moskal powiedział: - Obaj są w dobrej formie, natomiast jeśli mam być szczery, to trochę odpowiedzialności na trenerze bramkarzy musi też być. I to on decyduje o tym, kto staje w bramce. Zaraz jak przyszedłem do klubu to w rozmowie z Łukaszem powiedziałem, że to twoje zdanie jest najważniejsze, bo to ty się znasz na swojej robocie i to ty podejmujesz decyzje, więc tutaj ja absolutnie Łukaszowi ufam i te relacje on też najlepiej zna od strony bramkarskiej. Był bramkarzem i wie jak to jest czasami trudno być tym drugim, czy trzecim bramkarzem. I myślę, że te relacje wewnątrz tej grupy, a mówię tutaj o bramkarzach oraz ich trenerze, muszą być poukładane tak, aby wszystko grało.

Dopytywany czy wie, kto zagra w bramce Wisły w czwartek, trener odpowiedział z uśmiechem: - Ja wiem, albo Broda, albo Cziczkan.

Świetny początek nowego sezony ma Angel Rodado, który zgromadził już siedem bramek. Dziennikarze dopytywali o wyczyny Hiszpana, ale też kiedy jego konkurent do gry w ataki Łukasz Zwoliński zacznie strzelać gole? Moskal mówi: - Jeśli chodzi o Angela, to nie po to klub czynił takie starania, żeby go zatrzymać, żeby teraz nie mieć z niego korzyści. Na to liczymy i myślę, że to nie jest jakby koniec pokazów ze strony Angela. A co do Łukasza, to oczywiście, tak jak powiedziałem po ostatnim meczu - oczekiwania są bardzo duże wobec niego, ale on też przyszedł później, on też musi wkomponować się w tę drużynę i do tego potrzebuje czasu i też występów. Ktoś był bardzo krytyczny wobec Łukasza po ostatnim meczu, jeden z dziennikarzy... Nie pamiętam, ale nie ma innej drogi, jak dawać mu szanse właśnie w meczach, bo tylko w ten sposób będzie mógł dojść. W treningu to zupełnie inna praca, inna presja i w końcu musi się przełamać. Ja wierzę, że przyjdzie taki moment i się przełamie.

Na pytanie, jaka jest procentowa wartość dla Wisły Rodado i czy bez niego w składzie byłaby w stanie choć zremisować z Ruchem, Moskal odpowiedział: - Nie lubię tak „gdybać”. Nigdy tego nie wiemy, nigdy tego nie sprawdzimy, co by było, gdyby Angel dzisiaj nie grał, albo gdyby np. zaczynał mecz na ławce? Bo Angel też jest mocno eksploatowany i musimy myśleć, żeby tę jego dyspozycję utrzymać. Myślę, że tutaj nie trzeba przytaczać jakichś liczb, bo to co daje drużynie jest na tyle wyraźne, że wszyscy to doskonale potrafią ocenić.

Po pierwszym golu Angel Rodado pokazał jasny gest, oznaczający, że wspólnie ze swoją partnerką oczekują dziecka. Pytanie on gest zostało połączone z tym czy przy takiej skuteczności trener Moskal nie obawia się, że jeszcze w tym oknie transferowym może stracić swojego najlepszego piłkarza?
- Jak przyjdzie teraz oferta, to bardzo konkretna i wtedy klub będzie się zastanawiał, jeśli on jest w takiej dyspozycji i strzela co mecz bramkę. A co do tej informacji, którą przekazał, to ja też byłem zaskoczony - mówi z uśmiechem trener Wisły.

Dopytywany o transfer środkowego obrońcy, powiedział natomiast: - Na razie trwają poszukiwania, natomiast pocieszające jest to, że do treningów wrócił Igor Łasicki. Myślę, że jeśli się nic nie wydarzy, to będziemy chcieli też jak najszybciej z niego skorzystać. Na tę chwilę nie mogę powiedzieć żadnego konkretnego nazwiska, jeśli chodzi o nowego zawodnika.

