Szkoda tylko, że skończyło się zwycięstwem Pasów. Trzeba uczciwie przyznać, że krakowski zespół wygrał zasłużenie i że aktualnie gra piłkę jedną z lepszych, a być może nawet najlepszą w ekstraklasie.
A Jagiellonia? Niestety, coraz bardziej widoczne jest odejście największych strzelb w przerwie zimowej i kłopoty ze skutecznością. Jeśli ktoś nie popełnia tak żałosnych błędów w obronie, jak Miedź Legnica, to pojawiają się problemy. Z Wisłą Płock udało się jeszcze Żółto-Czerwonym wyszarpać zwycięstwo, pod Wawelem już tak się nie stało.
Trudno jednak, by skończyło się happy endem, skoro marnuje się rzut karny. Wkurzyłem się, kiedy piłkę wziął Stefan Scepović, a nie Guilherme. Okazało się jednak, że brazylijski obrońca sam zrezygnował z wykonywania jedenastki. Szkoda, bo gorzej niż to zrobił Serb strzelić nie można.
Ale Jagiellonia przegrała pod Wawelem nie tylko dlatego, że zmarnowała rzut karny. Nie poznawałem naszego zespołu na początku drugiej połowy. Chyba białostoczanie nie usłyszeli gwizdka sędziego, bo stali jak wryci i przez dziesięć minut stracili jedną bramkę, a mogli trzy. To trudne do wytłumaczenia, bo tak bronić nie wypada, szczególnie w spotkaniu z tak wymagającym przeciwnikiem.
Co będzie dalej? Trudno, stało się i mamy kolejny mecz. Na szczęście mało kto w naszej lidze prezentuje się tak, jak ekipa Michała Probierza i nie ma co wpadać w przygnębienie. Tyle, że jeśli się marzy o mistrzowskim tytule, to trzeba pokazać znacznie więcej niż piłkarze trenera Ireneusza Mamrota w Krakowie.
Ireneusz Mamrot: Cracovia była lepsza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
