Kibice a sprawa bydgoska - winny jest tylko jeden?

Kasia Guzik
Na trybunach w Bydgoszczy nie mogło zabraknąć zakazanych rac
Na trybunach w Bydgoszczy nie mogło zabraknąć zakazanych rac Adam Hak (Ekstraklasa.net)
Wilno, Kowno, Bydgoszcz – recytuje wyuczoną frazę dziennikarzyna. Jest to ważniejsze niż niedawne rzekome zabicie symbolu islamskiego terroryzmu, Bin Ladena czy wiele tysięcy obywateli naszego kraju, którzy po niespodziewanych opadach śniegu, nie mają prądu.

Zamieszki na stadionie Zawiszy, do jakich doszło przy okazji finału Pucharu Polski to teraz temat numer jeden w mediach. Każdy musi zabrać głos w tej sprawie, nawet, gdy zupełnie nie ma pojęciach o realiach środowiska kibicowskiego i piłkarskiego. Faktem jest, że demolowanie stadionu czy bezzasadne przejawy agresji nie znajdują uznania, bo ich podłoże jest często bez żadnego pomyślunku, ale jak się teraz okazuje, wydarzenia, które miały miejsce w Bydgoszczy to, według „głównego nurtu”, druga tragedia w Heysel. Media, które sensacji łakną jak spragniony wody, przekroczyły granice absurdu, serwując nam co rusz programy wraz z pseudodyskusjami na temat, jak to się teraz modnie mówi, „kiboli” i bezpieczeństwa organizacji Euro 2012. Tak zwane autorytety i komentatorzy życia publicznego aż kipiały z oburzenia nad „hordą pseudokibiców”, którzy zhańbili Polskę na arenie międzynarodowej.

Pomijając fakt, że zagraniczny medialny pies z kulawą nogą nie zainteresował się tym tematem, to Rzeczpospolita na forum światowym skompromitowana została już dawno. Jednak nie przez, jakby tego chciał mainstream, „kiboli”, a przez miłościwie nam panujących, polityków. Szczyt ośmieszenia osiągnięty zostanie w roku 2012 i to, jak sądzę, znów nie za sprawą „bandytów w szalikach”, a... rządzących i decydentów. Bowiem przygotowanie Polski do organizacji Mistrzostw jest fatalne, a połowa z zakładanych projektów nie została zrealizowana. Niektórzy chyba zapomnieli bądź o tym nie wiedzieli, że aby zorganizować dobre zawody o randze europejskiej, nie wystarczy wybudować kilka stadionów.

Premier Tusk po tym jak dziarsko rozprawił się z hazardem, korupcją i dopalaczami, zapowiada daleko idące zmiany jeśli chodzi o kwestię „kiboli” i obiecuje drugą kibicowską Anglię. Zapomina przy tym, że poziom Ekstraklasy dzielą mile świetlne od poziomu Premier League i jak „wytępi” ten wrzód, jedyny mankament Polski – „kiboli”, to te nasze nowe, duże stadiony będą do połowy puste, a atmosfera na nich będzie przypominać wakacyjne grillowanie. Odpłyną też ci „normalni kibice”, bowiem nie będzie ich najzwyczajniej w świecie stać na drogie bilety.

Z kolei prezes PZPN, Grzegorz Lato, wpadł na wybitnie durny pomysł co do pokrycia części kosztów dewastacji bydgoskiego stadionu – za zniszczone krzesełko zapłaci osoba, która jego numer miała na bilecie! Tak więc kibic idący na mecz za wszelką cenę, do ostatniej kropli krwi, w pocie czoła, choćby nie wiem co, ma bronić przypisanego mu siedziska. Toż to zakrawa na kpinę.

Czasu nikt nie cofnie – kibice wlali wodę na młyn mediom zdarzeniami w Bydgoszczy. Rządzący mają dzięki temu przyzwolenie społeczeństwa na bezkompromisową i bezprawną walkę z „kibolstwem”. Pomysły są przedziwne: a to dalsza inwigilacja tego środowiska poprzez zakładanie elektronicznych obręczy tym, którzy mają zakazy stadionowe, a to znów jakieś natychmiastowe sądy przed kamerą internetową.

Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. Za wydarzenia ze stadionu Zawiszy obarcza się winą właściwie jedynie kibiców. Oczywiste jest, że są oni winni, ale ta wina nie spoczywa tylko i wyłącznie po ich stronie. Przed finałem Pucharu można było usłyszeć, że stadion jest świetnie zabezpieczony, miały mieć w tym udział prawie, że niepoliczalnie wielkie oddziały policji i ochrony. Jak każdy widział, były to brednie, które zweryfikowane zostały po meczu.

Słychać utyskiwania choćby na to, że kibice Legii po zdobyciu przez ich drużynę pucharu, wbiegli na boisko, by cieszyć się z wygranej wraz ze swoimi piłkarzami, jakby to było jakieś nowum. Kto interesuje się naszą rodzimą ligą piłkarską wie, że takie sytuacje to niejednokrotnie normalna rzeczywistość w sytuacji, gdy drużyna zdobywa ważny tytuł czy trofeum – mistrzostwo kraju lub Puchar Polski. Do tej pory, a historia polskiej kopanej jest długa, nikt nie podnosił z tego powodu aż tak wielkiego larum, bo nie sprawia to większych problemów, a jest naturalnym odruchem spontanicznej i rozemocjonowanej grupy ludzi, których bezgranicznie cieszy triumf ich ukochanego zespołu.

Wiele się mówi też o tym, że cała akcja kibiców z transparentami antyrządowymi i antyGW spaliła teraz na panewce, bo trzeba być hipokrytą, by nazywać się tematem zastępczym, by za chwilę zrobić wszystko, aby zostać, słusznie bądź nie, zagadnieniem głównym. Prawdą jest, że akcja z Bydgoszczy odebrała kibicom wiele atutów, mało kto teraz uwierzy w te transparenty i spojrzy przychylnym okiem na nich, szczególnie, że obraz „kiboli” w mediach jest regularnie i konsekwentnie wypaczany. Przy tym pojawia się śmieszny pomysł, by zamknąć stadiony. Należy pamiętać, że obiekty sportowe to nie prywatny folwark, a piłka nożna jest dla kibiców, jakkolwiek się ich interpretuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24