Na koniec padło pytanie o czwartkowy mecz ze Spartakiem Trnawa, który poprzekładał swoje mecze, żeby wszystkie siły rzucić na Wisłę. Trener Kazimierz Moskal mówi na ten temat: - Czasami to wolne, czy brak meczu, niekoniecznie musi działać na korzyść drużyny, która tak zdecydowała. Oczywiście, ja osobiście wolałbym mieć mikrocykl i co tydzień rozgrywać mecze, bo naprawdę jest to kolosalna różnica, jeśli chodzi o przygotowanie drużyny do kolejnego meczu. Tutaj nawet nie chodzi o przygotowanie drużyny pod względem fizycznym, ale pod względem taktycznym. To jak chcemy grać przeciwko danemu rywalowi. No ale wyjdziemy w czwartek w jak najlepszym składzie znowu i będziemy próbować. Nie chciałbym tutaj składać jakichś mocnych deklaracji, ale gramy u siebie i naprawdę grając przy takiej publiczności. Dla mnie, to jak wyszedłem dzisiaj przed rozpoczęciem meczu na murawę i zobaczyłem jak ten stadion jest wypełniony, to naprawdę chce się grać. I myślę, że tak właśnie będzie też w czwartek. To właśnie w takich momentach, kiedy nie ukrywajmy, byliśmy w trudnej sytuacji po trzech porażkach w tych ostatnich meczach i chcieliśmy dzisiaj zagrać dobry mecz i wygrać spotkanie... W czwartek też będziemy chcieli zrobić wszystko, żeby dobrze zagrać. Oczywiście zapraszamy jeszcze więcej kibiców na ten czwartkowy mecz, bo można się poczuć naprawdę jak w Europie, grając przy takiej publiczności.

Janusz Niedźwiedź: - Otoczka tego meczu była fantastyczna

Trener Ruchu Janusz Niedźwiedź na początek swojego wystąpienia powiedział: - Na początku pogratuluję Wiśle zwycięstwa. Myślę, że byliśmy świadkami dobrego, takiego piłkarskiego meczu. Otoczka tego meczu też była fantastyczna. Chcieliśmy czegoś więcej, niż to, co dostaliśmy. Natomiast muszę zwrócić uwagę na kilka ważnych rzeczy, jeśli chodzi o nasz zespół. Pomimo tego, że około tej 60 minuty, gdy graliśmy jeszcze w jedenastu i ten mecz był taki w miarę wyrównany, to nie jestem zadowolony, jeśli chodzi o ten fragment meczu. Uważam, że zespół pod kątem intensywności, agresywności był lepszy i bardziej podobał mi się jako trenerowi, gdy straciliśmy zawodnika i graliśmy w dziesiątkę. I to na pewno będzie temat naszej analizy i dyskusji, jeśli chodzi o analizę pomeczową, bo inaczej trenujemy, inaczej chcemy grać i uważam, że przede wszystkim ten zespół i tych piłkarzy stać na jeszcze lepszą grę. Szczególnie jeśli chodzi o te 60 minut. Liczyliśmy na to, że to, co robiliśmy w treningu wyjdzie. Chcieliśmy wyjść wyżej, chcieliśmy pressować przeciwnika, chcieliśmy dominować, a to się wiąże też z intensywnością. To się wiąże też z pokazywaniem się do gry. Nam szczególnie w tych pierwszych minutach i w tej pierwszej połowie tego zabrakło. I dlatego też jeśli nie realizujemy tego i zawodnicy nie powtarzają tego, co po prostu robią i to co potrafią robić na treningach, to jako trener zawsze będę z tego niezadowolony. Uważam, że poprawiając te elementy jesteśmy w stanie grać z każdym przeciwnikiem. Nawet na tak ciężkim terenie, jak tutaj i toczyć równe boje. Dziś bez punktów i wierzę, że zespół wyciągnie z tego więcej pod kątem nowego meczu i będziemy lepsi za kilka dni w Niecieczy.

Ruch gola strzelił po uderzeniu z dystansu. Czy to miał być sposób na broniącą prowadzenia Wisłę? Trener „Niebieskich” wyjaśnia: - Jeśli ktoś broni głęboko, to jednym z elementów są np. strzały z dystansu. Drugim są dośrodkowania np. z półprzestrzeni. Bardzo często gdzieś w kierunku dalszego słupka. Trzecim są dośrodkowania w bocznych sektorów. Czwartym, nawet w tym tłoku można poszukać jeszcze podań prostopadłych, więc tych narzędzi, które można wtedy użyć, jest naprawdę dużo. Ale też to nie jest jedyny środek. Dzisiaj oczywiście piękna bramka Szymańskiego. Pewnie strzał życia. Był jednak taki moment przy wyniku 2:1, gdy mogliśmy zrobić coś więcej. Jeszcze, mimo wszystko, że graliśmy w dziesiątkę, wyrównać stan tego spotkania. Widać było, że poszliśmy va banque w tej samej końcówce i nawet Andrej Lukić, nasz stoper grał w ataku razem z Somą Novothnym, więc to też, prócz strzałów, był pomysł na końcówkę, żeby wyjść maksymalnie wysoko do przeciwnika. Poszukać też tych dłuższych podań. To a propos jak można zdobyć bramkę, jak można pewnymi narzędziami spowodować, żeby właśnie tę bramkę zdobyć.

Kolejny dziennikarz zapytał o Miłosza Kozaka i to czy będzie on już na stałe występował na lewym skrzydle. Trener Ruchu bardzo szczegółowo odpowiedział na to pytanie: - Nasi skrzydłowi w zależności od meczu, przeciwko komu gramy, jakie jest ustawienie przeciwnika, gdzie szukać wolnych przestrzeni, jak atakować przestrzeń za plecami. Tam jest wiele różnych aspektów, które ćwiczymy i z tej lewej strony Miłosz jest naturalnie lewonożnym zawodnikiem. Jeśli atakujemy przestrzeń, a dzisiaj taki pomysł był, żeby wahadłowi w momencie budowania obniżali, a skrzydłowi atakowali przestrzeń. I tak jak było widać w sytuacjach kilku przynajmniej, gdzie bardzo dobrze to rozprowadziliśmy i zdobyliśmy „plecy” za bocznym obrońcą, który schodził w kierunku wahadłowego, to tam potrzebujemy lewonożnego zawodnika z lewej strony, a prawonożnego z prawej. Natomiast zdarzają się fragmenty meczu, gdy zawodnicy mają dużą swobodę, szczególnie po jakimś stałym fragmencie, że Miłosz może przejść na tą drugą stronę i poszukać wtedy - nasi stoperzy mogą tego podania skośnego, bezpośrednio np. do Miłosza, który może złamać i albo włączyć bocznego wahadłowego, albo może zakończy prostopadłym podaniem do napastnika czy nawet skończyć strzałem na bramkę. Czy nawet w ostateczności, jak nie ma tych rozwiązań, wejść do środka i zagrać na drugą stronę. Pomysłów jest mnóstwo i tutaj zawodnicy, czy to Miłosz czy inni mogą z tego korzystać. Podam taki przykład z końcówki meczu, gdy Wojtek Łaski grał na lewej stronie, a gdy Moneta wszedł, zamieniliśmy ich stronami, bo liczyliśmy na to, co zrobił właśnie w jednej z sytuacji Łukasz Moneta. Gdy dostał piłkę prostopadłą i dośrodkował wzdłuż bramki na dalszy słupek. Nie zdążyliśmy tego zamknąć, więc to jest właśnie po to robione.

Ruch zaczął spotkanie z Wisłą z trójką w obronie, ale w jego trakcie przeszedł na grę czterema obrońcami. Skąd takie decyzje? I znów szczegółowe wyjaśnienie trenera Niedźwiedzia: - Sytuacja nas do tego zmusiła po zejściu w środku pola Starzyńskiego mieliśmy ustawienie 5-3-1 w obronie. Ale też zbyt wiele było jednak miejsca na bokach i po dośrodkowaniach z bocznych sektorów ta piłka spadała na dwudziesty metr i tam przeciwnicy mieli za dużo miejsca i mogli oddawać strzały. Dlatego też zmieniliśmy ustawienie na czwórkę, żeby grać 4-4-1. W tym akurat elemencie, jeśli chodzi o obronę, chcieliśmy zagęścić więcej zawodników, żeby było w drugiej linii. Na końcu, tak jak już mówiłem, Andrej Lukić poszedł w ogóle do przodu, więc graliśmy tak naprawdę na trzech stoperów. Jednym pomocnikiem w środku, bo boczni obrońcy stali się - można powiedzieć - stoperami. I graliśmy już w ogóle na dwóch napastników mimo gry w dziesiątkę. Ktoś, kto mnie zna i wie jak pracuję i zawodnikami, tymi nowymi też tak rozmawiam, że to jest taki styl. Jeśli trzeba pójść va banque. Tak jak dzisiaj, trzeba było pójść, to się idzie. Oczywiście, konsekwencja czasami może być bolesna i można też stracić bramkę w drugą stronę, ale my tak robimy. Tak jak bramkarz poszedł na rzut rożny w 90 minucie przy wyniku 0:0, tak samo tutaj. Zawodnicy wiedzą, że my tacy jesteśmy i tacy będziemy. I myślę, że też dobrym przykładem było to, że jak graliśmy w dziesiątkę, to też graliśmy wysoko, odważnie i potrafiliśmy też zepchnąć Wisłę w wielu fragmentach do obrony.

Prawie całą drugą połowę Ruch musiał grać w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Filipa Starzyńskiego. Czy trener Niedźwiedź ma o to pretensje do swojego zawodnika? Mówi o tym w następujący sposób: - Myślę, że akurat w tej sytuacji był spóźniony i zbyt agresywnie zaatakował. My chcemy być bliżej przeciwnika, chcemy pressować, chcemy być w kontakcie. Natomiast tutaj rzeczywiście spóźnił się i trafił… Nie widziałem tego jeszcze na powtórce, ale już z boiska wyglądało to dosyć groźnie i też podejrzewaliśmy, że to się może skończyć czerwoną kartką. Natomiast są kolejni zawodnicy. Mówię tutaj o Nono, który też czekał na swoje minuty. Jest coraz lepiej przygotowany. Pomimo, że jeszcze dwa tygodnie temu bym powiedział, że jeszcze nie jest gotowy. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jeśli przepracuje jeszcze kolejny mikrocykl, wierzę, że będzie gotowy, że da też jakość, bo też na niego bardzo liczę.

Na końcu szkoleniowiec Ruchu został zapytany czy pięć punktów, jakie jest zespół zdobył w pierwszych czterech kolejkach, to jest dorobek, który go zadowala? Odparł: - Ja zawsze wychodzę z założenia, że jeśli mamy tyle punktów, to znaczy, że na tyle sobie zapracowaliśmy. Nie lubię gdybać, co by było gdyby. Gdzieś tam mogliśmy zdobyć więcej punktów, ale jeśli tych punktów nie zdobyliśmy, tzn., że musimy robić jeszcze lepiej to, co robimy. Jeszcze z większym zaangażowaniem. Jeszcze z większą świadomością. Z jeszcze większym takim nastawianiem, że to, co robimy jest właściwe i idziemy dobrą drogą. Natomiast ja nie jestem zadowolony z wyniku punktowego. Tak samo w ostatnim meczu 60 minut bardzo dobre mojego zespołu. Już w pierwszych piętnastu minutach mogło być dwa, trzy do zera. Mogło się to dla nas skończyć inaczej. Ostatnie 30 minut nie podobało mi się. Daliśmy się zdominować, czego pokłosiem była stracona bramka. Dzisiaj odwrotnie. 60 minut, pomimo że ten mecz był w miarę wyrównany, ale mamy takie standardy, że wiemy, co chcemy robić i dlaczego to chcemy robić. I już powiedziałem, że uważam, że stać nas na zdecydowanie więcej niż to, co pokazaliśmy. A ostatnie 30 minut było widać, że zespół walczył do końca, że się nie poddał i mimo braku jednego zawodnika potrafiliśmy i wyjść wysoko i tworzyć zagrożenie i bronić jeden na jeden w defensywie. I zostawać nawet trójką w defensywie, gdzie blok obronny tworzyło dwóch bocznych obrońców i jeden stoper. Tak to ja widziałem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kolejny cios w PKOL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gol24.pl Gol 24